Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anita Włodarczyk: Mam numer telefonu do Tatiany Łysenki, ale na pewno do niej nie zadzwonię

Tomasz Biliński
Tomasz Biliński
Anita Włodarczyk to dwukrotna mistrzyni olimpijska, czterokrotna mistrzyni świata i rekordzistka świata w rzucie młotem. Jej celem na 2020 rok jest zwycięstwo podczas igrzysk w Tokio
Anita Włodarczyk to dwukrotna mistrzyni olimpijska, czterokrotna mistrzyni świata i rekordzistka świata w rzucie młotem. Jej celem na 2020 rok jest zwycięstwo podczas igrzysk w Tokio sylwia dabrowa / polska press
- Mam numer telefonu do Tatiany Łysenko, ale na pewno do niej nie zadzwonię - przekonywała Anita Włodarczyk, która podczas gali 100-lecia PKOl w Teatrze Wielkim odebrała złoty medal olimpijski za igrzyska w 2012 r. Jej rywalka została zdyskwalifikowana za stosowanie niedozwolonych środków.

Siedem lat czekania na złoty medal za igrzyska w Londynie wymagało dużo cierpliwości?
Tak, ale sport mnie jej nauczył, nie było więc problemu. Tym bardziej że odkąd dowiedziałam się, że jednak zostałam mistrzynią, minęły trzy lata. Oczywiście medal odebrałam w innych okolicznościach niż zwykle, bo na deskach Teatru Narodowego. Byłam niesamowicie wzruszona. Szczególnie, gdy Mazurek Dąbrowskiego został zagrany przez orkiestrę Teatru Wielkiego Opery Narodowej i zaśpiewany przez chór. Tyle emocji, że teraz jak o tym mówię, mam zaniki w pamięci z tamtych chwil. Na stadionie czegoś takiego jeszcze mnie nie spotkało. Zawsze się wzruszam w takim sytuacjach, teraz tym bardziej. Najważniejsze, że medal jest już w moich dłoniach.

Podczas koncertu w tle wyświetlano film z polskimi medalistami olimpijskimi. Przy wielu publiczność klaskała, również, gdy pani pojawiła się na ekranie.
To zawsze miła sytuacja. Ale film był świetny. Niektóre zdjęcia widziałam pierwszy raz w życiu. To fajna nauka historii polskiego olimpizmu. Miło było tam zobaczyć siebie w momentach, do których często wracam myślami. Należy się cieszyć, że przez te 100 lat istnienia zdobyliśmy 305 medali. Cieszmy się, że mamy tylu medalistów. Jako że jestem wśród nich, to też odbieram to jako piękny moment, bo mogliśmy się spotkać. Szczególnie sportowcy różnych pokoleń. Oby kolejne 100 lat było jeszcze bardziej obfite w medale.

Pamięta pani moment, gdy dowiedziała się, że otrzyma pani złoto z 2012 r.?
I to dokładnie! To było we wrześniu 2016 r. Byłam akurat na spotkaniu w Warszawie i miałam wyciszony telefon. Podczas wspomnianego spotkania dużo opowiadam o motywacji w dalszej karierze, także o srebrze z Londynu. Gdy dobiegło końca i spojrzałam na telefon, miałam mnóstwo nieodebranych połączeń i esemesów z informacją, że Tatiana Łysenko została zdyskwalifikowana za niedozwolony doping, a także z gratulacjami. Trochę to trwało zanim krążek do mnie trafił. Tatiana się odwoływała i tak dalej, musiały minąć wszystkie procedury. W końcu w sierpniu rok temu, po zdobyciu złotego medalu mistrzostw Europy w Berlinie, otrzymałam informację z Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, że został mi przyznany złoty medal. Wtedy mogłam wybrać okoliczności, w jakich miałam go odebrać. Opcją były tegoroczne mistrzostwa świata w Katarze, młodzieżowe igrzyska olimpijskie w Buenos Aires rok temu, w Muzeum Olimpijskim w Lozannie, którymś z mityngów w Polsce, albo którejś z imprez organizowanych przez PKOl z okazji 100-lecia. Nie zastanawiałam się nawet przez moment. Wszystko ułożyło się super, bo bardzo chciałam odebrać medal w Polsce, a że jeszcze na deskach Teatru Wielkiego, to już w ogóle fantastycznie.

Chciałaby pani coś powiedzieć Tatianie Łysenko?
Rywalizowałyśmy na rzutni, natomiast poza nią byłyśmy dobrymi koleżankami, miałyśmy bardzo dobry kontakt. Kiedy usłyszałam, że stosowała doping, okazało się, że jest oszustką. Nie spodziewałam się tego po niej. Co prawda były podejrzenia, że coś jest nie tak, bo półtora miesiąca przez igrzyskami ogłosiła, że jest kontuzjowana, a po tym czasie bije konkurencje. I taka sytuacja zdarzyła się dwukrotnie, bo rok później na mistrzostwach świata w Moskwie sytuacja była identyczna. Można wtedy się zastanawiać, czy i kiedy prawda wyjdzie na jaw. Pamiętam, że jeszcze podczas zawodów w Moskwie w 2015 r. esemesowałyśmy, bo Tatiana urodziła córkę. Jednak po tym, jak ukazała się informacja o tym, że została przyłapana, kontakt się urwał. Numer telefonu mam, ale na pewno do niej nie zadzwonię.

Z tamtego konkursu w 2012 r. aż sześć zawodniczek z 36 startujących zostało zdyskwalifikowanych. Czuje pani satysfakcję czy jednak zmartwienie, że sport jest brudny?
Jest brudny, niestety. Trudno będzie go wyczyścić. Przed Witoldem Bańką, który wkrótce obejmie funkcję szefa Międzynarodowej Agencji Antydopingowej, duże wyzwanie. Życzę mu, by znalazł sposób, jak z dopingiem skutecznie walczyć. Natomiast odebranie medalu po latach oczywiście nie smakuje jak wtedy na stadionie, ale też czuję satysfakcję. Im bliżej gali, tym więcej czułam emocji i byłam wzruszona.

I nawet jak pani nie startuje, to zdobywa medale.
Ha, ha, tak, ale uwierzcie, że chciałabym już trenować i startować. Jestem tego głodna i zmotywowana. Myślę, że ta przerwa dobrze na mnie zadziała.

Końcówkę tego roku pani odpuściła ze względu na zabieg artroskopii kolana. Ze zdrowiem wszystko OK?
Tak, od zabiegu minęły już trzy miesiące, ale wciąż przechodzę rehabilitację, to ciężka i żmudna praca. Trzy tygodnie temu wprowadziliśmy z trenerem elementy treningu na górne partie mięśniowe. Pomału łapię rytm. Od razu mam inne samopoczucie. Przez te trzy miesiące mój organizm zregenerował się jak nigdy. Nabrałam chęci i motywacji, choć tych nigdy mi nie brakowało, ale to wszystko wróciło ze zdwojoną siłą. Nie mogę doczekać się pierwszego zgrupowania. Mam już klapki na oczach - trenowanie, jedzenie, spanie i na horyzoncie złoty medal igrzysk w Tokio.

Ponoć nawet udało się panią zaciągnąć na basen.
Ha, ha! Przyznaję, że podczas studiowania w Poznaniu w latach 2004-2006 znienawidziłam pływanie. To były dla mnie najgorsze zajęcia na Akademii Wychowania Fizycznego. Wykluczone, żebym sama z siebie poszła na basen. Natomiast sytuacja mnie zmusiła. Choć tego nienawidzę, to widzę ogromny postęp w rehabilitacji.

Konkurs rzutu młotem podczas mistrzostw świata pokazał, że świat pani nie uciekł.
Stawiałam na DeAnnę Price, choć myślałam, że zbliży się do swojego rekordu życiowego i rzuci 78 metrów. Jednak zabrakło jej pół metra, ale mistrzynią została. Na dziś uważam ją za moją najgroźniejszą rywalkę. Jej mankamentem jest technika. Jeśli ją poprawi, to może rzucać ponad 80 m. Gdybyśmy spotkały się na siłowni, to gwarantuję, że na wszystkich stacjach ze mną wygrywa. Ale na rzutni moją przewagą jest perfekcyjna technika.

Za miesiąc wyjeżdża pani na obóz do Japonii w ramach rekonesansu?
Nasze plany od lat pozostają bez zmian. Jeździmy na zgrupowania tam, gdzie ma się odbyć docelowa impreza sezonu. Po to, żeby się zaaklimatyzować, poznać warunki, w jakich będziemy mieszkać i tak dalej. Dużą zagadką jest kwestia żywieniowa. Jak byłam na wakacjach w Japonii, to inaczej się żywiłam niż podczas przygotowań do startu. Polubiłam sushi, ale jakbym jadła tylko to, to o wyniki byłoby trudno. Trenować będę pod Tokio, w małym mieście, klimatycznym, cisza i spokój. Rzutnia została wyremontowana pode mnie, na siłownię zakupiono nowy sprzęt, więc jestem wdzięczna Japończykom, bo nie jestem ich rodaczką, a bardzo zadbali, żeby mi niczego nie brakowało.

CZYTAJ TAKŻE: Gala 100-lecia PKOl w Teatrze Wielkim. Zobacz zdjęcia gości na czerwonym dywanie i na scenie

Co dla pani znaczy bycie olimpijką?
To coś, o czym o zawsze marzyłam. Pamiętam swoje pierwsze igrzyska, w Pekinie w 2008 r. Pamiętam, jaką drogę przebyłam, żeby na nie polecieć. Jak zaczęłam treningi w Poznaniu w 2004 r., myślałam o tym, żeby w ogóle znaleźć się w kadrze. To się udało i z każdym rokiem był progres. Pojechałam na pierwsze igrzyska, później drugie, trzecie, a wkrótce czwarte. Wszystkie dotychczasowe pamiętam doskonale - ceremonie otwarcia, zamknięcia, medalowe... Tego nie da się zapomnieć. To zupełnie coś innego niż mistrzostwa świata czy Europy.

Rozmawiał i notował Tomasz Biliński

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24