Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Artur Jankowski: Koniec sprzedawania talentów za frytki. 70 proc. letniego okna transferowego mamy już dogadane

Piotr Janas
Prezes Artur Jankowski (z lewej) nie lubi udzielać się w mediach. Preferuje pracę z dala od błysku fleszy, by w zaciszu swojego gabinetu dopinać takie sprawy, jak transfer Jewgienija Baszkirowa
Prezes Artur Jankowski (z lewej) nie lubi udzielać się w mediach. Preferuje pracę z dala od błysku fleszy, by w zaciszu swojego gabinetu dopinać takie sprawy, jak transfer Jewgienija Baszkirowa FOT. Zagłębie Lubin S.A.
Prezes Zagłębia Lubin Artur Jankowski w rozmowie z nami mówi o planach transferowych Zagłębia na najbliższe okno transferowe, zdradza jak udało się zatrzymać w Lubinie Jewgienija Baszkirowa, wyjaśnia co z piłkarzami, którym 30 czerwca kończy się kontrakt, w kontekście obecnego sezonu, który potrwa do 20 lipca oraz zapewnia, że pandemia nie sprawi, iż największe talenty z Bartoszem Białkiem na czele będą sprzedawane za przysłowiowe frytki.

Zacznijmy od podstaw - jak klub radzi sobie w dobie kryzysu związanego z pandemią koronawirusa. Ma Pan swobodę w podejmowaniu decyzji, czy jednak są pewne obawy?

Przede wszystkim jako klub należący do spółki skarbu państwa poruszamy się w ściśle określonych realiach i jesteśmy skrupulatnie kontrolowani. Stosujemy się do wszystkich wytycznych i zachowujemy najwyższe środki ostrożności. Drużyna trenuje na pełnych obrotach, a my robimy wszystko, by jej to umożliwiać. Zobaczymy jak sytuacja rozwinie się po połowie i w końcówce maja. Na tę chwilę nie wiemy czy będzie można rozgrywać sparingi, czy też z marszu przystąpimy do gry o punkty. Warunki są jednak takie same dla wszystkich.

Najświeższym efektem pracy w zaciszu klubowych gabinetów jest zatrzymanie na kolejne dwa lata Jewgienija Baszkirowa. Trudno było namówić go na pozostanie w polskiej ekstraklasie?

Zacząłbym od tego, że "Baszka" to jest super gość, zarówno jako człowiek jak i piłkarz. Charakterologicznie idealnie wpasował się do naszego klubu i szybko złapał dobry kontakt w szatni. Przez wybuch pandemii zdążył rozegrać tylko trzy mecze, ale na dobrą sprawę my już od drugiego dnia jego pobytu w Lubinie rozmawialiśmy o opcji podpisania dłuższego kontraktu. Pracowaliśmy w tym względzie na wielu płaszczyznach, chcąc udowodnić mu, że Zagłębie to silny i stabilny klub ze znakomitą bazą, Lubin to dobre miejsce do życia, a on sam może stać się tutaj wiodącą postacią i dalej się rozwijać.

Nie jest tajemnicą, że w Rosji zarabiał pieniądze, jakich nie płaci się nawet w najbogatszych Polskich klubach. Musiał mocno obniżyć wymagania finansowe?

Pieniądze nie były kwestią dominującą w rozmowach z Baszkirowem. To bardzo inteligenty piłkarz i kiedy zobaczył, jak bardzo zależy nam na nim, to pomyślał - czemu nie? Jest człowiekiem wielu pasji, uwielbiającym książki i turystykę. To ostatnie z powodu pandemii na razie musiał odłożyć, ale uznał, że warto zainwestować swój czas w to miejsce. Co do jego jakości sportowej, to od początku nie mieliśmy żadnych wątpliwości. Nieczęsto do Polski trafia piłkarz będący kapitanem i wyróżniającą się postacią nieprzeciętnego klubu z silnej europejskiej ligi. W Rubinie Kazań nie miał przyszłości i choć interesowały się nim inne kluby, także polskie, to ostatecznie my zdołaliśmy go przekonać i liczymy, że obie strony dobrze na tym wyjdą. Finansowo spotkaliśmy się gdzieś pośrodku i tak naprawdę już jakiś czas temu dogadaliśmy wszystkie szczegóły, ale nie spieszyliśmy się z ogłaszaniem tej decyzji.

Jak wiadomo obecny sezon PKO Ekstraklasy zakończy się około 20 lipca. Co z piłkarzami, którym 30 czerwca kończą się kontrakty? Przede wszystkim co z Alanem Czerwińskim i Bartoszem Kopaczem, którzy formalnie od 1 lipca staną się piłkarzami kolejno Lecha Poznań i Lechii Gdańsk?

Dostaliśmy z FIFA i PZPN wskazówki jak postępować w takiej sytuacji. Co prawda nie są to jeszcze gotowe akty prawne, ale zostanie to unormowane tak, iż kluby muszą zwrócić się do takich zawodników z podaniem o wydłużenie kontraktu do czasu zakończenia sezonu. Jeśli dany piłkarz na takie rozwiązanie przystanie, to zakończy sezon w naszych barwach, a my zapłacimy mu takie wynagrodzenie, jakie obowiązywało w wygasającej 30 czerwca umowie. Jeśli spotkamy się z odmową, to piłkarz nie dogra sezonu ani u nas, ani w barwach nowego klubu. Rozmawiałem już zarówno z Alanem i jego przedstawicielem oraz z Bartkiem i jego menadżerem. W obu przypadkach nie powinno być żadnego problemu i jestem przekonany, że obaj dograją sezon w barwach Zagłębia Lubin.

A co z Dejanem Dražiciem? Jego wypożyczenie ze Slovana Bratysława wygasa 30 czerwca, a Zagłębie nie ma ani opcji wykupu, ani przedłużenia wypożyczenia.

To prawda, ale pozostajemy w bardzo dobrych relacjach ze Slovanem i jestem optymistą w tej kwestii. Raczej uda nam się dogadać ze Słowakami i Dejan dokończy sezon 2019/2020 w Zagłębiu. Co będzie później - zobaczymy. Złożyliśmy klubowi z Bratysławy trzy oferty. Jedna to transfer definitywny, druga - przedłużenie wypożyczenia z opcją wykupu i trzecia - wypożyczenie, z możliwością przerwania go w styczniu 2021 roku, jeśli jego obecny pracodawca będzie miał dobrą ofertę z zagranicy i będzie chciał go sprzedać. To pokazuje, że zależy nam na zatrzymaniu go w Lubinie, choć wiadomo - nic na siłę.

Jak sam Dražić zapatruje się na pozostanie w klubie?

Wiadomo jak to jest - chłopak jako nastolatek w ojczyźnie był gwiazdą, uznawaną za jedną z nadziei serbskiej piłki. W młodym wieku wyjechał do Hiszpanii (Celta Vigo i Real Valladolid-przyp. PJ), liznął rozgrywek LaLiga i dąży do powrotu w te strony. Miał bardzo konkretną ofertę z Turcji, ale ostatecznie kluby się nie dogadały. W Zagłębiu Lubin chce się wypromować, bo to wciąż relatywnie młody zawodnik, który może wyjechać do silnej zagranicznej ligi. Jest wielkim profesjonalistą, jego styl gry jest widowiskowy i efektywny, więc niełatwo będzie go zatrzymać. Niemniej rozmawiamy i Dejan nie wyklucza, że spędzi u nas więcej czasu. Po przyjeździe do Lubina zrobił duże oczy widząc naszą bazę, stadion i ogólne warunki tutaj. Na Słowacji Zagłębie cieszy się dobrą renomą, jest postrzegane jako stabilny klub ze świetną infrastrukturą, gdzie nie ma problemów z płaceniem na czas. To jest jakiś magnes, ale w przypadku Dražicia może okazać się niewystarczający. Z drugiej strony nie wiemy jeszcze jak pandemia wpłynie na sport i kluby piłkarskie. W Slovanie Bratysława na jego pozycję został ostatnio sprowadzony bardzo dobry zawodnik, co też może mieć wpływ na jego decyzję. U nas wie na co może liczyć, jesteśmy dla niego pewną i bezpieczną opcją. Jeśli na horyzoncie nie pojawi się nic ciekawego dla piłkarza, to wierzę, że go zatrzymamy.

Rozumiem przedłużanie umówi z piłkarzami do zakończenia obecnego sezonu, ale czy wszyscy, którym 30 czerwca kończą się kontrakty będą mogli liczyć na rozmowy o nowych, dłuższych umowach?

Wszyscy na pewno nie. Jest część zawodników, z którymi nie wiążemy już przyszłości. Niektórzy są w Zagłębiu od dawna i wiele dla tego klubu poświęcili, dlatego oni pierwsi się o tym dowiedzieli. Zrobiliśmy to, by być wobec nich fair i dać czas agentom na znalezienie im nowych pracodawców. Nie będę w tej chwili zdradzał konkretnych nazwisk, ale jest też kilku graczy, którzy mogą jeszcze przekonać nas do siebie w pozostałej części sezonu.

A co z niewypałami transferowymi, jakimi okazali się Mátyás Tajti i Rok Sirk. Z tym drugim Zagłębie nie od dzisiaj próbuje rozwiązać kontrakt, ale jemu się do tego nie pali. Czy coś na tym polu może się wydarzyć?

Przede wszystkim nie chcę nazywać kogoś niewypałem transferowym. Poprzedni zarząd sięgając po tych piłkarzy miał podstawy by wierzyć, że będą to dobre ruchy. Każdy z nich miał i nadal ma swoje atuty, ale z różnych przyczyn nie są w stanie się przebić. Obaj mają ważne kontrakty, wynegocjowali sobie określone warunki i trzeba ich zrozumieć. Jeśli chodzi o Sirka, to różne agencje pracują nad znalezieniem mu klubu, do którego mógłby zostać wypożyczony. Liczymy, że w przeciągu miesiąca lub półtora uda się to załatwić. Z Mátyásem Tajtim rozmawiamy o rozwiązaniu umowy. Negocjacje są w toku. Chciałbym jednak podkreślić, że żadnemu z nich nie dzieje się tutaj nic złego. Nie są odstawieni na boczny tor, nie odsyłamy ich do rezerw, nie ma mowy o żadnym "Klubie Kokosa", ani niczym podobnym. Dalej mają dawać z siebie 100 proc., walczyć o swoje i pomagać drużynie. Trener ciągle może na nich postawić.

Nazwiskiem łączonym z Zagłębiem Lubin jest Jakub Wójcicki z Jagiellonii Białystok. Czy to on ma zostać następcą Czerwińskiego, zanim młodzi wychowankowie wskoczą na odpowiedni poziom?

Nie komentujemy spraw transferowych. Hołduję zasadzie, że transfery lubią ciszę. My już 70 proc. najbliższego okna mamy dogadane. Teraz jest końcówka sezonu i na niej się koncentrujemy. To ważne, by zająć jak najwyższe miejsce. Celem nadal jest górna ósemka po fazie zasadniczej. Zostały cztery kolejki, a my mamy 4 pkt. straty. Łatwo nie będzie, ale ustaliliśmy cel z trenerem oraz drużyną i oczekujemy jego realizacji.

Od awansu do górnej ósemki zależy przyszłość trenera Mrtina Ševeli. Jeśli się w niej znajdzie, kontrakt przedłuży się automatycznie, a jeśli nie?

To wtedy będziemy rozmawiać. Na tę chwilę nie chcę rozwodzić się nad czarnym scenariuszem, chociaż jestem świadom, że tak może się stać. Jesteśmy z trenerem po słowie, że w takim przypadku najpierw będziemy musieli się spokojnie utrzymać w PKO Ekstraklasie, a potem siądziemy do rozmów. Oby jednak nie musiało do tego dojść.

A nie obawia się Pan, że w tych okolicznościach inny klub może podkraść trenera Ševelę?

Nie. Po pierwsze - jesteśmy na coś umówieni, a po drugie - jeśli będzie chciał odejść, to ja na siłę go nie zatrzymam. Jest wielu trenerów, którzy chętnie podjęliby pracę w Zagłębiu Lubin. Dobrze współpracuje mi się z trenerem Ševelą, często ze sobą rozmawiamy i jestem przekonany, że jest właściwym człowiekiem na właściwym miejscu, ale nic na siłę.

Bombarduje Pana pytaniami o transfery, bo wciąż nie znalazł Pan dyrektora sportowego. Pojawił się za to nowy szef skautingu Jakub Chodorowski. Czy jego zatrudnienie oznacza, że nie szukacie już następcy Michała Żewłakowa?

Jeżeli znajdzie się osoba, która spełni nasze oczekiwania, to oczywiście dostanie tę posadę. Tacy ludzie są, mieliśmy wytypowanych kilku kandydatów i z nimi rozmawialiśmy, ale na tym etapie nie udało nam się dojść do porozumienia, co nie oznacza, że za miesiąc czy dwa tak się nie stanie. Na razie sprawy transferowe biorę na siebie, bo na końcu to ja muszę się z danym piłkarzem dogadać na określone warunki. Jakub Chodorowski będzie dla mnie dużym wsparciem konsultingowym, ale zaznaczmy, że będzie wyszukiwał nie tylko kandydatów do gry w pierwszym zespole, ale także w akademii. Jego osoba ma pomóc nam wznieść skauting na wyższy poziom.

W takim razie jakie pozycje Pana zdaniem najpilniej trzeba będzie wzmocnić?

Przede wszystkim środek obrony oraz atak, tak by nasz Bartosz Białek miał się na kim wzorować. Nie jest to łatwe, bo skutecznej dziewiątki szuka każdy klub w Polsce, Europie i na świecie. Tak to już jest w piłce.

A jak duży wpływ na transfery ma trener Ševela?

To on jest odpowiedzialny za budowanie zespołu, on ma jego wizję i my musimy się starać dostarczać mu takie elementy, jakie pasują do jego układanki. Jak już wspomniałem, często ze sobą rozmawiamy. Szukamy wyłącznie takich zawodników, jakich potrzebuje nasz szkoleniowiec. Mieliśmy już takie sytuacje, że początkowo byliśmy za jakimś transferem, ale trener uznał, że on nie do końca będzie pasował do preferowanego przez niego stylu i koncentrowaliśmy się na kimś innym.

Transfery, nawet te bezgotówkowe, zawsze wiążą się z dodatkowymi kosztami. Nie obawia się Pan, że w dobie kryzysu KGHM może zrezygnować z finansowania klubu?

Powiedzmy sobie szczerze - nie jesteśmy świętą krową dla strategicznej spółki skarbu państwa, która ma swoje cele, zatrudnia kilkadziesiąt tysięcy pracowników, musi utrzymać wydobycie i miejsca pracy. Na pewno nie będziemy wyciągali ręki, bo my też musimy coś dostać. Nie, wiemy jaka jest sytuacja i musimy być na to przygotowani. Mamy niezwykle restrykcyjną politykę finansową, dwa razy oglądamy każdą wydawaną złotówkę, żeby nie popełniać błędów. Wspomniany Jakub Chodorowski także ma nam pomóc w tym, by jak nie trafiać kulą w płot, jeśli chodzi o transfery. Jeżeli mamy w coś lub kogoś zainwestować, to musimy mieć 100 proc. pewność, że nas na to stać. Na pewno nie możemy patrzeć ze spokojem w przyszłość, bo niemal wszystkie firmy w Polsce walczą dzisiaj o życie i musimy podchodzić do tej sytuacji z respektem. Wszystkie ważne inwestycje, wiążące się z dużymi kosztami, musieliśmy odłożyć i zaczekać na lepszy czas. Środki zaplanowane na te cele trzymamy, by w razie czego mieć rezerwę finansową i nie stracić płynności.

Czy nadchodzący kryzys może zmusić was do szybszego pozbywania się niektórych piłkarzy? Są w Zagłębiu zawodnicy, na których spoglądają zachodnie kluby. Przede wszystkim myślę tutaj o Bartoszu Białku.

Jeżeli chodzi o Białka, to mamy wypracowaną z jego agencją menadżerską konkretną ścieżkę rozwoju i jeśli uda się ją zrealizować, to wszystkie strony będą bardzo zadowolone. Potwierdzam, że mamy wstępne zapytania o Bartka zarówno z zachodu Europy jak i ze wschodnich kierunków, ale jeśli ktoś myśli, przez pandemię będziemy sprzedawali takie talenty za bezcen, lub będziemy skłonni obniżać cenę, to grubo się myli. Jeżeli się okaże, że ktoś zaproponuje za naszego napastnika kwotę, jaką sobie założyliśmy, to nie będziemy się zastanawiali ani sekundy i damy zgodę na transfer choćby zaraz. Liczb oczywiście nie podam, ale jego wycena nie jest niska. Poniżej tej kwoty nie będziemy rozmawiać z nikim, bo nie ma szans, by oddawać taki talent za przysłowiowe frytki.

Czyli mówimy o kwocie będącej rekordem transferowym klubu? Obecny należy do Jarosława Jacha i wynosi nieco ponad 2 mln euro.

Zdecydowanie tak. Pandemia nie sprawi, że ktoś przyjdzie i powie, że wszystko jest teraz tańsze i mamy mu sprzedać Białka, czy kogokolwiek innego taniej. A jeśli ktoś taki się znajdzie, to zostanie odprawiony z kwitkiem.

ROZMAWIAŁ - PIOTR JANAS

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Artur Jankowski: Koniec sprzedawania talentów za frytki. 70 proc. letniego okna transferowego mamy już dogadane - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24