Beata Pacut-Kłoczko: Chcemy powtórzyć historię Julii Szeremety

Rafał Musioł
Rafał Musioł
Rozmowa z Beatą Pacut-Kłoczko, zawodniczką Czarnych Bytom, olimpijką z Paryża, gdzie odpadła w drugiej rundzie.

Na igrzyskach pokonała pani przez ippon Ange Cielle Niragirę z Burundi, a potem po dogrywce w taki sam sposób uległa pani Holenderce Guusje Steenhuis. Wraca pani myślami do tych pojedynków?

Emocje były bardzo duże i na pewno będą we mnie długo. Chciałam osiągnąć więcej, miałam możliwości, ale nie udało się. Tej ostatniej walki już nie oglądam... Nie wiem, co mogłabym zrobić lepiej, trenowałam na 150 procent, byłam dobrze przygotowana. Czuję smutek i rozczarowanie...

Co zadecydowało o niepowodzeniu?

Turniej olimpijski rządzi się własnymi prawami. Reprezentowanie narodowych barw to z jednej strony wielki zaszczyt i duma, ale z drugiej stres i presja. Szczególne napięcie jest w pierwszych walkach, które nie dają nawet baraży. To jakoś wpłynęło na mój występ. Ale nie wolno się poddawać i stawiam przed sobą nowe cele.

Jak długo potrwa odpoczynek po igrzyskach?

Muszę zregenerować ciało i zresetować umysł. Powoli wracam, jakieś delikatne wprowadzenie, zajęcia ogólnorozwojowe, potem z trenerem ustalimy plany startowe. Pewne walki zacznę toczyć w nowym roku, a zasadniczym celem będa mistrzostwa Europy i świata.

To były pani drugie igrzyska. Co różniło Paryż od Tokio.

Właściwie wszystko. Tokio było w pandemii, wioska była zamknięta, w Paryżu mogliśmy z niej wychodzić. Ale paradoksalnie pojawił się też minus: do Japonii trzeba było przyjechać wcześniej, do Paryża docieraliśmy niemal w ostatniej chwili i było mniej czasu na „korzystanie” z igrzysk, oglądanie innych sportów.

A myśli już pani o starcie w Los Angeles?

Na razie odpoczywam. Ten okres przygotowawczy, kwalifikacje olimpijskie, sam start w Paryżu były naprawdę wyczerpujące. Pierwszy raz od trzech lat mogę wreszcie zrobić coś co mi się podoba. Przez ten okres musiałam wszystko podporządkować igrzyskom, nawet wizyty u lekarza trzeba było „zgrywać” z planem treningów.

Boks za sprawą Julii Szeremety zakończył okres posuchy, a judo czeka na olimpijski krążek od 1996 roku.

Mamy tego świadomość. Zdobywamy medale mistrzostw świata, Europy, wiemy, że jesteśmy w stanie przywieźć je też z igrzysk, a tymczasem znów musimy czekać cztery lata. Wierzę, że ta zła pasa w końcu zostanie przełamana i wtedy powtórzymy historię Julii.

Czy jako olimpijkę frapuje pani ą wojna między ministrem sportu, a prezesem PKOl?
Czytam, słucham, ale dla mnie liczy się sport i moja praca kończy się na macie.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Postawił na Rosję, teraz gra za darmo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24