Jacek Paszulewicz pozostaje trenerem GKS Katowice, a my wyjaśniamy kilka spraw związanych z klubem z Bukowej

Rafał Musioł
Rafał Musioł
Rafał Musioł
Gorący poniedziałek w GKS Katowice. Po kilkugodzinnych rozmowach zaakceptowano plan przedstawiony przez obecny sztab szkoleniowy. Przy okazji wydano oświadczenie dotyczące sytuacji Pawła Mandrysza, a my zapytaliśmy także o łączenie przez Tadeusza Bartnika funkcji dyrektora sportowego GKS i prezesa MKS Myszków.

– Mamy kilka wariantów, ale największy wpływ będzie miała opinia dyrektora sportowego Tadeusza Bartnika – mówił w poniedziałek przed południem Marcin Janicki, prezes GKS-u Katowice.

Chodziło przede wszystkim o trenera Jacka Paszulewicza. Wyniki sportowe, miejsce w tabeli oraz atmosfera w szatni mocno zachwiały pozycją szkoleniowca.
– Byłem w Chojnicach, widziałem mecz. Przyznaję, że wynik był dużo gorszy od gry zespołu – stwierdził szef klubu. – Tym niemniej oczekuję po rozmowach ze sztabem i dyrektorem sportowym nie tylko wniosków, ale przede wszystkim planu na przyszłość, który pozwoli nam z tej trudnej sytuacji ruszyć do przodu.

Ostatecznie zadecydowano o dalszej pracy obecnego sztabu szkoleniowego.

- Zgodziliśmy się, że potencjał zespołu i jego gra są lepsze niż wyniki - powiedział Marcin Janicki. - Dlatego postanowiliśmy nie dokonywać nerwowych ruchów z wiarą, że plan przedstawiony przez sztab przyniesie oczekiwane efekty.

Atmosfera wokół klubu nie jest jednak najlepsza. Wpływ na taki stan rzeczy mają nie tylko wyniki sportowe, ale także zaskakujące decyzje podejmowane w ostatnim czasie. Trudne do wytłumaczenia są np. przypadki Tomasza Midzierskiego i Pawła Mandrysza. Ten pierwszy znalazł się w trójce kapitanów zespołu, chociaż było wiadomo, że jego pożegnanie jest kwestią czasu, a z drugim przedłużono umowę, po czym... nie zgłoszono go do rozgrywek I ligi.

Tę drugą kwestię klub wyjaśnił w poniedziałek w oświadczeniu:
„Chroniąc interes finansowy naszego Klubu złożyliśmy Pawłowi Mandryszowi propozycję przedłużenia umowy na kolejny sezon. Tym sposobem gwarantowaliśmy sobie prawo do uzyskania wynagrodzenia z tytułu ekwiwalentu za jego wyszkolenie. Jednocześnie przekazaliśmy przedstawicielowi Pawła Mandrysza oraz samemu zawodnikowi, że chcemy go wypożyczyć bezpłatnie do innego klubu po to, by mógł się on sportowo rozwijać. Planowaliśmy, by po okresie wypożyczenia powrócił on do naszego Klubu jako zawodnik o większej wartości sportowej.

Po uzyskaniu informacji o braku zainteresowania zawodnikiem przez inne kluby z poziomu ekstraklasy, pierwszej i drugiej ligi sami zaczęliśmy szukać dla Pawła Mandrysza drużyny, w której mógłby się rozwijać. Z jednym z klubów ustaliliśmy wszystkie szczegóły, a zawodnik w rozmowie ze mną wskazał, że jest zainteresowany podpisaniem kontraktu w nowym klubie i zrobi to w poniedziałek 3 września. Taką informację przekazał nam również klub chcący pozyskać Pawła Mandrysza. Na wyraźną prośbę zawodnika zgodziliśmy się nawet na możliwość rozwiązania umowy za porozumieniem stron. Paweł Mandrysz zapewnił nas, że podpisze dokument, ale chce to zrobić w obecności ojca. Daliśmy czas zawodnikowi do podpisania porozumienia do dnia 31 sierpnia. Nie otrzymanie od zawodnika podpisanego dokumentu wiązało się z tym, że dnia następnego zgłosiliśmy zawodnika do rozgrywek ligowych, a w niedzielę wystąpił w meczu drugiej drużyny seniorów wraz z sześcioma innymi zawodnikami pierwszej drużyny seniorów.

Zawodnik miał być zgłoszony do rozgrywek wcześniej, ale wyłącznie na sugestię przedstawiciela Pawła Mandrysza, tak się nie stało. Występ w drugiej drużynie zabrałby bowiem zawodnikowi możliwość gry w dwóch innych klubach w obecnym sezonie, co zdaniem przedstawiciela zawodnika naruszałoby jego interes, a co my przyjęliśmy ze zrozumieniem.

W tym stanie faktycznym uznajemy, że Klub uczynił dla Pawła Mandrysza wszystko, by pomóc mu w rozwoju jego kariery. To Paweł Mandrysz wraz ze swoimi doradcami zdecydowali o zaistniałej sytuacji".

Jedną z kwestii do wyjaśnienia był również fakt, że dyrektor sportowy klubu wciąż pełni funkcję... prezesa czwartoligowego MKS Myszków.

– Włożyłem w ten klub wszystkie swoje oszczędności przy bardzo dużym wsparciu finansowym mojej żony. Jesteśmy pasjonatami sportu, wyprowadziliśmy go z najniższych lig, zainicjowaliśmy szkolenie przedszkolaków i stworzyliśmy pion szkolenia piłki kobiecej. Nie chcę aby nasza praca i praca wielu innych osób z otoczenia klubu, wykonana na przestrzeni ostatnich ośmiu lat została zmarnowana, a nie znalazł się do tej pory chętny do przejęcia mojego stanowiska i roli głównego sponsora. Dlatego moje nazwisko wciąż widnieje np. w KRS-ie – tłumaczy Tadeusz Bartnik. – Pracujemy od dłuższego czasu nad zmianą osoby prezesa klubu. Rozmawiamy z podmiotami i osobami, które mogłyby MKS przejąć, ale trudno jest przekonać ludzi, by przekazali swoje prywatne pieniądze na sport nie mówiąc już o poświęceniu swojego czasu na pracę społeczną na jego rzecz. Od momentu, gdy pojawiłem się w GKS-ie całe moje życie podporządkowałem temu klubowi, a wszystko co robię, robię dla dobra GKS-u.

- Wiem, że ta prezesura jest „nieaktywna”, ale dążymy do uregulowania tej kwestii - skomentował sprawę prezes Janicki.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Trening Justyny Święty-Ersetic, dwukrotnej mistrzyni Europy w lekkoatletyce

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Jacek Paszulewicz pozostaje trenerem GKS Katowice, a my wyjaśniamy kilka spraw związanych z klubem z Bukowej - Dziennik Zachodni

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24