Można tłumaczyć to zmęczeniem, bo padający w poniedziałek deszcz zmusił organizatorów do przekładania spotkań i w rezultacie Hubert Hurkacz z Johnem Millmanem musieli grać dzień po dniu. Można narzekać na pogodę, bo silny wiatr znacząco utrudniał w środę serwowanie, a właśnie ten element gry jest kluczowy dla naszego tenisisty. Prawda jest jednak taka, że Australijczyk też miał prawo być zmęczony i też przeszkadzał mu wiatr... Nasz najlepszy obecnie singlista zagrał po prostu słabe spotkanie. Dlaczego? On sam pewnie wie...
Obserwując z boku można było odnieść wrażenie, że po prostu zawiodły go nerwy. Dawno już, a na pewno nie w tym roku, nie widzieliśmy Hurkacza tak pogubionego. Popełniającego tyle prostych błędów. Pozwalającego rywalowi ganiać się po korcie. A przecież Millman to nie Roger Federer (na którego Polak miał trafić w trzeciej rundzie). 30-letni Australijczyk to solidny zawodnik, który jednak powyżej pewnego poziomu nigdy nie podskoczył. Najwyżej w karierze był w rankingu ATP 33. (15 października 2018 roku). W Australian Open najdalej zaszedł do trzeciej rundy (2016 rok) i powtórzył to na kortach Wimbledonu i są to jego najlepsze wyniki w Wielkim Szlemie.
Na Hurkacza to jednak wystarczyło, a chwilami prezentował się jak profesor. Konkretnie w końcówce drugiego seta, bo pierwszy był dla obu tenisistów drogą przez mękę. Obu zawodził serwis (patrz wyżej), a w efekcie doszło aż do pięciu przełamań. Pierwszy zrobił to Polak, wychodząc na prowadzenie 2:1. Później na 3:1. Od stanu 3:2 obaj rywale kolejno przełamywali się aż do 4:4. Jako pierwszy utrzymał swoje podanie Millian, który prowadząc 5:4 po raz kolejny przełamał Hurkacza, a niepokojące był to, że za każdym razem kończyło się to podwójnym błędem serwisowym w wykonaniu Polaka. Dodajmy 11 niewymuszonych błędów (cztery Australijczyka) i trudno się dziwić, że skończyło się tak jak się skończyło.
W drugim secie Polak zmienił nieco na początku taktykę. Zaczął grać mniej agresywnie, z czym bazujący głównie na defensywie i grze z kontry Millman nie do końca sobie radził. W efekcie znów zrobiło się 3:1 dla Hurkacza, niestety kolejny fatalny gem serwisowy w jego wykonaniu pozwolił Australijczykowi wyrównać. Po chwili zrewanżował się rywalowi, ale prowadząc 4:3 kompletnie się pogubił. Za cały komentarz mogła by wystarczyć jedna z rozegranych akcji. Potężny, wyrzucający, serwis Polaka na bekhend, Millman z najwyższym trudem odegrał krótki return. Hurkacz ruszył do przodu i do zdobycia punktu wystarczyło w zasadzie przebić piłkę za siatkę. Trafił w siatkę.
To był właśnie ten moment, gdy Australijczyk uwierzył w siebie i ruszył do przodu. Teraz to on dyktował warunki na korcie, atakował. A Polak był coraz bardziej bezradny. Walczył do końca, a przegrywając 5:6 miał nawet szansę na wyrównanie. Millman obronił jednak break pointa, a efektowny bekhend po linii przyniósł mu piłkę setową. Wymianę skończył kolejny forhendowy błąd Hurkacza.
Przed trzecią partią Polak skorzystał z przerwy i opuścił kort. Po powrocie nie grał jednak niestety lepiej, a wręcz przeciwnie, bo znów dał się dwukrotnie przełamać i zrobiło się 4:0 dla Australijczyka. Hurkacz nie odpuszczał, odrobił część strat. Przegrywając 2:4 miał kolejne dwa break pointy, a przy 3:5 obronił dwie piłki meczowe. Przy trzeciej wpakował jednak forhend w siatkę, popełniając swój 51. w tym meczu niewymuszony błąd. Co przy zaledwie 27 piłkach bezpośrednio wygranych może wystarczyć za cały komentarz. Nawet biorąc poprawkę na to, że Millman również mylił się na potęgę (19 winnerów i aż 44 błędy). Te najważniejsze piłki wygrywał jednak Australijczyk.
Hurkaczowi pozostał w Melbourne jeszcze występ w deblu, w którym jego partnerem jest Vasek Pospisil. Polsko-kanadyjska para zagra w czwartek z Brytyjczykami: Jamie'm Murray'em i Nealem Skupskim.
Transmisje z Australian Open na antenach Eurosportu i w Eurosport Playerze
Kolejny awans Huberta Hurkacza w rankingu ATP. Najwyższa lokata w karierze
Postawił na Rosję, teraz gra za darmo
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?