Jakub Kosecki, pomocnik Cracovii: Uwielbiam trenera Jana Urbana

Jacek Żukowski
Jacek Żukowski
Jakub Kosecki w meczu z Rakowem
Jakub Kosecki w meczu z Rakowem cracovia.pl
Od niedawna piłkarzem Cracovii jest Jakub Kosecki, który zdążył już zagrać w jej dwóch ligowych meczach i jednym pucharowym. Opowiada nam o swojej piłkarskiej drodze, celach i piłkarskiej drodze.

Pamięta pan swoją ostatnią bramkę w ekstraklasie?

Tak, zdobyłem ją jako piłkarz Śląska przeciwko Cracovii. To był gol na 3:1 w końcówce meczu, z 16 m pokonałem Gostomskiego.

Teraz spotkacie się ze Śląskiem, byłaby fajna klamra, gdyby pan też zdobył gola.

Byłoby fajnie, gdybym coś strzelił. Najważniejszy jest jednak zespół i wygrana. Ze Śląskiem mam związane miłe wspomnienia. Żona przyjechała do mnie po urodzeniu synka. Trzeba się było nim opiekować. W obecnej drużynie są Robert Pich, Mariusz Pawelec, Piotr Celeban, Wojtek Golla, z Krzyśkiem Mączyńskim znam się z ŁKS-u. Lubię ludzi, którzy tam pracują. Ostatnie trzy miesiące w tym klubie były udane, to zaowocowało tym, że dostałem propozycję z Turcji.

Pewnie nie przypuszczał pan, że kiedykolwiek trafi do „Pasów?

Nauczyłem się spokojnie do wszystkiego podchodzić. Jak byłem młodszy, wygadywało się różne rzeczy. Jestem piłkarzem-profesjonalistą. Do jakiego klubu nie idę, zawsze daję z siebie sto procent. Tak było czy to w Lechii, Legii czy Śląsku. Życie piłkarza jest z miesiąca na miesiąc, nie wiadomo, co się zdarzy. To zawód dużego ryzyka, nie ma co palić za sobą mostów.

Wróćmy do pańskiego pobytu w Turcji. Mówił pan, że spotkało tam pana kilka ciężkich rzeczy. Co dokładnie?

Problem był w tym, że za dużo było zmian trenerów. Miałem tam ośmiu szkoleniowców. Cały czas nowa taktyka, nowe oczekiwania. W pewnym momencie nie wiedziałem co mam grać – czy mam stać szeroko przy linii, czy biegać za linią obrony. Cały czas zmieniali się zawodnicy, co okienko transferowe to 10 przychodziło, 10 odchodziło, potem 5 ubyło, 5 przybyło, kilku szło do rezerw, po miesiącu wracało. To było ciężkie, bo piłkarz potrzebuje spokoju, aklimatyzacji, by się zgrać z zespołem, a tam to było trudne. Jeśli chodzi o personalia, to ten zespół jest najlepszy w lidze już od 3 lat, ale ten brak zgrania, brak tej samej taktyki odbił się dwa razy z rzędu w play-offach i nie było awansu. Trzymam kciuki za Adanę Demirspor, z prezesem mam kontakt, mam nadzieję, że uda im się awansować. Do trzech razy sztuka. Zdaję sobie sprawę, że strzeliłem tylko jedną bramkę, miałem kilka asyst. Jeśli chodzi o liczby to nie dawałem konkretów, ale potrzebuję tego, że się na mnie stawia, być tym, kim lubię być. Lubię dryblingi, to daje mi pewność siebie. Tego mi brakowało. W tym sezonie na początku były trzy mecze, w których zdobyliśmy 7 punktów, miałem dwie asysty i nagle w czwartym spotkaniu ląduję na trybunach. To zabijało we mnie pewność siebie, odbierało chęci, zdecydowałem się więc rozwiązać kontrakt. Jeśli chodzi o życie prywatne, to byłem bardzo zadowolony. Żona została z synem w Turcji, powiedziała, że przyleci do kraju, jak będzie trochę cieplej.

Trudno się było rozstać z tureckim klubem?

Były negocjacje, na początku było ciężko. Potem wziąłem wszystko w swoje ręce razem z tatą. Tata zadzwonił do dyrektora sportowego i prezesa. Taty nazwisko zrobiło swoje i potem wszystko poszło już szybko.

A negocjacje z Cracovią poszły gładko?

Szybciutko. Tata powiedział mi, że Cracovia jest zainteresowana, robił grunt pod ten transfer. Zadzwonił do mnie trener Probierz i po tej rozmowie uznałem, że warto przyjść do „Pasów”. Zależało mi na tym, by trenować i grać i aby kontrakt był do końca sezonu, tylko na pół roku. Cracovia się na to zgodziła. Nie negocjowałem kontraktu, pierwszą ofertę jaką dostałem, od razu przyjąłem. Teraz pieniądze nie miały dla mnie jakiegokolwiek znaczenia. Cieszę się, że się dogadaliśmy.

Dlaczego tylko półroczny kontrakt? Bo nie wiedział, pan, czy w Cracovii będzie dobrze?

Chciałem dać sobie pół roku, pograć i zależało mi na tym, by nie zamykać sobie innej drogi. Z trenerem Probierzem i zarządem ustaliliśmy tak, że jeśli Cracovia będzie zainteresowana, to będzie miała pierwszeństwo. Wyciągnęła do mnie rękę. Nie przychodzę tutaj jako supergwiazda. Wróciłem z Turcji strasznie poturbowany. Nie chciałbym, by w Cracovii pomyślano, że ją wykorzystuję, że jest dla mnie tylko trampoliną. Wiem, że dała mi szansę. Jestem takim człowiekiem, że staram się oddać jak najwięcej – grą na boisku i jeśli będą chcieli ze mną przedłużyć kontrakt, to bardzo chętnie siądę do negocjacji.

Znał pan trenera Probierza?

Personalnie nie miałem z nim okazji długo spędzać czasu, ale śledziłem jego karierę gdy był w Jagiellonii, czy jak przejmował ŁKS. Jest to trener, który ma charakter, wie, czego chce, czego oczekuje od zawodników. To wyrazista postać, a w Polsce takie osoby stara się dusić w zarodku. Bardzo go szanuję, lubię takich ludzi. Jestem pewien, że się dogadamy.

Trudno być synem słynnego taty i funkcjonować w piłce? To atut, czy balast?

Na początku było ciężko, inaczej na to patrzyłem, teraz jest to przywilej. Mój ojciec zrobił karierę, to duże nazwisko. Jestem dumny z tego, że jestem synem Romana Koseckiego.

Rozmawiał pan z Rivaldinho, bo on jest w podobnej sytuacji?

Nie rozmawialiśmy o tym. Ten temat na pewno się pojawi, ale teraz mamy ważniejsze rzeczy do rozmowy.

Był pan „skazany” na piłkę?

Odkąd pamiętam, to piłka była u mnie na pierwszym miejscu. Czy w Stanach Zjednoczonych, czy w Polsce. Choć w USA uczęszczałem do szkoły i tam futbol amerykański był wiodący. Zapisałem się na niego. To była atrakcja, by wejść w grupkę, by mieć kontakty w szkole, ale wolałem piłkę nożną. Doskonale widziałem, co chcę robić z życiu.

Jest pan jednym z niewielu Polaków, którzy rozumieją futbol amerykański.

Lubię go, może wszystkich zasad nie znam, ale wiem, o co chodzi.

Cofnijmy się do okresu, w którym grał pan w Legii, bo to był najlepszy czas w pańskiej karierze - mistrzostwa Polski, Puchary Polski. Czy z perspektywy czasu nie uważa pan, że odejście z Legii to był błąd?

No może tak. Nie powinienem odchodzić do Sandhausen, powinienem przeczekać trudne chwile. Ale takim jestem człowiekiem, lubię wyzwania, nie lubię siedzieć w miejscu i być piątym kołem u wozu. Teraz pewnie inaczej bym się zachował. Na pewno żałuję odejścia, ale nie będę teraz o tym myślał.

Rozmawiałem z trenerem Janem Urbanem o panu. Mówił pochlebne rzeczy i zwrócił uwagę na pańską krnąbrność, która przejawia się w zachowaniu, ubiorze. To pewnie czasem panu pomogło, ale też i zaszkodziło.

Odbiera się mnie przez pryzmat moich wywiadów, ubiorów, fryzur, tatuaży. Nie mam zamiaru nikomu zabraniać wypowiadać się na różne tematy. Nieraz powiem coś głupiego, nieraz coś mądrego. Nie rusza mnie to, co inni mówią. A co do trenera Urbana, to jest on dla mnie numerem jeden jeśli chodzi o trenerkę. Uwielbiam go, można powiedzieć, że nawet kocham. Jest dla mnie jak drugi ojciec. I żałuję, że okres w Śląsku Wrocław tak się potoczył, że miałem wiele kontuzji, w ogóle kluczowi zawodnicy też wypadali, nie miał łatwo. Jeżeli jakiś klub szuka trenera, który jest fachowcem, fenomenalnym człowiekiem to trener Urban powinien być na pierwszym miejscu na liście.

Skąd się wziął gest salutowania po strzelonych bramkach?

Z historii – Legia to wojskowi, wpadłem na taki pomysł. Przed meczem z Lechem Poznań zrobiłem tą „cieszynkę”. Wiadomo, był to szczególny mecz. W nocy przed meczem nie mogłem zasnąć, wyobrażałem sobie spotkanie i myślałem, jak by było fajnie, gdyby udało mi się strzelić bramkę to muszę coś wymyślić fajnego. I to do mnie przylgnęło.

W Cracovii też będzie salut?

Może na spontanie coś wymyślę. Na razie muszę być w stu procentach gotowy do gry. Miałem ciężki okres – w dziesięć dni trzy mecze.

Mówił pan, że dojdzie do siebie w dwa tygodnie. Szybciej poszło niż się pan spodziewał.

Po meczu z Zagłębiem rozmawiałem z trenerami, powiedziałem, że chciałbym dojść do siebie, może indywidualnymi treningami. Powiedzieli mi, że będę dochodził do siebie meczami, że mam się dobrze przygotować. Przywołując spotkanie z Rakowem, to boisko było w fatalnym stanie, próbowałem grać jeden na jeden, ale piłka mi się odbijała od kolana. Ciężko było cokolwiek zrobić. Było mało treningów, bo mecze były co trzy dni, doszły dalekie podróże, mało snu. Czuję się bardzo zmęczony, ale cieszę się bardzo, bo zależało mi na tym, by grać i dziękuje trenerowi Probierzowi, że daje mi tę możliwość. Z meczu na mecz będzie to coraz lepiej wyglądało, dzięki meczom szybciej do siebie dojdę.

Szybkość to zawsze był pana atut i nadal jest. Jaki ma pan rekord na 100 metrów?

Nie wiem, nie miałem mierzonej szybkości. Zdaje sobie sprawę, że jestem szybkim zawodnikiem, szczególnie na pierwszych kilku metrach. Staram się z tego korzystać, zdaję sobie sprawę, że potrafię dryblować, ale boiska nie są w najlepszym stanie i nie sprzyjają temu, ale nie ma co się usprawiedliwiać, trzeba ryzykować. Będę grał tak, by robić przewagę w bocznych sektorach, w pewnym momencie to wypali. Potrzebuję czasu. Wiem, że im dłużej będę trenował i grał, tym będzie lepiej. Mecz z Chojniczanką daje dobry impuls, zanotowałem asystę, z Rakowem fizycznie nie wyglądało to tak źle, w ogóle zagraliśmy dobry mecz z dobrym zespołem.

Ma pan swój ranking skrzydłowych ekstraklasy?

Nie jestem od tego, skupiam się na sobie i na Cracovii. Od tego są dziennikarze.

Numer 17 skąd się wziął?

Zaproponowano mi ten numer. Zaakceptowałem go. Z takim numerem grałem w ŁKS-ie. Fajne mam wspomnienia, awans do ekstraklasy, od razu więc powiedziałem, że go biorę.

Widzi pan się jeszcze za granicą, jako dalszy etap pańskiej kariery?

Miałem propozycje z Chin, Azerbejdżanu, jak już pojawiła się Cracovia. Zależało mi na tym, by związać się z kimś do końca sezonu. I powtarzam, Cracovia wyciągnęła do mnie rękę.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jakub Kosecki, pomocnik Cracovii: Uwielbiam trenera Jana Urbana - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24