Jeździecki mistrz kraju Konopacki: wciąż gonimy Zachód

OPRAC.:
Mateusz Ptaszyński
Mateusz Ptaszyński
www.sopot.cavaliada.pl
Mistrz Polski w skokach przez przeszkody Przemysław Konopacki uważa, że choć zmniejsza się bariera dzieląca polskie jeździectwo od tego na Zachodzie, to wciąż jest wiele do zrobienia. Udany pod względem sportowym rok zakończył startem w konkursie Pucharu Świata w belgijskim Mechelen.

Stał się drugim po Jarosławie Skrzyczyńskim Polakiem, który wystąpił w pięciogwiazdkowym konkursie tej rangi (ligi Europy Zachodniej). W jubileuszowej, 40. edycji Mechelen Jumping startował na 10-letniej klaczy Home-Run, ale parkur okazał się dla tej pary trudny - zajęli 34. miejsce. Wygrał Belg Wilm Vermeir na Iq van het Steentje.

Home-Run to najmocniejszy koń w stawce 42-latka i właśnie na tej klaczy chciałby powalczyć o kwalifikacje olimpijskie.

„Zauważyłem ją na zawodach w Holandii, od początku wykazywała niesamowitą dokładność i skoczność, ale miała trudny charakter. Urzekła mnie jakością skoku, po pierwszych kilku skokach wiedziałem, że będzie moja, ale zgodnie ze standardami wypadało przed zakupem trochę więcej pojeździć. Potrzebowałem roku, aby się z nią zgrać, teraz to mój podstawowy koń” - opisywał.

Pytany o to, kto może siegnąć po olimpijskie medale w Paryżu prognozował, że w czołówce będą reprezentanci krajów Beneluksu.

„Najmocniejszą nacją na papierze są Belgowie, mają największy wybór dobrych jeźdźców, w tym około 40 zawodników startujących w Pucharach Narodów i ponad sto koni, które są w stanie na takim poziomie skakać” - wyliczał.

Podkreślił, że choć statystycznie mają największe szanse na złoto, to w skokach trzeba liczyć się też z Niemcami, Francuzami i Holendrami.

„Jako drużyna mocni są także Amerykanie. Lokalizacja igrzysk będzie jednak sprzyjać Europejczykom - bez transportu lotniczego koni, bez zmiany czasu” - tłumaczył.

Według niego, poziom sportu hippicznego w Polsce od lat jest mocno w tyle za liderami, a „w tej dyscyplinie cudów nie ma, liczy się wiedza i poziom wyszkolenia”.

„50 lat komunizmu zniweczyło nasze jeździeckie tradycje. Pniemy się w górę, nie dzieli nas już przepaść, ale wciąż mamy wiele do zrobienia. Organizujemy świetne zawody, ich oprawa jest wspaniała, jednak to na Zachodzie sportowcom łatwiej się rozwijać” - opisał.

Konopacki stacjonuje aktualnie w holenderskim Asten, podkreślając, że wielu zawodników przyjeżdża na kilka miesięcy w roku do Belgii czy Holandii, aby tam trenować i rywalizować. W tym samym ośrodku trenuje obecnie Aleksandra Lusina-Gołaś, jedna z najbardziej utytułowanych krajowych amazonek.

„Stajnia, w której jesteśmy, nie ma może złotych klamek, ale koniom nie są one do szczęścia potrzebne. Jest za to świetne podłoże do treningów, dobre place, hale i przeszkody, a ceny boksów i utrzymania koni są porównywalne do Polski, natomiast koszty startów są niższe” - opisał.

Wspomniał, że nie są wymagane licencje, wpisowe na zawody kosztuje po kilkanaście euro, a odpadają koszty wielogodzinnego transportu.

„W Polsce czy krajach ościennych ośrodków organizujących punktowane zawody jest mało, są od siebie mocno oddalone, więc ponosimy koszty transportu czy stajni, bo konie muszą wtedy zostać na noc, nie mówiąc, że taki przejazd jest męczący” - mówił.

„W Holandii wszystko jest blisko, więc ładujemy konie do małej ciężarówki, podjeżdżamy na zawody i po kilku godzinach możemy wracać do stajni. Przez pół roku koń może się tutaj tak +obskakać+, jak w Polsce przez dwa lata” - informował.

Przyznał, że mijający rok był dla niego udany, a mimo sukcesów za granicą najbardziej wyjątkowym momentem były sierpniowe mistrzostwa kraju.

„Od przeszło 20 lat mieszkam na Zachodzie, a ta impreza odbywała się 50 km od miejsca mojego urodzenia - Kłodzka. Przyjechała rodzina, przyjaciele z podstawówki. Wygrać na ich oczach było świetnie, szczególnie, że w MP debiutowałem i takiego medalu brakowało mi w kolekcji” - opowiadał.

W rozmowie z PAP miło wspominał także wrześniowy Warsaw Jumping, czyli zawody rozgrywane na terenach stołecznego Służewca, w ramach których przeprowadzono finał europejskiego Pucharu Narodów.

„Moim celem było miejsce w pierwszej dwusetce światowego rankingu i to się udało. Dostałem też wreszcie dzikie karty na pięciogwiazdkowe zawody właśnie w Mechelen i dalej w Amsterdamie” - mówił.

Rok 2022 zakończył na 192. pozycji Longines Rankings. (PAP)

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24