Bertus Servaas: Albo PGE VIVE jest potrzebne Kielcom, albo nie. Grozi nam upadłość, ale wierzymy w pomoc miasta

Paweł Kotwica
Dawid Łukasik
O tym,że PGE Vive Kielce, niedawny triumfator Ligi Mistrzów ma problemy mówi się od dawna. Prezes zarządzającej drużyną mistrza Polski piłkarzy ręcznych spółki VIVE Handball, Bertus Servaas zdradza szokującą prawdę. - Chciałbym wiedzieć, czy klub PGE VIVE grający na takim poziomie jak teraz, jest Kielcom potrzebny, czy nie. Jeśli nie, to przepisy mogą nas zmusić do ogłoszenia upadłości spółki. Szkoda byłoby zmarnować coś, co budowaliśmy tyle lat – mówi prezes, który zwrócił się do kieleckich radnych z prośbą o dodatkowe wsparcie dla klubu kwotą 4,5 miliona złotych.

Pisma z prośbą o dodatkową dotację dla klubu dotarły do kieleckich radnych we wtorek. Servaas proponuje w nim również kupno przez miasto części akcji klubowej spółki. Radni zapowiadają, że zajmą się sprawą być może już na najbliższej sesji, ale w większości są zaskoczeni wysokością kwoty, o jaką prosi PGE VIVE. Klub jest zadłużony, grozi mu bankructwo. Są kilkumiesięczne zaległości w wypłatach dla zawodników, co może spowodować nieotrzymanie licencji na grę w polskiej PGNiG Superlidze w kolejnym sezonie, a także spowodować odejścia graczy.

ZOBACZ>>> PGE VIVE Kielce prosi miasto o rekordową dotację. Ma potężne problemy, grozi mu bankructwo

- Jesteśmy pod ścianą. Klub jest zadłużony – przyznaje nam Servaas. - Chciałbym wiedzieć, czy klub PGE VIVE grający na takim poziomie jak teraz, w czołówce europejskiej, jest Kielcom potrzebny, czy nie. To jest dla mnie kluczowe pytanie. Jeśli nie, to przepisy mogą nas zmusić do ogłoszenia upadłości spółki, bo nie może mieć ona długów. Odejdzie wielu zawodników, wycofujemy się z Ligi Mistrzów oraz PGNiG Superligi i zaczynamy od zera. Jeśli jest potrzebny, to chciałbym usiąść i porozmawiać o pomyśle promocyjnego wykorzystania przez miasto wizerunku klubu i naszego dorobku z ostatnich lat. Również o wysokości miejskich dotacji w kolejnych latach, bo problem zapewne będzie powracał, a wsparcie na dotychczasowym poziomie jest moim zdaniem niewystarczające. W piśmie, które wysłałem do radnych napisałem, że przez 16 lat mojej prezesury udział miasta w budżecie klubu wyniósł 11 procent. Moim zdaniem to nie jest dużo, przy 34 procentach, które wyłożyła moja firma. Nasz potencjał reklamowy, wyliczony przez specjalistyczną agencję, to tylko w Polsce 42 miliony złotych. Chyba warto wykorzystać lepiej taką markę – mówi Servaas.

Klub, który niedawno zdobył swoje 15. mistrzostwo i Puchar Polski, od 2012 roku nieprzerwanie wygrywa złote medale mistrzostw kraju, a w 2016 roku osiągnął niebotyczny sukces, jako pierwsza polska drużyna w jakiejkolwiek dyscyplinie sportu wygrywając Ligę Mistrzów, jak co roku jest przez Kielce wspierany kwotą 2,5 miliona złotych z puli promocyjnej. W 2016 i 2017 roku zwracał się o dodatkowe pieniądze, bo podobnie jak teraz, był zadłużony. W obu przypadkach radni przyznawali po dwa dodatkowe miliony złotych.

Teraz sytuacja jest poważniejsza, długi są większe, stąd i kwota, o którą zwraca się klub, jest ponad dwa razy większa. Klub szuka oszczędności, nieoficjalnie wiemy, że zawodnikom zaproponowano zmniejszenie kontraktów na przyszły sezon o około 25 procent. Kilka dni temu PGE VIVE sprzedało do węgierskiego MOL-Pick Szeged środkowego rozgrywającego, Deana Bombaca. Pojawiła się informacja, że francuskie Paris Saint Germain Handball chce kupić Lukę Cindricia, chorwackiego playmakera, który właśnie stał się zawodnikiem kieleckiego klubu po przejściu z macedońskiego Vardaru Skopje. Chorwacki Tportal podawał różne, kosmiczne kwoty, od miliona do czterech milionów euro. Nawet milion euro byłby w takiej sytuacji deską ratunkową dla kieleckiego klubu, choć odejście kolejnego zawodnika grającego na tej samej, kluczowej pozycji (po poprzednim sezonie karierę zakończył inny środkowy rozgrywający PGE VIVE, Uros Zorman), znacznie obniżyłoby poziom sportowy zespołu.

- Chorwacki portal pisze bzdury, nie mam żadnej oferty od PSG – dementuje prezes. - Sprzedawanie kolejnych zawodników byłoby trudne, bo gdy mamy długi, to mogliby od nas odchodzić za darmo – dodaje.

- Od dwóch lat pracujemy pod wielką presją, szukamy pieniędzy gdzie się da. Jeśli wyjdziemy teraz z długów, to budżet na sezon 2018/2019 mam zapewniony, choć dopiero w grudniu będę wiedział, czy wystarczyło pieniędzy i czy nie będę musiał sprzedawać zawodników. Jeśli teraz staniemy na nogi, to jestem pewny, że przez dwa najbliższe lata utrzymamy poziom sportowy z poprzednich sezonów – mówi Servaas.

- Nie chcę nikogo stawiać pod ścianą, rozumiem, że potrzeba pieniędzy na przedszkola i dziury w jezdniach. Czuję się odpowiedzialny za tę sytuację, ale nie czuję się winny. Wszystko robię z serca i nie dla swojego interesu, a dla Kielc i kibiców. Od 16 lat, kiedy jestem prezesem klubu, moja firma (VIVE Textile Recycling – przyp. red) wydała na piłkę ręczną olbrzymią kwotę. Ostatnio nie mogę dawać tyle, co dawniej, bo firma przechodzi reorganizację, a ja jestem największym pracodawcą w mieście, odpowiadam za byt 1800 ludzi – kończy Bertus Servaas.

Autor jest również na Twitterze
Obserwuj Handball Echo na Twitterze
Obserwuj Sport Echo Dnia na Twitterze

Oto nowe PGE VIVE Kielce. Zobacz zmiany i skład na sezon 2018/2019 [ZDJĘCIA]

POLECAMY RÓWNIEŻ:



ZOBACZ PIĘKNE PIŁKARKI RĘCZNE W MUNDURACH I UZBROJONE PO ZĘBY


LEWANDOWSKI I BONIEK DZIĘKUJĄ BIELECKIEMU I SZMALOWI



ZOBACZ OSTATNIĄ W KARIERZE BRAMKĘ KAROLA BIELECKIEGO


NIEPOKONANI. PGE VIVE POŻEGNAŁO SWOJE LEGENDY


Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Bertus Servaas: Albo PGE VIVE jest potrzebne Kielcom, albo nie. Grozi nam upadłość, ale wierzymy w pomoc miasta - Echo Dnia Świętokrzyskie

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24