Dariusz Jaskulski: Arka prezentowała się najgorzej w ekstraklasie [ROZMOWA]

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Fot. Karolina Misztal
Dariusz Jaskulski, były piłkarz Arki Gdynia, Bałtyku Gdynia i Polonii Gdańsk, podsumowuje grę żółto-niebieskich.

Arka Gdynia cudem utrzymała się w ekstraklasie, a niektórzy twierdzą nawet, że tylko dzięki pomocy Zagłębia Lubin. Jakie wnioski powinni wyciągnąć z tego sezonu jej działacze?

Zdecydowanie powinna im się zapalić czerwona lampka ostrzegawcza. Fakty są takie, że Arka w tym sezonie była najsłabszym zespołem w ekstraklasie. Ostatecznie utrzymała się w lidze, ale momentami prezentowała taki futbol, że nie dało się na to patrzeć. Na początku sezonu, po awansie do ekstraklasy, kilka meczów było w wykonaniu żółto-niebieskich ciekawych. Prezentowali fajną piłkę. Jednak runda rewanżowa i spotkania w grupie spadkowej były w jej wykonaniu wręcz fatalne. Arka ma szczęście, że Ruch Chorzów, który piłkarsko do pewnego momentu prezentował się o niebo lepiej od gdynian, popadł w tarapaty finansowe, nie był w stanie płacić piłkarzom i otrzymał ujemne punkty. Gdyby nie ten fakt, ekstraklasy w Gdyni w tym momencie by już nie było.

Komentatorzy i kibice są zgodni, że najbardziej szwankowała gra obronna.

Arka w wielu spotkaniach sama strzelała sobie bramki. Błędy, jakie popełniali obrońcy, były wręcz żenujące. Taka gra na najwyższym poziomie rozgrywek jest całkowicie nie do zaakceptowania.

Były piłkarz Arki Jarosław Kotas stwierdził ostatnio, że żaden z jej aktualnych obrońców nie nadaje się do gry w ekstraklasie i nie dostaliby oni kontraktu nawet w Sandecji Nowy Sącz.

W tym, co powiedział Jarek, jest mnóstwo racji. Obecna obrona Arki to dramat, obraz nędzy i rozpaczy. Na pewno na plus z grona swoich kolegów wyróżniał się Marcin Warcholak. To piłkarz z charakterem, solidny, szybki, zdecydowany w swoich interwencjach, który ma predyspozycje do gry w ekstraklasie. Musi jednak ustabilizować formę. Najbardziej szkoda jest mi Michała Marcjanika. Ten młody chłopak bardzo dobrze rozpoczął sezon, był w formie, zagrał kilka dobrych spotkań, miał szansę dostać powołanie do młodzieżowej reprezentacji Polski trenera Marcina Dorny na odbywające się w naszym kraju mistrzostwa Europy. Potem jednak coś się załamało. Cztery gole samobójcze, strzelone w sezonie, nie wystawiają mu dobrego świadectwa. To rzecz bez precedensu w ekstraklasie.

Za fatalną postawę Arki w obronie nie można jednak winić tylko Marcjanika.

Oczywiście, że nie. Został kozłem ofiarnym i był wyszydzany, lecz trzeba pamiętać, że to jest ciągle młody, mało doświadczony zawodnik, a środek obrony to jedna z najbardziej newralgicznych i odpowiedzialnych pozycji na boisku. Głównym problemem Marcjanika jest, że nie ma się on w Arce od kogo uczyć. Jak ten chłopak ma dobrze grać, skoro przez większość sezonu wystawiano go u boku Krzysztofa Sobieraja, który razem z Rafałem Grodzickim był najsłabszym obrońcą w całej ekstraklasie? Kiedy podczas jednego z meczów usłyszałem z ust komentatora opinię, że Sobieraj jest legendą Arki, to się za głowę złapałem. Tego typu stwierdzeniami obraża się prawdziwe symbole tego klubu, jak Zbigniew Bieliński, Janusz Kupcewicz, czy Dariusz Ulanowski.

To dość mocne słowa. Krzysztof Sobieraj rozegrał w Arce ponad 250 spotkań.

I co z tego? Aby zasłużyć na status legendy, nie wystarczy tylko pograć kilka sezonów. Trzeba jeszcze prezentować odpowiednie umiejętności. Gdzie Sobierajowi do Jacka Pietrzykowskiego, Franka Bochentyna, Stefana Klińskiego, czy innych legendarnych obrońców żółto-niebieskich? To byli prawdziwi defensorzy. Arka za ich czasów słynęła z tego, że trudno było jej strzelić gola. Mogła przegrać 0:1, 0:2, 1:2, ale nie do pomyślenia było, aby kilka spotkań z rzędu miała zostać „powieziona” czwórką, czy piątką, jak to miało miejsce w obecnym sezonie. Do zespołu wchodzili młody Rysiu Szewczyk, Romek Miszewski, ale to wszystko byli dobrzy piłkarze. Tymczasem Sobieraj popełnia mnóstwo błędów i jest po prostu zbyt wolny na grę na najwyższym poziomie rozgrywkowym. Znakomitym podsumowaniem jego postawy była sytuacja z meczu ze Śląskiem Wrocław, kiedy po karygodnej stracie piłki próbował gonić Kamila Bilińskiego. To chyba nawet ja, 20 lat po zakończeniu kariery, biegłbym szybciej od Sobieraja.

Na jakich pozycjach Arka potrzebuje wzmocnień?

Przede wszystkim w defensywie. Zostawiłbym w zespole Marcjanika i Warcholaka, a reszta obrony nadaje się do wymiany. Dla przykładu Tadeusz Socha, czyli obrońca, który jak na polskie realia osiągnął wszystko, bowiem był mistrzem kraju w Śląsku Wrocław i z tym zespołem, a także z Arką, zdobył Puchar Polski, nie prezentuje się na miarę sukcesów, jakie ma w swoim CV. Trudno mi w ogóle zrozumieć, po co go ściągnięto do Gdyni, skoro już wcześniej nie zrobił furory w I-ligowej Bytovii Bytów. To samo dotyczy Damiana Zbozienia, czy Adama Marciniaka. Ich gra, delikatnie mówiąc, nie była przekonująca. Bardzo zdziwiony byłem też postawą Dawida Sołdeckiego. To gracz, który dawniej w Bruk-Becie Termalice Nieciecza, prezentował się pod okiem Czesława Michniewicza solidnie. W Arce jakby zatracił swoje atuty. Nie wiem, może zaszkodził mu nadmorski klimat.

Z Arką wiązani są obecnie tacy piłkarze, jak Tomas Kosut, Adam Danch, czy Dimityr Ilijew. To zawodnicy, którzy są w stanie podnieść poziom drużyny?

Adam Danch na pewno. Gdyby była możliwość, brałbym go w ciemno. Jest to twardy, ograny na poziomie ekstraklasy obrońca, który ma za sobą nawet epizody w reprezentacji Polski. Na pewno prezentował będzie się lepiej od Sobieraja i będzie wsparciem dla Michała Marcjanika. Co do pozostałych dwóch nazwisk mam jednak wątpliwości. Rezerwowy z Wisły Płock i obrońca ze słabego klubu ze Słowacji raczej Arki nie zbawią.

Powszechnie uważa się, że Arka przed sezonem nie trafiła z transferami.

Polityki kadrowej Arki kompletnie nie rozumiem. Zawodnicy ciągle przychodzą i odchodzą, nie widać żadnej stabilizacji. Sprowadzani są gracze drugiego sortu, którzy nie mieszczą się w swoich zespołach. Jarosław Kotas powiedział, że wielu zawodników podpisuje w Gdyni kontrakt, aby trochę zarobić, pomieszkać w fajnym mieście i opalać się na plaży. Nie sposób nie przyznać mu racji. Ci gracze na pewno nie będą umierać za żółto-niebieskie barwy. Piłkarze Arki narzekali też ostatnio, że zarabiają najmniej w całej lidze. Dla mnie jest to śmieszne. A ile chcieliby zarabiać, jeśli byli najsłabszym zespołem w ekstraklasie? Jeśli komuś się nie podoba w Gdyni, może iść do Legii Warszawa, albo Lecha Poznań. Tyle tylko, że w takich zespołach żaden z graczy Arki nie ma czego szukać. Mateusz Szwoch i Dariusz Formella wracają tam właśnie z wypożyczenia i mogę się założyć, że nie zaistnieją w tych drużynach.

Z drugiej strony ekstraklasa brutalnie zweryfikowała wychowanków Arki. Dla przykładu Michał Nalepa na stałe został przyspawany do ławki rezerwowych. Gdzie więc Arka ma szukać nowych piłkarzy?

To nie jest pytanie do mnie. W Arce pracują uznani w kraju fachowcy, jak Edward Klejndinst, czy Michał Globisz. Drugi z nich święcił wielkie sukcesy w futbolu młodzieżowym. Nie wierzę, że osoba takiego pokroju nie jest w stanie wypatrzyć młodego talentu, wyłowić perełki, gracza głodnego gry w ekstraklasie i sprowadzić go do Arki. Gdyński klub powinien bazować na promowaniu zdolnych graczy i sprzedawaniu ich z zyskiem. Wracając do Michała Nalepy, zawodnik ten był jednym z najlepszych w I lidze, jednak w ekstraklasie nie dostał prawdziwej szansy. Dla mnie jest to niezrozumiałe. Nie sądzę, aby Nalepa odbiegał umiejętnościami choćby od Antoniego Łukasiewicza, który często występował w pierwszym składzie. Sprowadzono dla przykładu Josipa Barisica, który, jak się okazało, jest średnio przygotowany do gry. Nie pomógł on zespołowi. A czym on się różni od takiego Maksymiliana Hebla, który wypożyczony jest do Chwaszczyna? Chyba tylko tym, że ma wielokrotnie wyższy kontrakt. W Arce jedynym, prawdziwym wygranym sezonu jest Rafał Siemaszko. Chłopak, który pracował kiedyś w stoczni, aby związać koniec z końcem, pokazał, jak trzeba grać i walczyć.

Mecze z Wigrami Suwałki udowodniły, że gracze z niższych lig nie muszą odbiegać poziomem od tych z ekstraklasy.

Tak to właśnie wyglądało. Dziwię się działaczom Arki, że nie zainteresują się takimi zawodnikami, jak Damian Kądzior, czy Kamil Zapolnik. W meczu w Gdyni byli oni najlepsi na boisku, nierzadko ośmieszając ekstraklasowych graczy Arki.

Jak może porównać Pan siłę dzisiejszej Arki do tej z początku lat 80-tych, w której debiutował Pan w ekstraklasie?

Nie ma w ogóle o czym dyskutować. Podczas jednego z ostatnich meczów rozmawiałem na ten temat z Czesławem Boguszewiczem, który w Arce był moim trenerem. Doszliśmy do wniosku, że 90 procent obecnych piłkarzy klubu do szatni z lat 80-tych mogłoby wejść co najwyżej, aby wziąć autograf od prawdziwych gwiazd, jak Janusz Kupcewicz, czy Zbigniew Bieliński. Wypada tylko pozdrowić oldboyów Arki i Bałtyku, bo to byli piłkarze. Graczom Arki zalecałbym, aby przeszli się kiedyś na noworoczny mecz dawnych zawodników obu klubów, a od niektórych z nich jeszcze dziś uczyć mogą się techniki.

Czego spodziewać można się po Arce w przyszłym sezonie?

Jeśli nic się nie zmieni, a polityka kadrowa będzie wyglądała tak samo, jak obecnie, Arkę znowu czeka trudna walka o utrzymanie. Klub ten nie może bazować tylko na pomocy ze strony miasta. Trzeba pozyskać możnych sponsorów i kontraktować zawodników, którzy zapewnią jakość, szczególnie w kontekście występu w europejskich pucharach. Arka nie może obecnie porównywać się do Lechii, którą stać, aby płacić niektórym piłkarzom ponad 100 tys. zł miesięcznie. Wypada tylko żałować, że okres, kiedy klub sponsorował pan Ryszard Krauze, wówczas jeden z najbogatszych Polaków, został zmarnowany. Wtedy była okazja, aby zbudować naprawdę silny zespół, który zaistnieje na dłużej w ekstraklasie.

TRZY WRZUTY. Arka zadowolona, Lechia z poczuciem zmarnowanej szansy

dziennikbaltycki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Dariusz Jaskulski: Arka prezentowała się najgorzej w ekstraklasie [ROZMOWA] - Dziennik Bałtycki

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24