Jewgen Radionow: Facet powinien mieć swoją kotwicę w życiu

Bartosz Kukuć
Jewgen Radionow
Jewgen Radionow Łukasz Kasprzak
Rozmawiamy z Jewgenem Radionowem, napastnik ŁKS, który zdobył w sezonie 2016/2017 19 goli. Był drugi w klasyfikacji najlepszych strzelców III ligi.

Jaki to był sezon dla ŁKS?

Finalnie jednak nieudany. Nie zamierzam wypowiadać się w imieniu wszystkim moich kolegów z zespołu, ale jestem pewny niemal na sto procent, że nikt z nas nie może mówić o pełnej satysfakcji. W końcu wszyscy ludzie związani z tą drużyną liczyli na upragniony awans do drugiej ligi. Wiele drużyn marzyłoby o drugim miejscu w tabeli, jednak nie taka firma, jak ŁKS.

Nie udało się panu zdobyć prestiżowego tytułu króla strzelców? Czuje pan niedosyt?
Zawsze lepiej zwyciężać. W takiej walce również. Ale ci, którzy mnie dobrze znają, doskonale wiedzą, że indywidualne popisy zawsze były dla mnie kwestią drugoplanową. Być może, gdyby nie problemy zdrowotne, to ja jednak byłbym na czele.

No właśnie, jak pana sytuacja zdrowotna?
W rundzie wiosennej nie zagrałem w kilku spotkaniach. Słyszałem, że niektórzy sugerowali, iż uczyniłem to celowo, ale ci ludzie po prostu nie mają pojęcia, o czym mówią. Od dłuższego czasu mam poważne kłopoty z mięśniem. Sprawa jest dosyć skomplikowana, standardowe badania medyczne nie wszystko wyjaśniły, a chwilami bolało, jak diabli. Tak naprawdę najlepszą terapią byłby długi odpoczynek, jednak mnie bardzo zależało, żeby jak najszybciej znów pomoc drużynie. Tylko to się liczyło. Zdaję sobie sprawę, że nie wszyscy w to uwierzą, ale to już ich problem, nie mój.

Można powiedzieć, że Polska to dla pana już druga ojczyzna?
Nie lubię używać wielkich słów... Może ujmę to w ten sposób, że bardzo dobrze się czuję w tym kraju. W końcu jestem tu już jakieś sześć lat. To jednak nie tylko kwestia przyzwyczajenia. Po prostu jestem zdania, że Polska staje się coraz fajniejszym i normalniejszym miejscem do życia. Jak większość krajów są w niej rzeczy, które wciąż irytują, jednak jest ich coraz mniej. Nie zamierzam robić z siebie wielkiego filozofa, ale jestem człowiekiem, który sporo już w życiu przeszedł, więc doceniam pewne rzeczy.

A Łódź? To miasto wciąż wzbudza kontrowersje...
To chyba dobrze, przynajmniej nikt nie jest wobec niej obojętny. Ale na pewno miasto się rozwija, to widać i czuć właściwie na każdym kroku. Inna sprawa, że ja nie za bardzo mogę sobie pozwolić na podziwianie jego uroków, sporo bowiem podróżuję.

No właśnie, nie mieszka pan w Łodzi. To celowy wybór, czy przypadek?
Zapewniam, że nie ma w tym cienia improwizacji, staram się wszystko dokładnie zaplanować. Oczywiście w kwestiach, na które mogę mieć wpływ. W sumie sytuacja jest prosta. Moja żona, Kasia, pracuje w Warszawie. Mieszkamy, powiedzmy, w połowie drogi między tymi dwoma miastami, więc przy obecnie istniejącej sieci komunikacyjnej jakoś dajemy sobie radę to wszystko poskładać. Celowo postanowiliśmy żyć nieco na uboczu, blisko lasu. Jest fajnie.

Nie mieszkacie sami...

No nie. Mamy syna, Lwa. Jak ten słynny pisarz Tołstoj, no i Jaszyn, czyli jedyny bramkarz w historii, któremu udało się wywalczyć Złotą Piłkę.

Lew będzie więc golkiperem?
Kto wie. Staram się nie nakładać na niego żadnej presji. Na pewno zachęcam go właściwie w każdej chwili do aktywności fizycznej. To mu w niczym nie może zaszkodzić. Lubię patrzeć, jak biega po trawie. A więc może jednak futbol? Kto wie...

Wygląda pan raczej na spokojnego mężczyznę...
Pozory czasem mylą. Kiedyś bywało różnie. Byłem młody, musiałem zmagać się z wieloma przeciwnościami losu, szukałem swojego miejsca. Uważam, że facet powinien mieć swoją kotwicę w życiu. To uczy pokory, organizacji i unikania marnowania czasu. A to bardzo ważne. Czymś takim jest dla mnie właśnie rodzina. Absolutnie się tego nie wstydzę, chociaż mam świadomość, że mogło to zabrzmieć nieco banalnie. Ale to szalenie istotne mieć gdzie i do kogo wracać.

Patrząc na pana, chyba nie miał pan nigdy kłopotów z nadwagą? Dba pan o siebie?
Grubasem nigdy nie byłem. Kiedyś i tak starano się mnie na siłę odchudzić, choć nie było ku temu racjonalnych powodów. Staram się zwracać uwagę na to, co i kiedy jem. W moim przypadku to się sprawdza.

Zostaje pan w ŁKS?
Wciąż jestem ełkaesiakiem. Chociażby z tego powodu, że jeszcze do końca tego roku mam ważną umowę z tym klubem. Co będzie dalej, naprawdę trudno powiedzieć. To nie zależy tylko ode mnie, ale na tę chwilę nie chciałbym się już w tej kwestii wypowiadać. Wkrótce wszystko się zapewne wyjaśni.

Jewgen Radionow ma 27 lat, 186 cm wzrostu, waży 73 kg. Ma ważny kontrakt z ŁKS do końca tego roku.

MAGDALENA ŻUK NAJNOWSZE WIADOMOŚCI
WIERSZYKI NA ZAKOŃCZENIE ROKU
Życzenia na Dzień Taty
Wierszyki na Dzień Taty

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Jewgen Radionow: Facet powinien mieć swoją kotwicę w życiu - Express Ilustrowany

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24