Zaledwie dziewiętnastu zawodników wziął do Białegostoku Aleksandar Vuković. Wobec sprzedaży Sandro Kulenovicia i Carlitosa, kontuzji m.in. Williama Remy’ego czy Kacpra Kostorza, a także powołania Marko Vesovicia do reprezentacji Czarnogóry (obrońca nie zdążył wrócić do Warszawy przed wyjazdemna Podlasie) szkoleniowiec Legii nie miał pełnej dowolności przy ustalaniu składu. Na ławce podczas piątkowego spotkania miał jednego piłkarza mniej niż Ireneusz Mamrot. Jak się szybko okazało, przez większość meczu miał również jednego mniej na boisku.
Bardzo szybko dwie żółte i w konsekwencji czerwoną kartkę obejrzał Luis Rocha. Lewy obrońca nie nadążał za kontratakami dopingowanej głośno przez trybuny Jagiellonii. O jeden wślizg za dużo i prowadzący to spotkanie Szymon Marciniak usunął go z murawy jeszcze w pierwszej połowie. To poskutkowało także zejściem Domagoja Antolicia. Vuković zdecydował się na bezpieczny wariant z czterema nominalnymi obrońcami wpuszczając Mateusza Wieteskę.
Choć tak naprawdę nie musiał, bo Wojskowi nawet w dziesiątkę byli stroną przeważającą. Dłużej utrzymywali się przy piłce oraz na połowie rywala, Podczas gdy Radosław Majecki praktycznie nie musiał interweniować, kolejne próby często straszyły Damiana Węglarza. Strzały Valeriana Gvilii czy Luquinhasa w większości były niecelne, lecz pomysłów na ofensywne akcje Legii z pewnością nie brakowało.
Zwłaszcza w drugiej połowie. Gospodarze nie wykorzystali przewagi zawodnika ani entuzjazmu Bartosza Bidy, który przed przerwą wyróżniał się in plus na tle kolegów, lecz przeszli do defensywy. Wojskowi natomiast nie ustawali w atakach. Jeszcze aktywniejsi w ofensywie niż w pierwszej części spotkania długo nie wypuszczali swoich rywali z ich połowy. Ich widoczna przewaga opadła właściwie dopiero na kwadrans przed końcem gry, ale nie miała wpływu na wynik. Stosunkowo rzadko pod piłką pokazywał się Jarosław Niezgoda, nielepiej wyglądał jego następca – Jose Kante.
Zdecydowanym liderem Legii w ofensywie był w tym spotkaniu Gvilia. Jak na razie najlepszy pośród sprowadzonych przed sezonem zawodników, nie rozczarował i teraz. Nawet przez te kilka minut, które był zmuszony rozegrać w miejsce Rochy na lewej obronie. W Białymstoku próbował z dystansu, obsłużył swoich partnerów naprawdę dobrymi piłkami. Kante czy Cafu okradli go jednak z asyst.
Mamrot widział, że to jego podopieczni są słabszą stroną, w końcówce zwiększył więc siłę w defensywie wpuszczając Martina Kostala. Bo patrząc na obraz tego spotkania, wynik 0:0 zdecydowanie bardziej powinien ucieszyć białostoczan. Dawał punkt, a to z kolei na moment pozwalało zasiąść w fotelu lidera ekstraklasy.
Piłkarze Jagiellonii bynajmniej zadowoleni nie byli. W starciach białostoczan z Legią nikogo remis nie satysfakcjonuje. Tym bardziej gry prawie godzinę gra się w przewadze. Frustracja rosła, w końcówce doszło do przepychanek między zawodnikami obu ekip. Posypały się żółte kartoniki, ale trafień jak nie było, tak nie było. Choć Gvilia po prostu na co najmniej jedną zasłużył.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?