To dopiero pana drugi ekstraklasowy mecz w wyjściowym składzie w tym sezonie. Pierwszy u Ricardo Sa Pinto.
Wiem, że gdyby Andre Martins mógł zagrać z Piastem, to ja mógłbym myśleć co najwyżej o ławce rezerwowych. To świetny zawodnik, ma za sobą świetną rundę. Podczas treningów i w kolejnych spotkaniach zapracował sobie na regularną grę. Myślę, że w najbliższym czasie nie mam co z nim konkurować. Nie zamierzam się jednak poddawać. Muszę korzystać z każdej nadarzającej się okazji i pokazać trenerowi, że może na mnie liczyć.
Tych okazji jest coraz więcej. Czuje się pan pewniej na boisku?
Ostatnio wygraliśmy wszystkie mecze, w których zagrałem, to pozwala na optymizm. Czuję się zdecydowanie lepiej, ale pewność przychodzi wraz z grą. Tej na pewno nie dostanę za darmo, bo oprócz Martinsa na mojej pozycji są jeszcze Domagoj Antolić i Cafu. Pierwszy leczy kontuzję, drugi jest jednym z kluczowych zawodników Legii w tym momencie. To dwaj dobrzy zawodnicy, którzy pod okiem Sa Pinto rozwinęli skrzydła.
Z Piastem po prostu byliście lepsi.
W poprzednim moim meczu w wyjściowej jedenastce z Chrobrym Głogów, mocniej zdominowaliśmy przeciwnika. Teraz było już nieco trudniej. Nie bez powodu Piast plasuje się w czołówce ekstraklasy. Tym bardziej jestem zadowolony z naszej postawy. Strzeliliśmy dwa gole, kontrolowaliśmy przebieg meczu, nie pozwoliliśmy rywalom na oddanie celnych prób. Wykonaliśmy zadanie, które dostaliśmy od trenera i już czekamy na kolejne spotkanie.
Zwycięstwem zakończyliście piłkarski 2018 rok przy Łazienkowskiej.
Bardzo się cieszymy, że wygraną mogliśmy podziękować naszym fanom. Wsparcie kibiców jest dla nas bardzo ważne. Ich obecność czujemy zwłaszcza podczas domowych starć, za co jesteśmy im bardzo wdzięczni. Doping jeszcze mocniej motywuje nas do walki. Z Piastem pokazaliśmy ogromną wolę walki. W pierwszej połowie dobrze graliśmy w piłkę, po przerwie było już nieco trudniej. Rywal postawił na grę długimi podaniami, mocniej ruszył do przodu. Nie miał już nic do stracenia, ale my nie poddaliśmy się i przetrwaliśmy ten najgorszy dla nas okres tego meczu. Myślę, że wygraliśmy zasłużenie.
Piast przyjechał do Warszawy mocno osłabiony.
Gdyby grali w optymalnym ustawieniu, byłoby dużo ciężej o tą wygraną. Nawet bez swoich liderów dobrze się pokazali. Byli bardzo zdyscyplinowani. Próbowali zaskoczyć nas długimi dośrodkowaniami i kontratakami, ale my dobrze radziliśmy sobie w defensywie. Myślę, że to było kluczowe, dlatego zwycięstwa.
A nie szybko zdobyty gol?
On na pewno bardzo nam ułatwił. Z początku stworzyliśmy sobie kilka groźnych sytuacji i mieliśmy do siebie pretensje, że do przerwy nie prowadziliśmy już przynajmniej 2:0. To bardzo uspokoiłoby grę. A tak, gliwiczanie tracili tylko jedną bramkę, głupi błąd i spotkanie mogło rozpocząć się od początku. Ruszyli do przodu, ale my okazaliśmy się bardziej konsekwencji. Trochę czekaliśmy na to drugie trafienie, ale czasem w futbolu trzeba być cierpliwym. Nie przejmować się niepowodzeniami, robić swoje, aż w końcu uda się osiągnąć cel.
Teraz przed Wami spotkanie z ostatnim w tabeli Zagłębiem Sosnowiec.
W ekstraklasie nie ma łatwych meczów. Każdy przeciwnik walczy o zwycięstwo, a często przyjazd mistrza Polski jest dla niego dodatkową motywacją. Nie odpuszcza i tym zaangażowaniem potrafi czasem coś zdziałać. Wszystkie mecze rozpoczynają się od 0:0, nie można więc zlekceważyć rywala. Nie patrzymy na to jakie zajmuje miejsce w tabeli, ilu meczów wcześniej nie wygrał. Podejdziemy do czwartkowego spotkania tak, jak do każdego innego i mam nadzieję, że zakończymy tę rundę wygraną.
Cieszy się pan, że zimowa przerwa tak blisko?
Ta pauza jest mi bardzo potrzebna. Za mną bardzo intensywny rok, nie miałem dłuższej przerwy. Do lutego grałem we Francji i bez żadnych wakacji, rozpocząłem treningi z Legią. Latem również nie było wiele czasu, między starciami w lidze, jeździłem na zgrupowania reprezentacji Luksemburgu. Już potrzebuję oddechu, chwili dla rodziny. Teraz oczywiście skupiam się na meczu z Zagłębiem, ale potem wrócę na kilkanaście dni do domu. Wrócę wypoczęty i z wolą dalszej walki o miejsce w składzie.
W Warszawie jesteś już prawie rok. Czuje się pan tutaj coraz lepiej?
Zdecydowanie. Bardzo dobrze układa się moje życie prywatne. Moja narzeczona przeprowadziła się do Warszawy i bardzo mnie wspiera. Pomogła mi, gdy nie grałem z powodu kontuzji i gdy w poprzednich tygodniach nie wszystko układało się po mojej myśli. Sprawia, że jestem szczęśliwy, dzięki temu też z optymizmem podchodzę do treningów.
Łatwo o niego, biorąc pod uwagę, że jesień zakończycie za Lechią?
Zawsze chcielibyśmy być pierwsi, ale drugie miejsce też jest ok. Za nami słabszy początek, teraz punktujemy coraz lepiej. Przed nami jeszcze wiele meczów, a już w poprzednim sezonie pokazaliśmy, że walczymy do końca. Najważniejsza i tak będzie runda finałowa. Kwestia trofeum rozstrzygnie się w kwietniu i maju.