Henryk Żyto - Z Nim czarny sport miał kolory. Mało kto ścigał się tak długo [wspomnienie]

Adam Mauks
Henryk Żyto był jednym z symboli gdańskiego żużla. Starsi kibice bardzo Go lubili i szanowali.

Młodszych kibicom nazwisko Żyto nie mówiło zbyt wiele. Owszem, gdzieś ktoś o Nim słyszał od taty czy dziadka, ale powiedzieć lub napisać coś o Nim dla tych z krótszym żużlowym stażem nie byłoby łatwo. Chociaż zawsze jest Internet... I właśnie postać Henryka Żyty idealnie wpisuje się w czasy sprzed Internetu, gdzie wiedzę o sportowcach czerpało się tylko z prasy, radia i telewizji. A w tych mediach Pan Henryk był częstym gościem.

Tajemniczy plastron z uśmiechniętą pszczołą

Do Gdańska trafił w 1965 roku po dwunastu latach ścigania się na żużlu w Unii Leszno. W międzyczasie były starty na Wyspach Brytyjskich w barwach Coventy Bees. Dopiero po latach dowiedziałem się do kogo należał charakterystyczny żółty plastron z uśmiechniętą pszczołą. Często widywałem go w klubowym warsztacie Wybrzeża przy stadionie. Bo tam, jak wielu innych chłopców z Dolnego Miasta, spędzałem wolne chwile wpatrując się jak żużlowcy i mechanicy dłubią przy maszynach przygotowując je do niedzielnego meczu. W latach 60. tak dobrych i doświadczonych zawodników jak Żyto w Gdańsku nie było wielu. Pan Henryk miał już na koncie złoty medal drużynowych mistrzostw świata z 1961 roku. A w pierwszym sezonie po przenosinach z Leszna do Gdańska, Wybrzeże zostało II wicemistrzem Polski. Henryk Żyto był wówczas niepodważalnym filarem gdańskiej drużyny. Jeździł odważnie, ale zawsze fair. Wiedział, że nie jest sam na torze. Nigdy nie był też sam w parku maszyn, bo zawsze wokół niego gromadzili się młodsi koledzy, którzy nie tylko uczyli się od Niego żużla, ale także słuchali z otwartymi ustami barwnych opowieści Pana Henryka. Miał o czym opowiadać, bo dzięki swojej pasji do „czarnego sportu” zjeździł kawał świata. Przy Nim nikt się nie nudził - wspominają dawni koledzy z toru i kibice, z którymi zawsze chętnie porozmawiał, złożył autograf na programie czy zapalił papierosa.

Pamiętam jeden z turniejów w Gdańsku, kiedy Henryk Żyto był już trenerem. Zawody były międzynarodowe, co wówczas nie było tak częste jak dziś, więc kibiców na stadionie Wybrzeża było mnóstwo. Żaden z gości w parku maszyn nie czuł się samotnie, bo w każdej chwili mógł liczyć na towarzystwo i pomoc Pana Henryka. Ponieważ żaden metr gdańskiego toru nie miał przed Nim tajemnic, oprowadzał po nim zagranicznych żużlowców. Jak dziś widzę uśmiechniętą twarz, lekko kręcone - już wówczas - siwe włosy - niewysokiego Pana Henryka, który w swoich ulubionych drewniakach szybkim krokiem, żywo gestykulując sprawiał wrażenie gospodarza imprezy. A fińscy żużlowcy Markku Haapala i Seppo Palomaki słuchali go jak natchnieni.

Na kłopoty Henryk Żyto

Wybrzeże ma Mu dużo do zawdzięczenia, bo oddał mu swój czas, wiedzę, zapał i wytrwałość. Mało kto na polskich torach żużlowych ścigał się tak długo jak Henryk Żyto. Zaczynał w pierwszej połowie lat 50., by skończyć jeździć w zupełnie innej epoce - na początku lat 80. A jednak zawsze dawał sobie radę i nigdy nie odmawiał swojej pomocy klubowi. Wybrzeże często było w ligowych tarapatach, ale On - nawet kiedy był już mocno zmęczony jazdą na torze i wolał skupić się na pracy trenerskiej - zawsze dawał wpisać swoje nazwisko do programu zawodów. A jeśli już tam był, to walczył na całego. Bo Jego żużel na tym polegał. Za to uwielbiali Go kibice, którzy przychodzili na stadion przy ul. Elbląskiej. Bez Henryka Żyty nie będzie to ten sam stadion...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Henryk Żyto - Z Nim czarny sport miał kolory. Mało kto ścigał się tak długo [wspomnienie] - Dziennik Bałtycki

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24