Kamil Kuzera: Mecze z Wisłą Kraków to dla mnie wyjątkowe wydarzenie

Bartosz Karcz
Bartosz Karcz
Dorota Kułaga
Kamil Kuzera w Koronie Kielce jest asystentem tymczasowego trenera Sławomira Grzesika. „Kuzi” jest wychowankiem kieleckiego klubu, ale w poważnej piłce zaistniał już jako nastolatek w Wiśle Kraków. I to właśnie z nią osiągnął największe sukcesy w swojej karierze, czyli dwa tytuły mistrza Polski, dwa Puchary Polski i Puchar Ligi. „Kuzi” debiutował w Wiśle w wieku 16 lat w meczu Pucharu Ligi z Ruchem Radzionków. W tym samym spotkaniu pierwszy raz dla „Białej Gwiazdy” zagrał jego rówieśnik Paweł Brożek.

- Mecze z Wisłą Kraków wywołują u pana wciąż większe emocje niż pozostałe spotkania?
- Na pewno jest to dla mnie inny mecz niż pozostałe, bo spędziłem w Wiśle Kraków bardzo fajny okres w swoim życiu. Później tak się to wszystko potoczyło, że wróciłem do Kielc, gdzie też zrobiłem swoje. W obu tych klubach mam mnóstwo przyjaciół, więc choćby z tego punktu widzenia można mówić o wyjątkowym dla mnie wydarzeniu, gdy dochodzi do meczów Korony z Wisłą.

- W obecnej Wiśle z piłkarzy, z którymi miał pan okazję grać został w zasadzie tylko Paweł Brożek.
- Nie tylko. Jest jeszcze Kubuś Błaszczykowski. Akurat tak się złożyło, że gdy ja rozgrywałem ostatnią rundę w Wiśle, to Kuba do niej przyszedł. Mieliśmy zatem okazję jeszcze pograć przez chwilę ze sobą. W klubie z Krakowa jest jednak również wiele innych osób, które bardzo miło wspominam. Jest przecież Arek Głowacki, a na ławce trenerskiej Maciek Stolarczyk, Mariusz Jop, czyli piłkarze, z którymi dzieliliśmy wspólnie szatnię. Są też inni ludzie od lat związani z Wisłą. Jarek Krzoska, Zbysiu Woźniak. To wszystko są osoby, z którymi razem sporo przeszliśmy, co wspominam z dużym sentymentem.

- Wisła jest klubem, w którym startował pan do poważnej piłki i to bardzo wcześnie, bo debiut w pierwszej drużynie zaliczył pan w wieku zaledwie 16 lat. A gdy miał pan 18 lat to bywało, że nawet w tak ważnych meczach jak z Hajdukiem Split w Pucharze UEFA trener Franciszek Smuda stawiał na pana, a nie na Marcina Baszczyńskiego. Wydawało się wtedy, że przed panem naprawdę duża kariera, bo grał pan bardzo dobrze.
- Rzeczywiście, jakoś sobie radziłem w tych moich początkach w seniorskiej piłce. Nie wyglądało to źle, a że później potoczyło się tak, jak potoczyło… Cóż, nie ma czego żałować, nie ma do czego dzisiaj wracać. Życie jest, jakie jest. Doszedłem do takiego miejsca, w jakim jestem i też trzeba za to panu Bogu dziękować. Ja nie narzekam.

- Pan drugi raz znalazł się w sztabie pierwszej drużyny Korony. Wcześniej współpracował pan z trenerem Maciejem Bartoszkiem. Dzieli pan dzisiaj obowiązki w pierwszym zespole z tymi w Centralnej Lidze Juniorów?
- Nie, całą swoją energię i czas poświęcam obecnie na pierwszą drużynę. Jest przy niej tyle obowiązków, że nie może być inaczej.

- W sobotę będzie okazja znów się spotkać z przyjaciółmi z Wisły, ale czeka was bardzo trudny mecz. Szczególnie, jeśli popatrzeć na sytuację Korony Kielce po pierwszych siedmiu kolejach ekstraklasy. Co przerwa na reprezentację zmieniła w waszej drużynie? Oczywiście poza tym, że zespołu nie prowadzi już Gino Lettieri.
- Zmiana trenera to zawsze jest bodziec dla chłopaków i dla wszystkich pracowników w klubie. Wszyscy w Koronie oczekują teraz czegoś lepszego niż nasze wyniki na początku sezonu. Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, w jakiej sytuacji jesteśmy. Potrzebujemy punktów, więc wszystkie ręce są na pokładzie i czekamy na mecz z Wisłą.

- Zgodzi się pan, że Korona do tej pory prezentowała się najgorzej ze wszystkich drużyn ekstraklasy?
- Ciężko to komentować, bo wiadomo, że ta nasza liga jest mocno nieobliczalna i czasami teoretycznie słabsze drużyny na boisku potrafią podnosić pełną pulę. Nie ma co jednak polemizować z wynikami, z tabelą, bo ta ostatnia nie kłamie. Fakty są takie, że w tym momencie jesteśmy na ostatnim miejscu i jedyne co możemy zrobić, to patrzeć w górę. Gorzej już jednak nie będzie. Musimy się podnieść, bo stać nas na to, żeby być dużo, dużo wyżej w tabeli.

- Wisła przed przerwą na reprezentację pokazała dużą siłę ognia. Strzeliła Zagłębiu Lubin cztery bramki. Będziecie na to przygotowani?
- Mamy swój pomysł na ten mecz. Znamy bardzo dobrze zarówno mocne, jak i słabe strony Wisły. Podchodzimy do tego meczu z szacunkiem do rywala, z dużą pokorą, ale nie mamy się też czego bać. My jesteśmy już w takiej sytuacji, że nie mamy praktycznie nic do stracenia. Musimy nastawić się na pozytywne myślenie.

Tutaj znajdziesz więcej informacji o Wiśle Kraków

 

Sportowy24.pl w Małopolsce

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Kamil Kuzera: Mecze z Wisłą Kraków to dla mnie wyjątkowe wydarzenie - Gazeta Krakowska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24