Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dominik Wasiak: W pewnym momencie trzeba było ładnie się pożegnać i zacząć grać gdzieś indziej

Joanna Sobczykiewicz
Joanna Sobczykiewicz
Dominik Wasiak dołączył do trzecioligowego Sokoła Ostróda ze Stomilu Olsztyn.
Dominik Wasiak dołączył do trzecioligowego Sokoła Ostróda ze Stomilu Olsztyn. Marlena Penc
Dominik Wasiak dołączył do trzecioligowego Sokoła Ostróda ze Stomilu Olsztyn w ostatnim dniu okienka transferowego. To nie przypadkowy wybór, ponieważ młody zawodnik idzie w ślady swojego taty, który w przeszłości także grał dla Sokoła. 17-letni wychowanek olsztyńskiego klubu zapewne nie tak wyobrażał sobie jesień w Fortuna 1. Lidze, bo po zmianie szkoleniowca stracił szansę na grę, jednak jak sam powtarza, nie ma o to pretensji do trenera. — Trener Zajączkowski nie uwzględniał mnie w swoim planie i trzeba było ładnie się pożegnać i zacząć grać gdzieś indziej — komentuje Wasiak.

Po wpisaniu Twojego imienia i nazwiska w sieci nie pojawia się wiele odnośników, wobec tego, przedstaw się krótko kibicom i powiedz, jak zaczęła się Twoja przygoda z piłką. 

— Tata był zawodnikiem Sokoła i pochodził właśnie z Ostródy. Można powiedzieć, że przeszło to z pokolenia na pokolenie, bo najpierw na brata, a potem też i na mnie. Najpierw grałem z bratem i jego kolegami na podwórku, a koniec końców w wieku 10 lat dołączyłem do Akademii Stomilu Olsztyn. Tak to się właśnie zaczęło i wciąż trwa. Dwa lata temu podpisałem profesjonalny kontrakt w Jagiellonii Białystok. Otrzymuję też kolejne propozycje, więc idę cały czas w kierunku piłki i nie zamierzam tego zmieniać.

W marcu podjąłeś trudną decyzję i zdecydowałeś przenieść się do trzecioligowego Sokoła Ostróda. Masz dopiero 17 lat. Dlaczego właśnie teraz postanowiłeś zakończyć etap piłki juniorskiej na rzecz seniorskiej?
— Po powrocie z Jagiellonii, podpisałem kontrakt z pierwszoligowym Stomilem Olsztyn. Marzyłem, by zagrać w 1. Lidze, ale na tamtą chwilę, nie było takiej możliwości. Wiadomo, jak niedobrze działo się w Stomilu. Ostróda jest mi bliska z kilku powodów. Mam tu rodzinę, a i mój tata grał dla Sokoła. Oferta leżała na stoliku, więc stwierdziłem, że przenosiny będą dobrym ruchem, by zrobić krok do przodu w kierunku piłki seniorskiej.

Zostańmy na chwilę przy temacie Stomilu. Sporo mówiło się o fatalnej sytuacji, w jakiej znalazł się klub. Jaka atmosfera panowała wtedy wśród zawodników?
— W Stomilu atmosfera w szatni zawsze jest dobra, nieważne czy są pieniądze, czy ich nie ma, a przecież różnie to bywało, bo niektórzy nie dostawali pensji przez pół roku. Czasami zdarzało się, że były jakieś strajki, ale one stają się coraz częstsze w świecie piłkarskim. Pomimo tego, atmosfera w szatni naprawdę była dobra. Nie wiem natomiast, jak w zarządzie, bo nigdy głębiej tam nie wchodziłem.

Nie przeszła Ci przez głowę myśl, że przy tak słabych wynikach, rotacja w składzie będzie większa, a Ty w końcu otrzymasz szansę?— Sytuacja w Stomilu była bardzo ciężka. Z powrotem do Olsztyna sprowadzili mnie trener Kamil Kiereś z prezesem Mariuszem Borkowskim. Wiadomo, jak to jest w piłkarskim świecie. Raz jest trener, który cię widzi w kadrze, a potem przychodzi drugi, który już dla ciebie tego miejsca nie znajdzie. U trenera Kieresia zagrałem w kilku sparingach. Byłem nawet blisko złapania kilku pierwszych minut w 1. Lidze, a nagle zmienił się trener i tak jakby trzeba było zaczynać od zera, bo przyszedł szkoleniowiec z inną wizją. Nie mogę jednak mieć o to pretensji do trenera Piotra Zajączkowskiego.

Nie sposób nie zauważyć, że trener Zajączkowski nie jest zwolennikiem stawiania na młodzież.— To na pewno. Widać, że obecnie w Stomilu w podstawowej jedenastce gra tylko jeden młodzieżowiec, bo musi, a to wynika z przepisów. Gdyby nie musiał, to nie wiem, jakby było, jednak Kuba Mosakowski jest dobrym zawodnikiem i trzymam za niego kciuki. Myślę, że to też był powód, dla którego zmieniłem klub. Trener Zajączkowski nie uwzględniał mnie w swoim planie i trzeba było ładnie się pożegnać i zacząć grać gdzieś indziej.

Najtrudniejszy moment dla Stomilu to grudzień i styczeń. Nikt nie wiedział, czy klub wystartuje wiosną w lidze. Masowo odchodzili też piłkarze. Mówiło się, że sporo będzie zależało od młodzieży, szczególnie wychowanków. Nie jesteś zawiedziony, że stało się zupełnie inaczej?— Od przełomu grudnia i stycznia, tak jak mówisz, była jedna, wielka niewiadoma. Raz trenowaliśmy, raz nie, miały miejsce strajki, a i nie wiedzieliśmy, czy będą pieniądze na start w rundzie wiosennej. Całe szczęście się znalazły. Czy czuję się zawiedziony? Raczej nie. Z tyłu głowy miałem myśli, że może tak być, ale przez okres przygotowawczy robiłem swoje. Właśnie dlatego teraz ciężej o grę w Sokole, bo przyszedłem w ostatnim dniu okienka transferowego i trzeba odczekać, aż dostanę swoją szansę. W piłce musisz być przygotowany na wszystko.


Czytasz komentarze na swój temat?— Staram się tego nie robić. Wiadomo, czasami ktoś z rodziny lub znajomych coś powie, ale raczej nie czytam artykułów na swój temat. Nie chcę mieć miliona doradców. Mam swoich najbliższych, czyli rodzinę, menadżera i tym tokiem idę. Zdarzają się różne sytuacje, bo mam rodzinę w Ostródzie i czasami ludzie o mnie pytają, a potem babcia czy dziadek dzwonią do mnie i mi o tym opowiadają, ale jak już wspomniałem, staram się tego nie czytać.

Pytam, bo wielu kibiców związanych ze Stomilem było zdziwionych, że odszedłeś do Sokoła definitywnie, a nie na przykład na wypożyczenie. — Mogli być trochę zaskoczeni tym faktem, że nie jestem wypożyczony, bo w końcu jestem młodym zawodnikiem, a przede wszystkim mam status wychowanka Stomilu i pewnie liczyli, że będę w klubie na lata. Jak nie teraz, to może za pół roku, a jak nie za pół roku, to odpalę za rok i będę grał, czyli stanie się coś podobnego, jak w przypadku Kuby Mosakowskiego.

Masz wrażenie, że w pewnym momencie coś potoczyło się nie po Twojej myśli i powinieneś być teraz w innym miejscu?— Na razie jestem młodym zawodnikiem. Cieszę się, że jestem zdrowy i nie mam żadnej kontuzji. Ostatnio przytrafiły mi się problemy z kostką, które ciągną się za mną od dłuższego czasu, ale trener ma mnie do swojej dyspozycji. Czy chciałbym więcej? Fajnie by było, ale szczerze? Wolę poczekać, a zadebiutować w 1. Lidze za rok i w niej grać niż zadebiutować powiedzmy dwa lata temu i skończyć znów w juniorach, jak zdarzało się w niektórych przypadkach.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dominik Wasiak: W pewnym momencie trzeba było ładnie się pożegnać i zacząć grać gdzieś indziej - Gol24

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24