Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jan Świtkowski: Śni mi się podium olimpijskie. Czemu nie?

Michał Skiba
Jeśli w Rio się nie powiedzie, rodzina dalej będzie kochała mnie tak samo - żartuje Jan Świtkowski (z prawej)
Jeśli w Rio się nie powiedzie, rodzina dalej będzie kochała mnie tak samo - żartuje Jan Świtkowski (z prawej) Sergei Grits
Rok temu na mistrzostwach świata w Kazaniu zdobył brąz na 200 m stylem motylkowym. W Rio też celuje w medal. - Przed startem na igrzyskach włączę sobie jakieś rockowe rytmy - mówi młody pływak na co dzień trenujący w USA

Nie ma chyba nic lepszego niż medal na rok przed igrzyskami?
Pokazał, że mogę rywalizować na najwyższym poziomie. Dodał naprawdę dużo pewności siebie. Pierwszy występ w wielkim finale dużej imprezy. Chciałem zebrać doświadczenie, a udało się wrócić z krążkiem.

Po sukcesie na zeszłorocznych mistrzostwach świata Kazaniu zyskał Pan szacunek u kolegów? Doszły jakieś przywileje?
Brązowy medal na mistrzostwach świata to dla większości chłopaków z uniwersytetów w Stanach Zjednoczonych wielka sprawa. Specjalnego traktowania jednak nie ma, generalnie wiele by się chyba nie zmieniło, gdybym nie zdobył tego medalu. Co prawda mam swoją szafkę, a to jest tutaj luksus. Oddzielne szafki dostają ci, którzy zdobywają punkty na zawodach NCAA, następnie na mistrzostwach konferencji. W tamtym roku mnie jeszcze nie było, ale skoro zdobyłem medal w Kazaniu, to udało mi się zdobyć pojedynczą.

To Pana drugie podejście do studiowania w USA. Pierwsze było średnio udane. Trudno było dać się namówić na drugą przeprowadzkę za ocean?
W ogóle. Od początku wiedziałem, że pojadę teraz w inne miejsce. Nikt nie musiał mnie specjalnie namawiać.

Trener Gregg Troy był takim wabikiem? W końcu to jeden z autorów wielkich sukcesów Michaela Phelpsa.
Na pewno tak. Paweł Werner, który skończył tam studia i Marcin Cieślak, który nie dawno tam trenował - obaj mówili o uczelni i życiu na Florydzie w samych superlatywach. Ilość znakomitych pływaków, którzy stamtąd pochodzą, zmobilizowała mnie do przeprowadzki.

Jak wyglądały te ostatnie dwanaście miesięcy pod jego okiem? Cały czas chodzą legendy, że to zamordysta.
Już wcześniej trochę dementowałem te plotki. Przed przyjazdem na Florydę faktycznie słyszałem o nim straszne opowieści, z trenerem Troyem nie jest jednak aż tak źle. Na pewno potrafi się wkurzyć, ale zdenerwować potrafi się każdy trener na świecie. Przed wylotem powiedział, bym dalej trenował tak ciężko jak wcześniej.

W rozmowach często nawiązuje do Phelpsa? Rzuca legendami?
Może nie legendami, ale potrafi zwrócić uwagę w stylu: Na nawrocie wyszedłeś źle, Phelps zrobiłby to w tym miejscu. Wbija takie szpileczki, ale da się to przeżyć.

Z treningu jeszcze Pana nie wyrzucił? Podobno nienawidzi spóźnień.
Akurat ja nie wyleciałem ani razu. Staram się dość profesjonalnie podchodzić do tego co mówi. Z trenerem żyje w zgodzie i to jest przepis na sukces - ciężko trenować i nie popadać z nim w żadne konflikty. Na razie jest spokój. Najważniejsze dla trenera Troya to być punktualnym.

W Stanach Zjednoczonych pływanie traktuje się trochę bardziej drużynowo.
Wiadomo, trzeba się wspierać. Sztafety są bardzo fajne i emocjonujące - nawet wtedy szybciej pływam niż w startach indywidualnych. Nie tylko moje wyścigi się liczą. Nie mogę się doczekać, by ścigać się w drużynie.

Jak długo chce Pan zostać w Stanach?
Jeszcze przynajmniej dwa lata, czyli do końca studiów. Może nawet trzy. Pewnie zostanę w Kalifornii do następnych igrzysk olimpijskich. O dalszej przyszłości jeszcze nie myślałem.

Trudno jest studiować po angielsku i trenować dzień w dzień?
Na początku sprawia to więcej problemów, teraz jest już dobrze. Przyzwyczaiłem się, na szczęście tych zajęć nie ma aż tak wiele. Nie muszę spędzać godzin nad książkami, uczę się może z dwie godziny w tygodniu, a pływam cztery. Dziennie oczywiście.

Musi Pan wytłumaczyć wszystkim swoim rówieśnikom, jak to się stało, że jeszcze nie dotarł Pan na plażę na Florydzie.
Nie mam za bardzo czasu na rekreację, cały czas trenuję. W tym roku nie miałem zapału do zwiedzania, może w następnym podejdę luźniej do tego wszystkiego i coś uda mi się zobaczyć. Bliżej mamy nad jakieś jeziorko. W każdym kompleksie mieszkalnym na Florydzie jest basen.

Dobre miejsce, by zostać tam na zawsze?
Na pewno nie przekreślam takiej opcji. Jest to fajne miejsce do mieszkania. Każdy kraj ma swoje zalety. Może podzielę swoje życie na mieszkanie w Polsce i Stanach?

Kto się Panu częściej śni? Michael Phelps, Chad le Clos, czy może Laszlo Cseh?
Nikt z tych trzech wymienionych (śmiech). Śni się za to podium olimpijskie, ze mną na pierwszym stopniu. Jeśli mam nie marzyć o takich rzeczach, to nie ma szans osiągnąć czegokolwiek.

Nie ma żadnego strachu przed nikim?
Nie będzie też tak, że będę jakoś specjalnie podkręcał atmosferę. Raczej podchodzę na luzie do tej rywalizacji. Ciężko wygrać z kimś, jeśli się go boisz.

Trochę szkoda, że nie było szansy sprawdzić się z Phelpsem?
Była taka mała okazja, by się pościgać. Wyszło w końcu, że się minęliśmy. Nie mam jednak specjalnego żalu, że się nie udało.

Konrad Czerniak mówił mi, że trenuję już prawie tyle samo na lądzie co w basenie. U Pana jest tak samo?
Na początku sezonu biegamy, mamy trochę ćwiczeń na lądzie, by poprawić naszą atletyczność i koordynację. Ale u mnie większość zajęć jest w wodzie. Ja i Konrad pływamy inne dystanse. On skupia się na krótszych, głównie na „setce”, ja za kolei pływam 200 metrów i bardziej patrzę w kierunku dłuższych dystansów.

Ma Pan jakiś wyśniony scenariusz igrzysk w Rio?
Jeśli mam brać w ciemno medal, to nie zależy mi na efektach specjalnych. Będę się cieszył z krążka nawet jak nie wyjdzie mi finisz, albo start.

Jak będą wyglądały Wasze ostatnie przygotowania?
Lecimy na trzy tygodnie na obóz do Aracaju. Do Rio przyjedziemy 4 sierpnia. Przed samymi startami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24