Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jolanta Ogar-Hill: "Łatwo powiedzieć: ciesz się igrzyskami, ale trzeba spróbować. Nam się udało"

Hubert Zdankiewicz
Hubert Zdankiewicz
Agnieszka Skrzypulec i Jolanta Ogar-Hill
Agnieszka Skrzypulec i Jolanta Ogar-Hill Pawel Relikowski / Polska Press
- Zaprocentowały doświadczenia wcześniej zdobyte - podkreślały Agnieszka Skrzypulec i Jolanta Ogar-Hill . Srebrne medalistki olimpijskie w żeglarskiej klasie 470 spotkały się w poniedziałek w Warszawie z przedstawicielami mediów.

- Śmiałyśmy, się z Jolą że nasza historia jest tak niesamowita, że gdyby ktoś pokusiłby się o napisanie na jej podstawie filmowego scenariusza, to by ludzie powiedzieli: Ale, banał. Tyle było nieprawdopodobnych zdarzeń, rozstań, powrotów, utrudnień związanych z koronawirusem, no i do tego jeszcze moja kontuzja - przyznała Skrzypulec. Nie bez racji, bo faktycznie - w życiu żeglarek nie brakowało dramatycznych zwrotów akcji.

Ostatnie dwa poważne miały miejsce w ubiegłym roku, na kilka miesięcy przed pierwotnym terminem igrzysk w Tokio. Zaczęło się od lockdownu, wymuszonego przez pandemię koronawirusa.

- Byłyśmy akurat na Majorce, gdzie przygotowywałyśmy się do startu w zawodach o Puchar Księżniczki Zofii. Któregoś dnia schodzimy z wody, a tu wszyscy pakują sprzęt. Początkowo chciałyśmy zostać na Majorce i dalej trenować, ale kilka dni później na ulice wyszła policja i zabroniła nam nawet wchodzić na wodę - wspominała Skrzypulec. - Wróciłyśmy dopiero w maju, ale zamknięcie w domu sprawiło, że musiałyśmy szukać różnych sposobów na odbudowanie formy. Ja wybrałam rower i niestety miałam wypadek. Zerwałam bark, połamałam nadgarstek. Rehabilitacja trwała w sumie cztery miesiące.

Dla niej i jej partnerki były to już trzecie igrzyska. Drugie, na których wystąpiły wspólnie (poprzednio w 2012 roku w Londynie). Startu w Rio (2016 r.) dobrze nie wspomina zwłaszcza Ogar-Hill, która razem z Larą Vadlau wywalczyła w 2014 i 2015 roku mistrzostwo świata (dla Austrii, bo pod tą flagą pływała przez kilka lat). W Brazylii skończyły jednak dopiero na dziewiątym miejscu.

- Ciężko się upada. Do Rio jechałyśmy jako faworytki, a presja była taka, że nie byłyśmy w stanie myśleć o czymkolwiek innym. Mam tyle złych wspomnień związanych z tym miejscem, że chyba bym już nie chciała nigdy więcej wrócić do Rio - przyznała.

Obie naszej medalistki podkreślają jednak, że przykre doświadczenia z przeszłości pomogły im w Tokio. Nie tylko im.

- Dzień przed nami finał miała klasa 49er. Przed startem podeszła do mnie Niemka Tina Lutz i mówi: „Aga proszę przytul mnie. To jest najgorszy dzień w moim życiu”. Ja jej na to: „Tina, najgorszy? Pomyśl ile przeszłaś żeby się tu znaleźć. Ciesz się tą chwilą, idź na wodę i walcz”. No i zdobyły srebro, a ja pomyślałam, że skoro daję takie dobre rady innym, to może sama się również do nich zastosuję - mówiła Skrzypulec.

- Łatwo powiedzieć: ciesz się igrzyskami, ale trzeba spróbować. Nam się udało - dodała Ogar-Hill.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24