Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chelsea - Manchester United w Pucharze Anglii. Maurizio Sarri walczy, by nie podzielić losu Contego, Mourinho, Scolariego i Villasa-Boasa

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
50 punktów i dopiero szóste miejsce w tabeli - taki jest na razie dorobek Chelsea w Premier League pod kierunkiem Maurizio Sarriego. Nic dziwnego, że działacze i kibice tracą cierpliwość
50 punktów i dopiero szóste miejsce w tabeli - taki jest na razie dorobek Chelsea w Premier League pod kierunkiem Maurizio Sarriego. Nic dziwnego, że działacze i kibice tracą cierpliwość Andrew Yates/Imago Sport and News/East News
18.02.2019. PUCHAR ANGLII. CHELSEA - MANCHESTER UNITED. Maurizio Sarri za chwilę może stracić pracę w Chelsea. Nie on pierwszy, bo klub z Londynu to od dawna specyficzne miejsce, w którym trenerzy gubią się jak statki i samoloty w Trójkącie Bermudzkim. Przed nim nie poradzili sobie m.in. Luiz Felipe Scolari, André Villas-Boas czy Antonio Conte. MECZ CHELSEA - MANCHESTER UNITED POKAŻE NA ŻYWO KANAŁ ELEVEN SPORTS 1. POCZĄTEK TRANSMISJI O GODZINIE 20.25. 

„Ultimatum dla Maurizio Sarriego” - poinformowały kilka dni temu brytyjskie media. Włoch dostał od władz Chelsea miesiąc na poprawę sytuacji w klubie, inaczej straci pracę. Z jednej strony trudno się dziwić, bo postawa The Blues w tym sezonie nie daje na razie ani działaczom, ani kibicom zbyt wielu powodów do zadowolenia.

Na mistrzostwo Anglii londyńczycy szans już nie mają, bo trudno liczyć na to, że odrobią 15 punktów straty do prowadzących Manchesteru City i Liverpoolu. Sukcesem będzie, jeśli odrobią jeden do Manchesteru United, zajmującego obecnie czwarte miejsce (ostatnie dające prawo gry w Lidze Mistrzów). To nie jest nie do zrealizowania.

Z drugiej jednak strony po ostatnich ligowych porażkach 0:4 z Bournemouth i 0:6 z Manchesterem City nie wierzą w to chyba nawet najwięksi zwolennicy Sarriego, witanego latem na Stamford Bridge jak zbawcę. Zbierający wcześniej świetne recenzje za pracę w SSC Napoli Włoch miał sprawić, że Chelsea zacznie grać ładniejszy dla oka futbol, a przede wszystkim poprawić atmosferę w klubie. Jego poprzednik i rodak, Antonio Conte, również był witany fanfarami. Wszyscy byli pod wrażeniem jego wcześniejszej pracy w Juventusie i tego, jak poprowadził na Euro 2016 reprezentację swojego kraju (z piłkarzy co najwyżej przeciętnych stworzył kolektyw, który ograł w grupie Belgów, a w 1/8 finału Hiszpanów).

W Chelsea mu jednak nie wyszło. Najdelikatniej rzecz ujmując, bo przez dwa sezony Conte zdążył popaść w konflikt z działaczami (którym zarzucał, że sabotują jego plany transferowe). Zapracował sobie również na dozgonną nienawiść piłkarzy, którym nie podobało się dosłownie wszystko: od metod treningowych Włocha, aż po jego autorytarny styl zarządzania szatnią. Niektórzy z nich (jak np. David Luiz) mówili wręcz, że odejdą z klubu, jeśli Conte pozostanie dłużej na stanowisku.

Odtrutką miał być właśnie Sarri. Wystarczyło jednak niespełna pół roku, a znów słyszymy głosy (wspomniał o tym ostatnio portal Goal.com) o poważnych zgrzytach w szatni Chelsea. Piłkarzom nie podobają się decyzje personalne Włocha, który niechętnie nimi rotuje, przez co część z nich nie gra tyle, ile by chciało. Narzekają również na... jego metody treningowe, ich intensywność oraz godziny zajęć. Brzmi znajomo...

Sarri i Conte nie są pierwszymi znanymi szkoleniowcami, którzy nie poradzili sobie w Chelsea, bo od czasu gdy właścicielem klubu z Londynu został rosyjski miliarder Roman Abramowicz, to wręcz smutna codzienność. W zasadzie jedynym, który może mówić, że mu się powiodło, jest Jose Mourinho, i to tylko za pierwszym razem, bo już druga kadencja „The Special One” na Stamford Bridge zakończyła się klęską (mimo świetnego początku i wywalczonego w pierwszym sezonie mistrzostwa Anglii). Odchodził w niesławie, skłócony z piłkarzami (którym publicznie zarzucał zdradę), a zespół zostawił tuż nad strefą spadkową.

W międzyczasie swoją trenerską reputację poważnie nadwyrężył również Luiz Felipe Scolari. Mistrz świata z reprezentacją Brazylii (2002 rok) i wicemistrz Europy z Portugalią (2004 - z reprezentacją tego kraju zajął jeszcze dwa lata później czwarte miejsce na mundialu w Niemczech) na Stamford Bridge wytrzymał tylko siedem miesięcy, od początku sezonu 2008/09. Zwolniono go z powodu słabych wyników, a on sam narzekał później w wywiadach na zachowanie piłkarzy.

- Nie było tak, że to oni mnie zwolnili, ale przyznam, że kontrolowanie tego, co działo się w szatni, nie było łatwe. Niektórzy z nich uważali, że wszystko im się należy - tłumaczył Brazylijczyk, który w czasie swojego pobytu w Chelsea zdążył popaść w konflikt m.in. z Didierem Drogbą i Michaelem Ballackiem. - Namawiałem Abramowicza, by sprowadzić Adriano z Interu. On jest łatwiejszy w kontroli - dodał, co brzmi w tym kontekście jak ponury żart. Mowa przecież o piłkarzu, którego karierę zniszczyły alkohol i depresja.

Na Stamford Bridge nie poradził sobie również „Klon Mourinho”, jak nazywano André Villasa-Boasa. Były asystent „The Special One” miał poprowadzić Chelsea do jeszcze większych sukcesów niż jego rodak i mentor, tymczasem nie przepracował nawet sezonu. „Bez stylu, chaotyczna i obliczona w dużej mierze na przypadek” - tak grę The Blues pod jego kierunkiem określiła brytyjska prasa, a Portugalczyk - wzorem Mourinho - poszedł na wojnę totalną z mediami. Podpadł również - a jakże - piłkarzom. W sumie trudno się dziwić, skoro chciał zacząć pracę od sprzedania Drogby, Franka Lamparda i Johna Terry’ego.

Jak na ironię, zatrudniony awaryjnie w miejsce Villasa-Boasa Roberto Di Matteo poprowadził Chelsea do jedynego, jak dotąd, triumfu w Lidze Mistrzów. Na Stamford Bridge to w ogóle jakaś prawidłowość, że najlepiej radzą tu sobie szkoleniowcy z przypadku. W 2008 roku do pierwszego w historii finału Ligi Mistrzów poprowadził The Blues zatrudniony awaryjnie za Mourinho Avram Grant. W roli strażaka dobrze radził sobie również Guus Hiddink.

Nawet słynący z fantastycznych relacji z piłkarzami Carlo Ancelotti wytrzymał w Chelsea tylko dwa sezony. W pierwszym poprowadził klub do dubletu.

A co do Sarriego, to pierwszy mały kroczek w dobrą stronę mimo wszystko już wykonał, bo w ostatni czwartek The Blues wygrali na wyjeździe 2:1 z Malmö FF w pierwszym meczu 1/16 Ligi Europy. Zasłużenie, choć bez błysku, bo ich gra nie porwała, najdelikatniej mówiąc, kibiców.

Liga Europy to jednak tylko rozgrzewka przed prawdziwym wyzwaniem, jakim jest poniedziałkowy mecz z Manchesterem United w Pucharze Anglii. To dopiero będzie sądny dzień dla włoskiego szkoleniowca.

Zola przed meczem z Manchesterem United: Piłkarze MU czerpią radość z gry, są oddani i dobrze współpracują jako zespół

A Zinedine Zidane już ponoć czeka (Chelsea to kolejny klub, który chętnie zatrudniłby Francuza). Ciekawe, czy on dogadałby się z piłkarzami...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24