Zespół z Łańcuta na pewno nie był faworytem tego spotkania, ale od samego początku widać było, że gospodarze są niesamowicie umotywowani i nakręceni dopingiem kibiców, którzy bardzo licznie stawili się na czwartkowym pojedynku.
Na samym początku łańcucianie imponowali skutecznością i mocno postawili się faworyzowanemu Śląskowi. Zespół trenera Marka Łukomskiego szybko objął prowadzenie i, choć nie zdołał zbudować przewagi, to nie pozwalał gościom na wytrącenie ich z tego dobrego rytmu. Gdy po dwóch trafieniach Delano Spencera zrobiło się 14:9, trener wrocławian Andriej Urlep poprosił o przerwę, która rzeczywiście przyniosła efekt, bo przyjezdni stopniowo doganiali Sokoła, a na sam koniec I kwarty wyszli na prowadzenie. Gdy na początku kolejnej odsłony Bibbs trafił za trzy, wydawało się, że to może być koniec ambitnej gry gospodarzy. Jednak nic z tych rzeczy - Sokół nie pozwalał odskoczyć Śląskowi i po trzy i pół minuty gry doprowadził do remisu (29:29). Wyrównana walka trwała do końca II kwarty i na przerwę mistrzowie Polski mieli już tylko punkt przewagi (46:45).
Zaraz na początku drugiej połowy na prowadzenie łańcucian wyprowadził Ray Thornton celnym rzutem za trzy punkty. Wprawdzie Śląsk jeszcze odpowiedział i odzyskał minimalną przewagę, ale Sokół ponownie uwierzył, że można wygrać z Wrocławiem po celnym wsadzie Mateusza Bręka znowu miał dwa punkty przewagi. Stało się to na niewiele ponad siedem minut przed końcem III kwarty i od tego momentu Sokół nie oddał już prowadzenia do końca tej części spotkania. Tuż przed końcową syreną skutecznie z dystansu rzucił Marcin Nowakowski i miejscowi mieli sześć punktów przewagi (67:61). Na początku IV kwarty za trzy punkty trafił Kolenda, a potem skutecznym wsadem popisał się Ramljak i przewaga gospodarzy stopniała do zaledwie punktu. Mimo to Sokołowi nie zabrakło wiary i cały czas utrzymywała się przewaga łańcucian, a coraz częściej mylił się Śląsk. W połowie decydującej kwarty, po trafieniu Sandersa, Sokół prowadził 81:73 i sensacyjna wygrana stawała się coraz bardziej realna. Na minutę przed końcem wsadem popisał się James Eads i miejscowi uciekli już na dziesięć punktów. Emocje były jednak do końca, bo Śląsk zdołał jeszcze doskoczyć do Sokoła na pięć punktów (87:82). Gdy do końca pozostawały już sekundy trener Urlep poprosił jeszcze o przerwę, a kibice Sokoła nerwowo spoglądali na tablicę, na której widniał wynik (90:82). Zaraz potem za trzy trafił Justice, ale na więcej wrocławian nie było już stać i ich pierwsza porażka w sezonie stała się faktem!
Rawlplug Sokół Łańcut - WKS Śląsk Wrocław 92:85
Kwarty: 21:23, 24:23, 22:15, 25:24.
Sokół: Spencer 19 (2x3), Thornton 17 (1x3), Bręk 4, Sanders 22 (2x3), Kemp 4 oraz Struski 0, Wrona 4, Eads 12 (2x3), Kołodziej 2, Nowakowski 5 (1x3), Szczypiński 3. Trener Marek Łukomski.
Śląsk: Martin 24 (1x3), Gołębiowski 2, Dziewa 20, Ramljak 10 (2x3), Nizioł 13 (1x3) oraz Kolenda 5 (1x3), Parakhouski 0, Tomczak 2, Bibbs 3 (1x3), Justice 6 (1x3). Trener Andrej Urlep.
Widzów 1200.
Wspaniałe show Harlem Globetrotters w Tauron Arenie Kraków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?