Inauguracje wiosny Pogoni. Czech irytował, Słowak się chował, a Węgier witał

Sebastian Szczytkowski
Marcin Robak podczas meczu Pogoni z Lechem (1:1)
Marcin Robak podczas meczu Pogoni z Lechem (1:1) Sebastian Wołosz
Pięć lat temu Pogoń pokonała Piasta na starcie rundy wiosennej. Od tego czasu wszystkie jej inauguracje miały dramaturgię.

To były miłe złego początki dla Marcina Sasala. Pozycja trenera wydawała się być niepodważalna. Po rundzie jesiennej Pogoń była faworytem do awansu do Lotto Ekstraklasy. 17 marca 2012 roku Portowcy rozpoczęli wiosnę zwycięstwem 2:1 z Piastem Gliwice, a jedyne z czego musiał tłumaczyć się Sasal, to dlaczego nie odebrał osobiście statuetki dla najlepszego trenera w regionie. Problem w tym, że wygrana z Piastem była ostatnią tego szkoleniowca i Pogoń do elity wprowadził Ryszard Tarasiewicz.

Portowcy byli w tym starciu piekielnie skuteczni. Odpowiedzieli dwoma golami na jednego... Mateusza Matrasa. Wówczas pomocnik Piasta, a dziś Pogoni, pokonał Radosława Janukiewicza po rzucie wolnym. Dwie żółte karki otrzymał Jan Buryan, który musiał opuścić boisko. Czech szczególnie irytował szczecinian.

- Kopał nie tylko mnie, ale też innych chłopaków. Ten facet powinien w każdym meczu zobaczyć czerwoną kartkę. Naprawdę nie chcę nikomu ubliżać, ale w lidze stawia się na kogoś takiego, a nie na młodych Polaków, którzy na pewno grają w piłkę lepiej od niego - mówił Robert Kolendowicz.

Obecnie Kolendowicz jest koordynatorem w akademii Pogoni, a Buryan zakończył karierę, natomiast Portowcy rywalizują z Piastem nieprzerwanie do teraz. Już w Lotto Ekstraklasie mieli jednak innych rywali na początek wiosny.

Pachniało dogrywką
To była słodka zamsta „Miedziowych”. 23 lutego 2013 roku Zagłębie Lubin wygrało z Pogonią 3:0. Z tą samą Pogonią, z którą przegrało pierwszy mecz sezonu 0:4. - Jeszcze jeden gol i byłaby dogrywka - żartował Maciej Małkowski z lubińskiej drużyny.
Do śmiechu nie było Arturowi Skowronkowi. Młody trener kombinował, a wątpliwości budziło przygotowanie fizyczne zespołu. Po falstarcie stracił pracę, podobnie szybko jak Sasal, a runda, która rozpoczęła się od porażki w Lubinie, była ostatnią, w której Pogoń broniła się przed spadkiem.

Złota bramka Bąka
Przed następnym sezonem Lotto Ekstraklasa została zreformowana i Pogoń jest w wąskiej grupie klubów, które zawsze były w grupie mistrzowskiej.

W 2014 roku szczecinianie zaczęli wiosnę od zwycięstwa 3:2 na stadionie Lechii Gdańsk. Złotego gola w doliczonym czasie zdobył Jakub Bąk. Cieszył się tak nieroztropnie, że w kierunku kamery pokazał „eLkę”, symbol Legii Warszawa, choć jej fani nie przyjaźnili się już z kibicami Pogoni. Sprawy nie roztrząsano, skoro Bąk zapewnił drużynie zwycięstwo w dramatycznych okolicznościach.

W oblężonej twierdzy
Jan Kocian i Dariusz Fornalak szykowali się do meczu z Lechem Poznań jak na wojnę. Zakazali ujawniania składu, robienia zdjęć na treningach, a niektóre zajęcia całkowicie zamknęli dla obserwatorów. Prawie udało im się wygrać. Nie wiadomo jednak dlaczego, w doliczonym czasie gry Pogoń pozwoliła wyrównać na 1:1 Paulusowi Arajuuriemu po solowym rajdzie przez pół boiska. Z czego jak czego, ale z techniki Fin nie słynie. Piłkarska fortuna zabrała Pogoni to, co ofiarowała rok wcześniej w Gdańsku.

Nazywam się Gyurcso
W ostatnim sezonie Pogoń zaczęła wiosnę od zwycięstwa 3:2 z Koroną Kielce, choć na początku widowiska straciła dwa gole. Piękny pościg zakończył Adam Gyurcso, którego bramka w 78. minucie była pierwszą po transferze do Szczecina.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Inauguracje wiosny Pogoni. Czech irytował, Słowak się chował, a Węgier witał - Głos Szczeciński

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24