Kazimierz Moskal: Nie ma co się dziwić kibicom. Oni oczekują zwycięstw

Bartosz Karcz
Andrzej Banaś
Wisła Kraków zaczyna odrabiać zaległości. Na początek idzie przełożony mecz z 1. kolejki. We wtorek o godz. 19.30 „Biała Gwiazda” zagra w Łodzi z ŁKS-em. Jeszcze przed wyjazdem na to spotkanie z dziennikarzami spotkał się trener Wisły Kazimierz Moskal.

WISŁA KRAKÓW. Najbogatszy serwis w Polsce o piłkarskiej drużynie "Białej Gwiazdy"

Przed meczem z ŁKS-em poprawiła się nieznacznie sytuacja kadrowa. Wciąż jednak z gry wyłączeni są tacy zawodnicy jak: Kamil Broda, Joseph Colley, Kacper Duda, Giannis Kiakos, Dawid Szot, Bartosz Talar i Jakub Stępak.

W Wiśle musieli szybko poradzić sobie z porażką z Wartą Poznań. Krakowianie przegrali u siebie 0:1, choć z gry byli wyraźnie lepsi. Podobnie jak w meczu z Kotwicą Kołobrzeg, zremisowanym 1:1. Znamienne, że w obu tych meczach Wisła oddała 56 strzałów, ale zdobyła tylko jedną bramkę. Czy zatem przed wyprawą do Łodzi więcej czasu trzeba było poświęcić na poprawę skuteczności czy też popracować nad stroną mentalną drużyny? Kazimierz Moskal mówi: - Próbowałbym patrzeć trochę szerzej, próbowałbym patrzeć jak ten mecz wyglądał. Oczywiście, że boli nas to, że w tych dwóch meczach, w których mieliśmy zdecydowaną przewagę, strzeliliśmy tylko jedną bramkę, bo powinniśmy strzelić po kilka w obu tych spotkaniach. Oczywiście, że rozmawialiśmy na temat tego ostatniego meczu. Na temat tego jak kibice reagują. Powiedziałem, że nie ma się co dziwić. Kibic oczekuje nie tylko dobrej gry, ale oczekuje przede wszystkim zwycięstw. Szczególnie gdy gramy tutaj w Krakowie na Reymonta, ale my musimy robić swoje. To jest jedyna droga. Chyba, że ktoś zamierza skończyć karierę albo zmienić klub. Jeśli jednak jesteś zawodowym sportowcem, piłkarzem, to najlepszym lekarstwem jest kolejny mecz, kolejne wyzwanie i tam trzeba pokazać, że to, co się robi ma sens i musi przynosić efekty.

Czy Patryk Letkiewicz jest już gotowy na I ligę?

Ostatnio głównym młodzieżowcem Wisły jest Piotr Starzyński. Zapytaliśmy jednak trenera Moskala, czy nie myślał o wstawieniu do bramki Patryka Letkiewicza, co ułatwiłoby mu szereg rozwiązań w polu. No i czy ten młody bramkarz zdaniem szkoleniowca jest już gotowy na grę w I lidze? Oto co nam odpowiedział Kazimierz Moskal: - To jest kluczowe pytanie czy Patryk jest gotowy na to, żeby stanąć między słupkami, bo też zdajemy sobie sprawę z tego, że występy w III lidze czy treningi z pierwszą drużyną, to nie jest to samo, co występ przy 15-tysięcznej publiczności tutaj na Reymonta. Pewnie łatwiej byłoby zadebiutować takiemu bramkarzowi na wyjeździe. Oczywiście, że myślimy o tym z racji tego, że to jest najlepsze rozwiązanie dla zespołu, który musi mieć w swoich szeregach młodzieżowca. Jeśli masz młodzieżowca na bramce, to nie masz innych kłopotów w razie nawet kontuzji czy ewentualnie jakiejś zmiany. Przy tym jak my teraz gramy, to obojętnie czy grał Mariusz Kutwa, Karol Dziedzic czy właśnie Piotrek Starzyński, to chcąc zrobić zmianę, w zasadzie musimy robić dwie zmiany, żeby te pozycje zapełnić tak, jakbyśmy chcieli. Dlatego oczywiście, że myślimy o tym i chcemy tego Patryka przygotować do tego, żeby kiedyś między słupki wszedł. Przede wszystkim jest to decyzja po stronie trenera bramkarzy, po stronie Łukasza Załuski, który pracuje z bramkarzami i za to odpowiada. O tym już mówiłem przy okazji meczów pucharowych.

ŁKS, czyli dobra inspiracja dla Wisły

ŁKS nie zaczął dobrze sezonu. W czterech pierwszych meczach zdobył raptem jeden punkt. No, ale później ruszył mocno, bo wygrał kolejne cztery. Czy to może być dla Wisły inspiracja? Kazimierz Moskal na ten temat mówi: - No oczywiście, że jest to dobry przykład. Było tam już - wydaje się - gorąco wokół klubu. Nie wiem jak w samym klubie, ale wokół niego było gorąco po tej czwartej kolejce. Natomiast tak to właśnie wygląda, że jedno zwycięstwo na wyjeździe, a pierwszy mecz wygrali na Warcie, sprawia, że zaczyna iść. Też możemy powiedzieć, że to nie był jakiś wielki styl, wielkie widowiska w wykonaniu ŁKS-u, ale zaczęli punktować, a to na pewno buduje zespół od środka. My też wierzymy w to, że przyjdzie taki mecz, w którym otworzy się worek z bramkami, zaczniemy strzelać i wygrywać.

Trener Wisły pracował długo w Łodzi. Zapytany, co od jego odejścia najbardziej zmieniło się w ŁKS-ie mówi: - Myślę, że najbardziej zmieniły się właścicielskie relacje, bo doszedł drugi właściciel, który ma tyle samo udziałów, co pan Salski. Wiadomo, w każdym zespole, który spada z ekstraklasy, dzieją się rewolucje, ale pamiętajmy, że u nas w klubie to też nie były kosmetyczne zmiany, a my nie mieliśmy czasu na to, żeby normalnie pracować. W ŁKS-ie było sporo zmian, ale mieli więcej tego czasu, więcej możliwości, choć pewnie po tych pierwszych kolejkach tego spokoju nie było. Myślę, że jest to zespół, który chce grać w piłkę. Na pewno mają kilku zawodników w składzie o dużym potencjale. Te cztery mecze ostatnie, cztery zwycięstwa na pewno jeszcze dodały im więcej pewności.

Czy w związku z pracą w łódzkim klubie Moskalowi jest łatwiej przygotować się do wtorkowego meczu? On sam na ten temat powiedział: - Paru zawodników jeszcze tam zostało z kadry, kiedy ja byłem. Jest też wielu nowych, a poza tym jest nowy trener, który ma trochę inny pomysł na ten zespół. Tak jak nie można oceniać po czwartej kolejce, tak po tej dziewiątej też nie możemy jeszcze oceniać, w którą stronę to pójdzie. Czy jest łatwiej? Na pewno trochę tak. Zna się zawodników, którzy tam są. Trochę też specyfikę danego miejsca. Powiem inaczej, na pewno mnie to nie przeszkadza. To nie jest tak, że z racji mojej pracy tam będzie jakimś problemem, żeby rozszyfrować ich sposób grania i to, co tam się dzieje.

Może być bardziej otwarty mecz

Warto postawić też pytanie czy paradoksalnie Wiśle nie będzie się łatwiej grało z ŁKS-em niż ostatnio z bardzo nisko broniącymi się Wartą i Kotwicą. Namówiony na takie rozważania trener „Białej Gwiazdy” tłumaczy: - Myślę, że większość klubów ma problem w ataku pozycyjnym, gdy zespoły bronią się bardzo nisko. Nawet patrząc na te najlepsze europejskie kluby - Barcelonę, Real. Jeśli ktoś tam stanie w dziesięciu zawodników przed polem karnym, to nie ma przestrzeni, gdzie można zagrać piłkę za linię obrony. Nie ma gdzie wbiegać, bo wszędzie pełno ludzi. Czasami ma się wrażenie, że jest mało ruchu, ale tego ruchu nie ma gdzie wykonać. Myślę, że my w Polsce też mamy z tym duży problem i łatwiej się gra z zespołem, który też chce grać otwartą piłkę. Myślę, że takie mecze, jeśli spotkają się dwa zespoły, które chcą grać w piłkę, są bardziej atrakcyjne. Sprawiają wrażenie, że są bardziej intensywne. Przyjemniej się te mecze ogląda. ŁKS ma specyficzny sposób gry, ponieważ w fazie ofensywnej grają inaczej, a w tej defensywnej, szczególnie na swojej połowie, mocno stawiają na solidną obronę.

Łukasz Zwoliński musi być mniej „spięty”

Padło też pytanie o sprowadzonego latem do Wisły napastnika Łukasza Zwolińskiego. Zapytany wprost czy jest zadowolony z gry tego piłkarza, Moskal też odpowiedział wprost: - Nie jestem zadowolony ani z występów Łukasza, ani z wyników, jakie osiągamy. Na pewno tych punktów powinniśmy mieć znacznie więcej. Powtórzę to, co mówiłem - zdaję sobie sprawę z tego, że na Łukaszu ciąży duża presja, duża odpowiedzialność jako na napastniku. Wszyscy oczekują od niego wielu bramek. W początkowej fazie, gdy Łukasz przyszedł, były mecze, gdy próbowaliśmy grać z Angelem i z nim w wyjściowej jedenastce. Uważam jednak, że aby mieć kontrolę nad meczem, potrzebujemy trzech środkowych pomocników, którzy nam zapewnią taki sposób gry. Stąd na razie Łukasz dostaje mniej czasu, ale na pewno dla niego to też nie jest komfortowa sytuacja. Nie można jednak, że tak powiem nieładnie, aż tak „napinać” ze strony Łukasza. Bo czasami takie „spięcie” działa gorzej niż wtedy, gdy człowiek jest wyluzowany. Tak samo wierzę w to, że ten zespół zacznie punktować, tak samo wierzę, że Łukasz zacznie strzelać bramki. Wiem, że cierpliwość to słowo, które trudno tutaj wokół klubu znaleźć, jeśli myślę o kibicach, ale wierzę, że tak będzie.

Do gry z ŁKS-em gotowy jest już Tamas Kiss, który ostatnio chorował. Wrócił do grania też Jesus Alfaro, ale na ile starczy mu sił. O obu trener Wisły powiedział: - Tamas jedzie z nami do Łodzi. Czuje się już dobrze. Oczywiście ta choroba miała na niego jakieś tam przełożenie, bo stracił trzy kilogramy i będziemy musieli też się mu mocno przyglądać. Jest jednak z nami, dobrze wyglądał i wczoraj i dzisiaj. Jesus na ile jest przygotowany? Myślę, że spokojnie więcej niż 45 minut będzie w stanie zagrać, jeśli będzie taka potrzeba.

Ważna są serie zwycięstw, a Wisła ma z tym problem

Przed Wisłą teraz znów częste granie, ale Kazimierz Moskal spokojnie podchodzi do tego temu. Mówi bowiem: - Na szczęście mieliśmy przerwę, która pozwoliła nam złapać trochę oddechu. Co byśmy nie mówili o meczu z Wartą, to było to dobrze widać, szczególnie w pierwszej połowie. Myślę, że tutaj dokonując pewnych zmian w składzie, będziemy w stanie utrzymać taki sposób gry i taką intensywność.

Wisła na razie punktuje słabo. Na przedmeczowej konferencji padło zatem pytanie czy czołowe dzisiaj zespoły I ligi, takie jak Bruk-Bet Termalica Nieciecza, Wisła Płock czy Stal Rzeszów mogą być dla krakowian inspiracją? Na koniec konferencji Moskal powiedział: - Szczerze mówiąc nie patrzę na tabelę. Patrzę na to, jak gramy. To, co mówiłem w momencie, gdy przychodziłem do klubu, w I lidze ważna jest seria zwycięstw. Seria zwycięstw robi różnicę. W przypadku Termaliki to jest bardzo widoczne. Natomiast przykład ŁKS-u jest chyba najlepszy w tym momencie, bo po pierwszych kolejkach było słabo, ale wystarczyło wygrać cztery mecze czy nawet trzy - by nie mówić o tym ostatnim meczu z Pogonią - i sytuacja była zupełnie inna. Na pewno to jest klucz do tego, żeby w tabeli iść w górę. Czyli kolejne zwycięstwa. Z tego, co pamiętam, to z tym Wisła chyba od stycznia ma problem.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kadra Probierza przed Portugalią - meldunek ze Stadionu Narodowego

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24