Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jeszcze tego lata Zmarzlik będzie po raz trzeci mistrzem świata

Piotr Olkowicz
Piotr Olkowicz
Jest również świetnym fotografem. Oto selfie z podium SGP w Vojens
Jest również świetnym fotografem. Oto selfie z podium SGP w Vojens Bartosz Zmarzlik fecebook
Wystarczy aby Bartosz Zmarzlik zajął o jedną wyżej pozycję od Leona Madsena, a jego trzeci w karierze tytuł mistrzowski stanie się faktem. Gdyby scenariusz potoczył się inaczej Polak zdobędzie swoją koronę dopiero 1 października podczas kończącej zmagania rundy Grand Prix w Toruniu.

20 punktów przewagi Zmrazlika nad Duńczykiem to dokładnie taka liczba punktów jaką można zdobyć za zwycięstwo w każdej z rund. Dlatego rozstrzygnięcie z matematycznego punktu widzenia jest dziś możliwe, choć wcale niekonieczne. Madsen z pewnością będzie chciał przedłużyć emocjonującą końcówkę, choć deklarował już kilka tygodni temu, że o tytule pomyśli dopiero w roku przyszłym, bo w tym już jest wszystko rozstrzygnięte.

- Nie ma to większego znaczenia czy kwestia tytułu rozstrzygnie się dzisiaj, czy dopiero w Toruniu - twierdzi Jacek Frątczak, żużlowy menadżer prowadzący w przeszłości ekipy Falubazu Zielona Góra czy toruńskiego Apatora - Dla Bartka też ma to wtórne znaczenie. On się na tym nie skupia, będzie chciał pojechać po prostu kolejne dobre zawody. Ważne w tej fazie sezonu jest też to, żeby nie wydarzyło się nic niebezpiecznego. On ma wszystko co chciał osiągnąć w zasięgu ręki. Nie musi ścigać się sam ze sobą. Jak wygra, to wygra, jak będzie piąty również nic się nie stanie. Data jego koronacji kompletnie nie ma znaczenia.

Trudno nie zgodzić się z takim tokiem rozumowania, aczkolwiek skoro rozstrzygnięcie jest tak blisko to i pokusa, żeby przystawić ten stempel jest większa. Pamiętać również należy o przypadkach losowych o jakie w dyscyplinie jaką jest żużel nietrudno. Wystarczy przypomnieć okoliczności zdobycia tytułu przez Tomasza Golloba 12 lat temu. On też nie był pewien czy uda mu się przyklepać koronę w przedostatniej rundzie we włoskim Terenzano na przedmieściach Udine. Na całe szczęście dla Golloba jego tytuł stał się wtedy faktem bowiem gdyby musiał walczyć zacięcie w ostatniej GP na jego domowym torze w Bydgoszczy nie wiadomo, jakby się to skończyło. Tomek trenując przed tymi ostatnimi zawodami na crossie złamał nogę. I dla przygotowanej na mistrzowską fetę widowni z tą złamaną nogą na tor wyjechał. Ba wygrał nawet swój pierwszy wyścig! Później jednak zaaplikowana blokada przestała działać i z rozsądku musiał wycofać się z dalszych jazd, ale na najwyższy stopień podium udało mu się dokuśtykać.

Zmarzlik, który wygrywał rundy w Mallili dwukrotnie (w tym ostatnią, ubiegłoroczną) z pewnością z rozstrzygnięciem kwestii złota sobie poradzi. Mimo, że w przekroju całego sezonu nie jechał wybitnie genialnie, nie ma prawdopodobnie takiej siły, która kazała by nam wątpić. Zwłaszcza po ostatnim turnieju wygranym w duńskim Vojens przed tygodniem. Wcześniej Bartek wygrał tylko jedne zawody - inaugurację w chorwackim Gorican. Pomiędzy tymi triumfami zdarzało mu się nie awansować do wielkich finałów, ale sytuację w klasyfikacji przejściowej zawsze miał pod kontrolą.

Niezwykle interesująco zapowiada się w dwóch kończących sezon rundach walka o medal z najmniej cennego kruszcu. Będący aktualnie na trzeciej pozycji młokos z Anglii Dan Bewley ma tylko jeden punkcik przewagi nad naszym Patrykiem Dudkiem. 4 punkty za jego plecami czai się inny Brytyjczyk Robert Lambert, który dwa ostatnie spotkania światowej elity kończył na podium i złapał chrapkę na swój być może pierwszy w karierze seniorski medal. Ta rozgrywka może ekscytować zdecydowanie bardziej niż obarczony potężnym handicapem pojedynek o złoto. Dudek może zrobić dziś spory krok do swojego drugiego w karierze medalu (w 2017 roku zdobył srebro), choć jak mówi jego tata i szef całego teamu Sławomir Dudek wcale nie będzie łatwo.

- Tor w Mallili jest dziwny, trochę pozmieniała się nawierzchnia - analizuje - co z tego, że jeździliśmy wiele lat w tamtym klubie skoro dzisiaj, jak przyjeżdżamy na mecz ligowy, to głowimy się jakie przełożenia w motocyklu zastosować.

Sam tor jest specyficzny ze względu na swoje położenie w lesie nieopodal Mallili. O tej porze roku na stadionie panuje olbrzymia wilgoć wyłaniająca się spośród drzew i mająca zasadniczy wpływ na temperaturę odczuwalną. Zawodnicy ze światowej czołówki jeździli tam jednak wielokrotnie i potrafią sobie radzić z regulacjami ich sprzętu w tym specyficznym mikroklimacie.

Sama Mallilla nie wydaje się jakimś idealnym miejscem do ewentualnego świętowania trzeciego mistrzowskiego tytułu. W miasteczku zamieszkuje niespełna 1400 osób, choć do populacji tegoż wliczali się w latach pięćdzisiątych ubiegłego wieku członkowie rodziny Wilson. Zanim wyjechali na drugą stronę oceanu i rzucili cały świat rock'n'rolla na kolana jako członkowie The Beach Boys, trzej bracia Brian, Carl oraz Dennis, a także ich kuzyn Mike Love mieszkali właśnie w Malilli.

Wyjechali bo poza muzyką niewiele mieli tu do roboty. Mogli oczywiści chlubić się tym, że w ich rodzinnej miejscowości odnotowano rekordy temperatur na szwedzkiej ziemi. W czerwcu 1947 słupki rtęci podskoczyły aż do 38. kreski. W nieco dalszej przeszłości w miasteczku na rzeką Eman słupki te spadły aż do poziomu minus 33,8 stopnia. Dla uczczenia tych rekordowych temperatur symbolem Malilli został termometr i taki symbol pojawił się na centralnym rondzie. Jest to najważniejsze rondo w całej okolicy, bowiem skupia się tam całe życie lokalnej społeczności. Stacja benzynowa, sklep typu supermarket oraz bar i przyczepy z fast foodem oto co Malilla ma do zaoferowania w sensie infrastrukturalnym. Jest tam jeszcze muzeum motoryzacji, w którym przy okazji moża zobaczyć zabytkowe motocykle, nie tylko żużlowe oraz zabytkowe silniki sprzed ponad stu lat. Są wciąż na chodzie.

Sama Mallila gdzie krzyżują się trzy ważne drogi krajowe, nr 23, 34 i 47 była dobrze skomunikowana od dawien. Od 1874 roku można było dojechać tu pociągiem. A skoro były już tory, od roku 1915 działało schowane w okolicznych lasach sanatorium przeciwgruźliczne. Po jego zamknięciu przed ponad 50-u laty kompleks zamieniono na hotel. Jeszcze później przeistoczył się w ośrodek dla uchodźców z państw azjatyckich i innych.

Nieopodal tych zabudowań w lesie istniał kiedyś profesjonalny stok narciarski. Nie ma absolutnej pewności czy teraz gdy napada można na nim szusować z użyciem wyciągu orczykowego.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24