Jarosław Marycz: czas odbudować kolarstwo w Koszalinie

Krzysztof Marczyk
Krzysztof Marczyk
Rozmowa z Jarosławem Maryczem, urodzonym w 1987 r. koszalińskim zawodnikiem, instruktorem i właścicielem szkółki kolarskiej Pro Cycling.

- Kiedy zapadła decyzja, by zostawić zawodowe ściganie i stworzyć coś własnego?
- W 2018 roku, ale jeszcze jako zawodowy kolarz myślałem nad tym, co będę robił, kiedy zakończę karierę. Jakie mam opcje. Szukałem swojej drogi, przy czym z myślą, by zostać przy kolarstwie. To moja pasja i trudno byłoby mi wyobrazić sobie życie bez tego sportu. Najpierw zrobiłem papiery na instruktora kolarstwa, a następnie zostałem studentem w Wyższej Szkole Kultury Fizycznej i Turystyki w Pruszkowie. Tytuł licencjata (została mi tylko obrona) da mi uprawnienia trenera II klasy, dzięki któremu można prowadzić m.in. młodzieżową kadrę Polski. W 2018 roku ruszyłem z inicjatywą Pro Cycling, najpierw na terenie Trójmiasta, potem w Koszalinie. Chcę dzielić się własnym sportowym doświadczeniem z innymi pasjonatami kolarstwa. Ale to jedna rzecz, bo na brak dodatkowych zajęć przy kolarstwie nie narzekam.

- To znaczy?
- Dostałem propozycję, by założyć Stowarzyszenie Kolarzy Zawodowych w Polsce. Zostałem prezesem zarządu, funkcję pełnię charytatywnie. Pomagają mi inni kolarze, m.in. Michał Gołaś, Tomasz Marczyński, czy Anna Plichta. Naszym głównym celem jest ochrona interesów oraz godności zawodników, którzy uprawiają profesjonalne kolarstwo. Chcemy bronić interesów kolarzy w relacjach z federacjami kolarskimi, klubami sportowymi, sponsorami, czy organizatorami zawodów kolarskich. Ponadto jestem delegatem na zawodach kolarskich, m.in. Amstel Gold Race, czy Tour de Pologne. Miałem możliwość obserwowania kulis Tour de France. Naszym zadaniem (a jest takich delegatów około 12 na całym świecie) jest głównie ocena norm bezpieczeństwa i standardów organizacyjnych.

- Jesteś w wieku, który pozwala jeszcze na ściganie się na wysokim poziomie, ale jednak postanowiłeś otworzyć nowy rozdział.
- Czuję się spełniony jako zawodnik. W ostatnich latach kolarstwo mocno się zmieniło. Nie ma już kolarstwa romantycznego, nieprzewidywalnego. Dziś organizmy kolarzy śrubuje się do granic możliwości. Używa najnowocześniejszej techniki, by uzyskiwać czasy o jedną setną sekundy lepsze od rywali. To olbrzymia presja. Faworyzowani są młodsi i ci, którzy podporządkują się temu reżimowi w stu procentach. Dziś, gdy chcesz być profesjonalnym zawodnikiem,czeka cię wiele wyrzeczeń. Jesteś nawet 220 dni poza domem. A ja założyłem rodzinę. Nie chciałem patrzeć, jak moje dzieci dorastają, nie widząc ojca. Ustaliłem priorytety i nie żałuję. Zostałem przy kolarstwie, ale na swoich warunkach. Mamy w Koszalinie grupę ludzi, dla których jazda na dwóch kołach to pasja i styl życia, więc nie tęsknię za tym, co było.

- Trafiłeś na podatny grunt, bo koszalinianie lubią aktywność na rowerze.
- Tak, jest tu dobra i wciąż rozwijająca się infrastruktura rowerowa. Są ścieżki, jest rower miejski, nie brakuje chętnych. Widzę głód rowerowy wśród ludzi. Wielu złapało rowerowego bakcyla i kto wie, może ten trend uda się wykorzystać.

- Do czego?
- W Koszalinie nie ma profesjonalnego kolarstwa, klubu, czy szkółki. To może się zmienić dzięki Narodowemu Programowi Rozwoju Kolarstwa i wsparciu władz samorządowych. Rozmowy z włodarzami miasta przerwał kryzys pandemiczny, ale kiedy wszystko zacznie wracać do normy, znów będzie można się nad tym pochylić. Chodzi o utworzenie profesjonalnej szkółki dla najmłodszych. Skoro w Darłowie miejscowy Klub Kolarski tak prężnie działa, to dlaczego nie spróbować u nas czegoś takiego. To długi proces, budowa struktur od podstaw. Współpraca ze szkołami. Ale widzę potencjał, a przy dofinansowaniu z Ministerstwa Sportu na sprzęt dla dzieciaków to mogłoby się udać.

- Dlaczego od lat była taka posucha w tym temacie?
- Brak ludzi, brak chęci, brak pieniędzy. Mojego pierwszego klubu, Spółdzielca Koszalin, już nie ma, każdy poszedł w swoją stronę. Ale klimat, by zbudować coś nowego w mieście, wrócił. Prócz wsparcia z ministerstwa oraz samorządu, potrzeba jeszcze spójnego przekazu odnośnie kultury rowerowej. Szeroko zakrojonej kampanii społecznej, informującej miłośników kolarstwa i innych uczestników ruchu drogowego o tym, jak zachować się na drodze. Polakom brakuje podstawowej wiedzy w tym temacie, jest dużo wypadków, a to wielu zniechęca, by wsiąść na rower. Super, że mamy coraz lepszą infrastrukturę, że coraz więcej ludzi jeździ, ale za tym powinien pójść jeszcze ostrzegawczy przekaz do społeczeństwa. W tej kwestii jest jeszcze pole do poprawy.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Jarosław Marycz: czas odbudować kolarstwo w Koszalinie - Głos Koszaliński

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24