Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

GKS Katowice w końcu wygrał u siebie. Znicz nadal nie odpalił

psz, Sylwester Grochal
Grzegorz Goncerz strzelił 50. gola w barwach GKS-u Katowice
Grzegorz Goncerz strzelił 50. gola w barwach GKS-u Katowice Lucyna Nenow / Polska Press
Aż czterech meczów u siebie potrzebowała GieKSa, by pierwszy raz wygrać. Dzisiaj katowiczanie byli wyraźnie lepsi od Znicza Pruszków i bez większych problemów (zwycięstwo 2:0) dopisali do swojego dorobku komplet punktów.

Piłkarze GKS-u Katowice w ostatnim czasie nie rozpieszczali swoich kibiców wynikami a także stylem gry. Dziś jednak zobaczyliśmy najlepszy GKS w tym sezonie. Od początku meczu z outsiderem gospodarze ruszyli do zdecydowanych ataków. Podopieczni trenera Jerzego Brzęczka atakowali zwłaszcza prawą stroną boiska, gdzie szaleli Alan Czerwiński, a także Paweł Mandrysz. Ten ostatni miał jako pierwszy okazję, by otworzyć wynik spotkania, ale zamiast w dogodnej sytuacji uderzać na bramkę Piotra Misztala, zdecydował się na podanie w efekcie czego zagrał niedokładnie.

Ataki GKS-u nasilały się z każdą minutą. Swoich sił próbowali uderzeniami z dalszej odległości Tomasz Foszmańczyk, a także Andreja Prokić, którym zabrakło jednak precyzji. Gospodarze dopięli swego w 33 minucie. Z rzutu rożnego dośrodkowywał Czerwiński, następnie głową piłkę zgrał Praznovsky, a lot piłki przeciął jeszcze krytykowany w ostatnich tygodniach Grzegorz Goncerz i pokonał bramkarza gości. To był pierwszy gol napastnika GKS-u w sezonie 2016/2017.

Po chwili mogło być już 2:0. Goncerz świetnie odegrał do Foszmańczyka, który trafił tylko w słupek. Znicz Pruszków był bardzo zagubiony w pierwszej połowie. Podopieczni Andrzeja Prawdy mieli spore problemy by przekroczyć własną połowę, ale w 41. minucie powinni doprowadzić do wyrównania za sprawą Aleksandra Jagiełły. Pomocnikowi gości zabrakło niewiele, by po kontrze wyrównać stan meczu. Niewykorzystana sytuacja zemściła się na beniaminku tuż przed zejściem do szatni. Kolejna szarża prawą stroną Czerwińskiego zakończyła się precyzyjnym uderzeniem Foszmańczyka na dalszy słupek.

Po zmianie stron tempo spotkania wyraźnie spadło. GKS nie atakował już z takim zacięciem, widać było, iż gracze gospodarzy są zadowoleni z wypracowanej przewagi. Nie oznacza to jednak, że nie stwarzali sobie szans do kolejnej bramki. Po raz drugi na listę strzelców mógł wpisać się Foszmańczyk, ale będąc na wprost bramki fatalnie spudłował. W odpowiedzi szczęścia uderzeniem z dalszej odległości szukał Przemysław Kita, ale bezrobotny w tym spotkaniu Mateusz Abramowicz spokojnie odprowadził piłkę wzrokiem.

Ostatnie minuty spotkania to w dużej mierze wyczekiwanie i jednych i drugich na końcowy gwizdek. Na pięć minut przed końcem goście byli jeszcze bliscy zdobycia kontaktowej bramki, ale uderzenie głową Niewulisa spokojnie wyłapał Mateusz Abramowicz. Była to ostatnia warta odnotowania szansa stworzona przez graczy obu drużyn w tym spotkaniu. Tym samym GKS po raz pierwszy w tym sezonie mógł cieszyć się z trzech punktów wywalczonych przed własną publicznością. Dla ekipy beniaminka porażka w Katowicach była już czwartą w tym sezonie. Na razie zderzenie z pierwszoligową rzeczywistością jest dla podopiecznych Andrzeja Prawdy bardzo brutalne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: GKS Katowice w końcu wygrał u siebie. Znicz nadal nie odpalił - Gol24

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24