Cezary Trybański chwali Jeremiego Sochana i wspomina czasy NBA

Filip Bares
Filip Bares
23.11.2014 warszawa.. ..cezary trybanski - koszykarz legia warszawa pierwszy polak w nba koszykowka fot bartek syta
23.11.2014 warszawa.. ..cezary trybanski - koszykarz legia warszawa pierwszy polak w nba koszykowka fot bartek syta Bartek Syta
WYWIAD. Cezary Trybański, pierwszy Polak w NBA, w rozmowie z nami o świeżo upieczonym graczu San Antonio Spurs Jeremym Sochanie i jego przyszłości, o swoich początkach w lidze, weteranach parkietu i o tym jak traktują młodych i czy nie urodził się o kilka lat za wcześnie?

Z perspektywy rozwoju chyba nie ma lepszego miejsca w NBA niż San Antonio Spurs?
Zdecydowanie. Już przed draftem były predykcje, że może tam trafić, ale były też obawy. Ostatecznie to się spełniło i trafił do zespołu, który słynie ze stawiania na Europejczyków i pomaga młodym zawodnikom się rozwijać. Trzeba się cieszyć z faktu, że mamy Polaka w Top 10 draftu.

Wiadomo było, że pójdzie w pierwszej rundzie, pewnie w loterii, ale TOP 10 to elitarne grono.
Tak jak powiedziałeś, niby wiadomo, ale to jest draft i tu wszystko może się wydarzyć. W 2003 roku Maciej Lampe był typowany, żeby nawet pójść z piątym wyborem, ale problemy z ówczesnym pracodawcą mu w tym przeszkodziły. W przypadku Jeremiego więcej mówiło się o drugiej dziesiątce, a tu pozytywne zaskoczenie. Nie tylko zapewnił sobie gwarantowany kontrakt, ale również trafił do drużyny, w której ma szanse na przebicie i wywalczenie minut już w pierwszym roku.

Pan miał okazję spotkać Gregga Popovicha?
Miałem okazję oglądać jego warsztat i zespoły z bliska. Co tu dużo mówić - jest legendą, która pracuje w San Antonio od ponad 20 lat. To jest klasa sama w sobie. Potrafił wykreować kilku Europejczyków (m.in. Tony Parker - red.), na których niewielu stawiało. Wszyscy wypowiadają się o nim w ciepłych słowach i poza boiskiem porównują go do ojca. Na parkiecie dużo wymaga od zawodników, ale to w końcu dla ich dobra. Jeremy sam mówił, że nie może doczekać się współpracy z nim. Ma 19 lat, jest świetnie zbudowany, fantastycznie broni, a jego jedynym mankamentem jest rzut. San Antonio naprawiło już rzut Kawhia Leonarda i myślę, że z Jeremym też się może udać.

Koszykówka idzie w stronę gry bez pozycyjnej, ale mimo wszystko - Jeremy jest dla Pana bardziej „3” czy „4”?
Dla mnie bardziej pasuje na „4”, jeśli poprawi rzut to spokojnie odnajdzie się na „3”.

Defensywa i uniwersalność to wizytówka Sochana, które już dziś pozwoliłyby mu chyba „przeżyć” na parkietach NBA
Warunki ma świetne, a w obronie potrafi pokryć każdego. Eksperci wybrali go najlepszym obrońcą w drafcie i to jest podstawa do pracy z nim. Już dziś jest w stanie pomóc swojemu zespołowi w defensywie, wszystko, co wniesie po drugiej stronie, będzie wartością dodatnią. Jak poprawi swoje mankamenty, to naprawdę będzie wszechstronnym zawodnikiem. Świetnie też czyta grę i dzieli się piłką. Tylko czekać na rozwój.

Jak wspomina Pan swój początek w lidze?
Dla mnie to była ogromna przepaść, przenieść się z polskiej ligi do NBA. Te światy mocno się różniły, a NBA nie miało takiego globalnego zasięgu jak dziś. Nie wiedziałem do końca, czego się spodziewać. Do USA poleciałem, żeby przygotowywać się do sezonu w Europie, a sprawy potoczyły się inaczej. Po podpisaniu kontraktu, kiedy przebywałem w Stanach, nie do końca wiedziałem, jak w Polsce odebrano tę wiadomość. Nie było social mediów i nie dało się tego zaobserwować, jak miało to miejsce w przypadku Sochana. Jak przyjechałem do kraju, to wszystkie stacje radiowe i telewizyjne chciały ze mną rozmawiać i wtedy zrozumiałem, co się stało. Jeremy ma o tyle łatwiej, że w USA już mieszkał i się uczył, zna dobrze język. Jego aklimatyzacja będzie przebiegała dużo łatwiej.

W Polsce chyba nie wszyscy rozumieją, co to znaczy TOP 10 wybór w drafcie.
No właśnie, nie wszyscy jeszcze wiedzą, z czym się ten draft je. Dla niego jest to niesamowite osiągnięcie i warto to docenić. Mamy Polaka w TOP 10! W 2001 roku Yao Ming był sensacją, bo Chińczyk poszedł z numerem 1. Jeszcze w moich czasach Europejczycy mało kiedy wchodzili do TOP 10. W 2005 roku pierwszy raz zdarzyło się, żeby ktoś poszedł z „jedynką” - Andrea Bargnani. Amerykanie nie mogli w to uwierzyć.

Wielu zawodników mówi o tzw. "Welcome to the NBA moments", czyli sytuacjach, w których do nich dociera, że NBA to jednak coś innego. Miał Pan coś takiego?
Często weterani chcą pokazać kto rządzi w lidze. Jak grałem w Phoenix, Suns wybrali Zarko Cabarkapa (17 pick 2003), który chciał na treningach się popisać i wykonać wsad nad weteranem. Ten się wkurzył, popchnął go i Zarko niefortunnie upadł i złamał nadgarstek. Ale są też weterani, którzy chętnie dzielą sie swoim doświadczeniem i opiekują się młodymi zawodnikami, moim mentorem w Memphis był Shane Battier.

Pierwszoroczni nie mają najłatwiej w lidze. Weterani lubią podroczyć się z rookies. W Polsce byśmy to nazwali „chrztem”
Moi koledzy z innych zespołów musieli np. zgolić włosy z głowy, a inni nosili śmieszne plecaczki na wyjazdach. W mojej drużynie musieliśmy nauczyć się piosenki, którą mieliśmy odśpiewać przed całym zespołem po jednym z treningów. Jason Williams zaproponował, żebyśmy ją wykonali nie na hali tylko nad brzegiem rzeki. Po drodze musieliśmy przejść przez parking, a tam moim oczom ukazały się samochody pierwszoroczniaków wypełnione po brzegi popcornem, który został wsypany przez szyberdach [śmiech].

Jak Pana zdaniem, sprawdziłby się Pan w dzisiejszej NBA? Pytam, bo przykłady Jahlila Okafora czy Roya Hibberta pokazały jak bardzo koszykówka się zmieniła.
Na przestrzeni lat koszykówka mocno się zmieniała i sam zastanawiałem się jakbym sobie poradził w "nowej odsłonie".
Jakiś czas temu miałem spotkanie z Royem Rodgersem (obecnie asystent Los Angeles Clippers), który podczas rozmowy powiedział mi, że trafiłem za wcześnie do ligi. "Z Twoją posturą, wybieganiem i rzutem to bardziej pasowałbyś do dzisiejszych czasów" - powiedział. Zawsze można gdybać, że za wcześnie czy za późno, że można by było zrobić coś inaczej. Ja nie patrzę na na to w ten sposób, jestem zadowolony, że udało mi się spełnić marzenie z dzieciństwa, a jest to niesamowite uczucie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Cezary Trybański chwali Jeremiego Sochana i wspomina czasy NBA - Portal i.pl

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24