Ekstraklasa. Patryk Stępiński (Wisła Płock): Ważna wygrana z Górnikiem, ale świętować będziemy mogli dopiero w sobotę

Kaja Krasnodębska
Kaja Krasnodębska
Andrzej Banas / Polska Press
Choć nie był kontuzjowany, w ekstraklasie nie grał ponad pół roku. Wrócił we wtorek z uwagi na uraz Jake'a McGinga. Bardziej niż ze swojej gry Patryk Stępiński cieszył się jednak ze zwycięstwa nad Górnikiem Zabrze. By się utrzymać Wisła Płock potrzebuje punktu z Zagłębiem Sosnowiec.

Prawie pół roku czekał na występ na ligowych boiskach Patryk Stępiński. Jesienią, gdy konkurencja na boku obrony była nieco mniejsza, rozegrał dziesięć spotkań w Lotto Ekstraklasie. Po zimowej przerwie nie pojawił się na murawie ani razu. Aż do wtorku, kiedy to w drugiej połowie zastąpił Jake'a McGinga. Swój powrót może zaliczyć do udanych: Wisła Płock pokonała Górnika Zabrze 1:0 i wciąż pozostaje w walce o utrzymanie. - Dzisiaj trzeba było się na tym boisku w końcu pojawić - śmiał się 24-latek. - Cieszę się bardzo z powodu. Podczas treningów, bez względu na to z jakim sztabem szkoleniowym przyszło nam pracować, starałem się dać sygnał, że jestem gotowy, w każdej chwili trener może na mnie liczyć nie tylko na ławce, ale przede wszystkim na boisku. W Zabrzu wreszcie się udało.

Swoją szansę otrzymał w 66. minucie, gdy McGinga dopadł uraz. Australijczyk, który w Płocku pojawił się pod koniec zimowego okienka transferowego, od swojego przyjścia nie opuszcza pierwszego składu Nafciarzy. Również to sprawia, że Stępiński oglądał kolejne wiosenne spotkania z ławki rezerwowych. - Jake zgłosił kontuzję, prosił o zejście z boiska. Na pewno w takim spotkaniu dla obrońcy ważne jest, żeby się dobrze wprowadzić. Myślę, że mi to się udało. Ważniejsze jednak, że udało nam się dotrzymać prowadzenie do końca, za co brawa dla całego zespołu - chwalił drużynę Polak. - Dla mnie jako defensora istotne także to, że udało nam się zagrać na zero z tyłu. Przed ostatnim meczem znajdujemy się w o tyle komfortowej sytuacji, że wszystko zależy od nas. Musimy jak najlepiej przygotować się do sobotniego meczu. Obyśmy mieli okazję do świętowania utrzymania w ekstraklasie.

Choć Gruzin zdobył bramkę już na samym początku spotkania, nie był to łatwy mecz dla przybyłych z Płocka gości. - Jesteśmy zadowoleni, że w pierwszej połowie, mimo wagi tego meczu, udawało nam się grać w piłkę. Nie wybieraliśmy jedynie tych najbezpieczniejszych rozwiązań jak długie podania, ale staraliśmy rozgrywać piłkę, ryzykować. To nam dało dużo pewności na kolejne minuty i przed nadchodzącym spotkaniem z Zagłębiem Sosnowiec - mówił Stępiński.

Górnik ruszył do ataku zwłaszcza po przerwie. Długimi minutami nie wypuszczał płocczan z ich pola karnego. - W końcówce więksi zawodnicy, jak Dani Suarez czy Paweł Bochniewicz poszli do przodu. Starali się zaskoczyć nas dłuższymi podaniami, ale nam udało się powstrzymać ich przed wyrównaniem. Tak samo zatrzymaliśmy Igora Angulo. Wiadomo, że Hiszpan świetnie gra na linii spalonego, bez problemu dochodzi do sytuacji. Nie bez powodu jest liderem klasyfikacji strzelców, a we wtorek nie zdołał pokonać naszego bramkarza.

Przed startem wtorkowego meczu Nafciarze plasowali się na przedostatniej pozycji, jednak trzy punkty zdobyte w Zabrzu po bramce Giorgi Merebashviliego, pozwoliły im przeskoczyć w tabeli Miedź Legnicę. Beniaminek przegrał ze Śląskiem Wrocław i do ekipy Leszka Ojrzyńskiego traci trzy oczka. Wiśle do utrzymania wystarczy więc zaledwie oczko z zamykającym tabelę Zagłębiem Sosnowiec. - Teraz musimy jak najszybciej odnowić się i dobrze przygotować się do meczu. Wyniki ułożyły się tak, że wystarczy nam w nim remis, ale na pewno zagramy o zwycięstwo. Walczymy o trzy punkty, a potem będzie czas na radość - zapowiadał były piłkarz Widzewa Łódź.

Przed laty w barwach dzisiejszego drugoligowca żegnał rozgrywki ekstraklasy. Teraz liczy, że uda się uniknąć powtórki. - Dla wielu zawodników jest to pierwsza taka sytuacja, że muszą walczyć o utrzymanie. Jeszcze rok temu walczyliśmy przecież o awans do europejskich pucharów. Wówczas presja była zupełnie inna. Teraz kolejne spotkania mają znacznie większy ciężar gatunkowy.
Jeszcze kilka kolejek temu wydawało się, że Nafciarze unikną walki o utrzymanie do ostatniej kolejki. Leszek Ojrzyński w swoich pierwszych czterech spotkaniach zdobył dwanaście oczek. - Wówczas wydawało się, że jesteśmy bardzo blisko utrzymania. Kolejne tygodnie wszystko skomplikowały, z powrotem wylądowaliśmy w strefie spadkowej. Na pewno w takich momentach ważne jest, aby nie chodzić ze spuszczoną głową, zachować dobrą atmosferę w drużynie. To nam się udało. Wyszliśmy na boisko skoncentrowani i osiągnęliśmy nasz cel.

Po raz kolejny musieli poradzić sobie bez swoich podstawowych zawodników. W Zabrzu z powodu kartek zabrakło Ariela Borysiuka, natomiast urazy wykluczyły m.in. Igora Łasickiego, Marcela Zapytowskiego czy Thomasa Daehne. W bramce ponownie stanął więc Bartłomiej Żynel. - Dla niego na pewno były trudne spotkania. Wskoczył do bramki po dłuższej przerwie, ale we wcześniejszych meczach przeciwko Lechii Gdańsk pomagał nam w wielu momentach - komentował Stępiński. - Byliśmy więc spokojni, że i teraz pomoże nam w osiąganiu dobrych wyników. On też ma w sobie taki spokój wewnętrzny, nie pokazuje emocji. Wielkie brawa dla niego za mecz w Zabrzu. Ma duży udział w zdobyciu tych trzech punktów. Myślę, że wraz z regularną grą, ze spotkania na spotkanie będzie wyglądał jeszcze lepiej i w nowym sezonie Thomas Daehne będzie musiał udowodnić swoją wartość, by wrócić do składu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dni Lawinowo-Skiturowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24