Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kartka z kalendarza. Niewiarygodny wyczyn Kubackiego. Skok po złoto z 27. miejsca!

Łukasz Konstanty
Łukasz Konstanty
Dawid Kubacki i Kamil Stoch w 2019 roku sięgnęli po złoty i srebrny medal mistrzostw świata, choć po pierwszej serii na taki obrót zdarzeń nikt nie postawiłby nawet złotówki.
Dawid Kubacki i Kamil Stoch w 2019 roku sięgnęli po złoty i srebrny medal mistrzostw świata, choć po pierwszej serii na taki obrót zdarzeń nikt nie postawiłby nawet złotówki. Fot. AP/Associated Press/East News
Najpierw pech, potem niewiarygodne szczęście. Konkurs mistrzostw świata na normalnej skoczni przed czterema laty cechowała loteryjność. Wszyscy trzymający kciuki za Biało-Czerwonych po pierwszej serii byli gotowi zrobić krzywdę osobom odpowiedzialnym za zawody, obwiniając ich za to, iż pozwolili skakać naszym w momencie, gdy daleko polecieć się nie dało. Godzinę później nikt już o negatywnych emocjach nie pamiętał, bo tym razem to nam sprzyjała opatrzność, dzięki której Polacy z dalekich miejsc przesunęli się na podium.

O tym, co miało największy wpływ na końcowe rozstrzygnięcia, najlepiej świadczy fakt, że pierwszą serię na szóstej pozycji zakończył Czech Filip Sakala, który wcześniej i owszem, zajmował podobne lokaty, ale jedynie w Pucharze Kontynentalnym. W górnej części klasyfikacji był też m.in. Amerykanin Casey Larson.

Polacy na półmetku zajmowali odległe lokaty. Kamil Stoch był 18., ze stratą 15,1 pkt do liderującego Ryoyu Kobayashiego. Dawid Kubacki ledwie zakwalifikował się do finałowej części zmagań (27. miejsce, 19,2 pkt straty do lidera) - gdyby skoczył o metr krócej lub sędziowie dali o pół punktu niższe noty, losy konkursu potoczyłyby się inaczej. Do drugiej serii awansował też Stefan Hula (29. pozycja), za to wśród tych, którzy przegrali z warunkami był m.in. Piotr Żyła.

Mistrzostwa świata w Seefeld, konkurs skoków w Innsbrucku

Na początku drugiej serii warunki wydawały się być niezłe, pozwalające na oddanie dalekich skoków. Skorzystał Dawid Kubacki, który uzyskał 104,5 m - Drugi dobry skok może dać awans o wiele miejsc. I taki skok oglądaliśmy. Tak skakał na treningach, tak skakał w kwalifikacjach. Źle skoczył w pierwszej serii, ale to także przez te paskudne warunki - tak na żywo oceniał wydarzenia komentator Eurosportu Marek Rudziński.

Do momentu, gdy na belce startowej usiadł Kamil Stoch, żaden skoczek nie był w stanie wyprzedzić Kubackiego. Nikt przy zdrowych zmysłach nie przypuszczał jednak późniejszych wydarzeń. Oczekiwano jedynie, że przy sprzyjających okolicznościach uda się wskoczył do czołowej dziesiątki.

Dawida na pozycji lidera nie zmienił także jego reprezentacyjny kolega. - Nie udało się. Znowu rekompensata wyższa niż przy skokach kilku zawodników, którzy występowali bezpośrednio przed Polakiem. To nie jest skok, który pozwoli zaszarżować Kamilowi w okolice podium. Tego się obawiam - mówił komentujący zawody w Eurosportcie Igor Błachut, gdy okazało się, że Stoch po swojej próbie (101,5 m) zajmował drugą lokatę, a skakać miało jeszcze siedemnastu zawodników.

Czas jednak mijał, a kolejni skoczkowie osiągali zbyt krótkie odległości. Blisko Biało-Czerwonych w klasyfikacji wylądował Stefan Kraft (dziesiąty po pierwszej serii), ale ostatecznie po swojej próbie znalazł się na trzeciej pozycji ze stratą 0,7 pkt. do Kamila. - Tak by mogło wyglądać to podium. Problem polega na tym, że jest jeszcze dziewięciu - mówił Błachut po skoku Austriaka nie przeczuwając zapewne, że... tak czołowa trójka ostatecznie wyglądać będzie.

Niesamowity Dawid Kubacki. Awans z 27. miejsca na pierwsze

Warunki pogodowe z każdą chwilą pogarszały się. Wiejący w plecy wiatr i padający gęsty śnieg uniemożliwiały kolejnym startującym na oddawanie dalekich skoków. - Po pierwszej serii byliśmy zdruzgotani i nadal nie ma powodów, aby skakać do góry z radości, ale piąte i szóste miejsce to jest najgorsze, co może się przydarzyć Dawidowi i Kamilowi - to słowa Błachuta, gdy na swoją próbę czekało już tylko czterech skoczków.

- Medal dla Dawida - krzyczał wspomniany komentator, gdy nieudany skok oddał zajmujący trzecie miejsce po pierwszej serii Słoweniec Ziga Jelar. A współkomentujący zawody Rudziński dodał: - Zastanawialiśmy się, czy można z miejsca w trzeciej dziesiątce wskoczyć na podium. Okazuje się, że można.

Drugi wybuch radości pojawił się, gdy słaby skok oddał Karl Geiger, bo oznaczało to, że na podium stanie także Stoch. - Nieładnie się tak cieszyć, że nie wyszło biednemu Karlowi. Ale on już dwa medale ma i niech je dumnie nosi, bo zasłużył na nie, bo genialnie skakał. Ale to oznacza, że dwaj nasi reprezentanci staną na podium, a przecież po pierwszej serii byliśmy gotowi obrazić się na cały świat i powiedzieć, że nie chcemy więcej oglądać skoków - mówił Błachut.

Kobayashi, lider po pierwszej serii, skaczący przed czterema laty w Pucharze Świata równie genialnie jak obecnie Halvor Egner Granerud, także nie poradził sobie z panującymi warunkami. Skoczył zaledwie 92 m. Niemożliwe stało się faktem. Kubacki wywalczył złoty medal, Stoch zdobył srebro, a brąz trafił do Krafta. - Tak jak mówiliśmy: tak podium mogłoby wyglądać, tak powinno wyglądać i tak będzie wyglądało. Co za dzień - emocjonował się Błachut

- Trzęsienie ziemi to mało powiedziane. To było tsunami, które przeszło tutaj i w pierwszej, i w drugiej serii. Najpierw wiało nam w twarz paskudnie, teraz powiało nam mocno w plecy, szczęśliwie niosło naszych skoczków. Mamy mistrza i wicemistrza świata - to z kolei słowa Rudzińskiego.

Niewiarygodny wyczyn Dawida Kubackiego

- To był najbardziej szalony konkurs, sam jeszcze w to nie wierzę - mówił dla TVP Sport po konkursie szczęśliwy złoty medalista mistrzostw świata. - Po pierwszej serii w głowie była myśl, że jest już po zawodach.

Mimo dobrych skoków w drugiej serii długo Kubacki i Stoch nie wierzyli, że ich próby przyniosą w ostatecznym rozrachunku medale. Zresztą drugi z wymienionych dzielił się na gorąco przed kamerami TVP Sport swoimi przemyśleniami, mówił, że nie wszystko poszło tak, jak chciał. Nie wyglądał ani na zadowolonego, ani wierzącego w to, co potem się wydarzyło. Był jednak ktoś, kto przewidział rozwój wypadków.

- Kamil skoczył i zaczęło się robić coraz lepiej dla nas. Powiedziałem: Dawid będzie miał medal. Jak kolejni oddali skok, stwierdziłem, że będzie pierwsze i drugie - mówił po konkursie Piotr Żyła, który mimo braku awansu do drugiej serii cieszył się wraz z kolegami z sukcesu.

- Rzeczywiście, Piotrek powtarzał, że będzie medal. Ja mu nie wierzyłem. Z minuty na minutę jednak to się zmieniało, a jego przepowiednia się spełniła - potwierdził słowa kolegi Kubacki.

Ci, którzy oglądali zawody od pierwszej do ostatniej minuty, wpadli w ogromną euforię. Coś takiego zdarzyło się raz i nie ma prawa nigdy więcej się powtórzyć. Z kolei mniej cierpliwi, którzy ze śledzenia rywalizacji zrezygnowali po pierwszej części konkursu, zapewne jeszcze długo żałowali, że nie wytrwali i przegapili zdarzenia, które przeszły do historii.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24