Nie wiecie, kim jest Kent Washington? Znacie go przecież z „Misia”
W filmie „Miś” Rysiek Ochódzki mówi: "Czy ty wiesz, jak ja byłem młody, to też byłem Murzynem i grałem w kosza? Poważnie! Tak robiłem. Patrz!". Wtedy widzimy w akcji Kenta Washingtona pokazującego swój niezwykły kunszt koszykarski, którym zachwycał kibiców w Polsce. Zapytałem go więc, czy uważa, że teraz w naszym kraju jest bardziej znany jako „ten koszykarz z Misia” niż były zawodnik Startu i Zagłębia.
- To bardzo dobre pytanie - stwierdził Kent. - Często się nad tym zastanawiam. Myślę, że młodsze pokolenie widziało „Misia”. Gdy widzieli ten film, wtedy pytali rodziców „kim on jest?”. Wtedy ich rodzice albo dziadkowie opowiadali o mnie, moją historię. Ciężko jest mi powiedzieć, z czego jestem bardziej znany w Polsce.
Miał amerykański paszport, ale czuł się Polakiem
Kent Washington wrócił do Sosnowca po 41 latach. Został zaproszony przez trenera Tomasza Służałka, z którym współpracował w Zagłębiu w latach 1981-83. Przyjechał ze swoją żoną Susan. We wtorek na terenie Zagłębiowskiego Parku Sportowego spotkał się z dawnymi kolegami, działaczami, kibicami i dziennikarzami.
- Przyjazd do Polski był największą rzeczą, jaka mi się zdarzyła w życiu, ponieważ przyjechałem tutaj grać w koszykówkę. Nie, aby zmienić sposób życia, tylko, żeby grać w koszykówkę. Po Starcie Lublin przyszedłem do Zagłębia Sosnowiec. Dzięki Tomaszowi Służałkowi i innym osobom byłem bardzo dobrze zaopiekowany. Najważniejsi byli jednak moi koledzy w drużynie. Oni zaakceptowali mnie jaka brata. Podróżowaliśmy w różne miejsca - do Jugosławii, do Niemiec Zachodnich i wszędzie czułem się jak Polak. Wiem, że miałem amerykański paszport, ale czułem się Polakiem - mówił z wyraźnym wzruszeniem Washington.
Washington nie bał się w czasie stanu wojennego
Tomasz Służałek wspominał, że Zagłębie prowadziło w lidze, miało wielką szansę na mistrzostwo Polski, ale przyszedł stan wojenny w 1981 roku. Czterech podstawowych zawodników wcielono do wojska i przeszli do wojskowego klubu Śląsk Wrocław. Sosnowiczanie skończyli sezon na 3. miejscu, Śląsk został mistrzem. Jak Washington wspomina tamten okres?
- Stan wojenny to był bardzo trudny czas, ale nigdy się nie bałem, ponieważ wszyscy wokół zadbali o mnie. Będę zawsze wdzięczny miastu Sosnowiec, kibicom, trenerom, kolegom z drużyny za zadbanie o mnie w bardzo trudnych czasach. Napisałem książkę również po to, aby ludzie w Polsce wiedzieli, jak się tutaj dobrze czułem. Ja tu przyjechałem grać w koszykówkę, a ludzie w Lublinie i Sosnowcu mnie zachwycili - dodał Amerykanin, który po grze w Polsce występował w Szwecji. Tam poznał swoją żonę Susan. Od ubiegłego roku mieszkają w Holandii w miejscowości Haarlem. Przeprowadzili się do kraju, w którym mieszka ich córka.
Kartki na kurczaki wycinane dla Washingtona
Jak to zwykle bywa na takich spotkaniach, wspominano dawne czasy. Amerykanin dobrze pamięta polską rzeczywistość przełomu lat 70 i 80.
- W Lublinie w sklepach było wszystko, czego potrzebowałem. Gdy przyjechałem do Sosnowca i został wprowadzony stan wojenny, wtedy sobie uświadomiłem, że jestem w Polsce. Życie się zmieniło. Klub dał mi kartki górnicze, dające więcej możliwości i zawsze mi pomagano zdobyć kurczaki. Miałem mieszkanie i dobrze się mną opiekowano. To były jednak inne czasy - długie kolejki przed sklepami po cokolwiek. Moja ówczesna dziewczyna Bożena była bardzo ważna w moim życiu, bo wiedziała jak wszystko załatwić - podkreślał Washington.
- Wszyscy zawodnicy dostawali kartki górnicze i wycinaliśmy z tych kartek kurczaki specjalnie dla Kenta. Kierownik jechał na kopalnię po te kartki, następnie odcinaliśmy dla Kenta tę cześć na kurczaki - śmiał się trener Służałek.
Amerykański koszykarz w Polsce potrzebował też coca-coli, choć podobno z tym nie było takiego problemu. W naszym kraju, jeszcze w Lublinie, nauczył się otwierania butelki bez otwieracza, jedna o drugą.
- To najbardziej niesamowita rzecz, jaką nauczyłem się w Polsce - mówił Washington, pokazując charakterystyczny gest przy tej czynności dodając po polsku: „Ciepła cola”.
Amerykanin nie obawiał się przenosin do Polski
Wyobraziłem sobie jak rodzice młodego Amerykanina przyjęli wiadomość, że ich syn przenosi się z USA do Europy Wschodniej. Zapytałem o ich reakcje i o jego nastawienie.
- Niczego się nie obawiałem. Byłem w Polsce w 1976 roku z drużyną mojego college’u i widziałem ten kraj. Wiedziałem, że są tu wielcy fani koszykówki i że polska koszykówka jest na wysokim poziomie. Nie dbałem o warunki życia, chciałem przyjechać i grać. Mój tata powiedział: jedź, wróć do koszykówki. Moja mama obawiała się pogody. A przecież jest taka sama jak w Nowym Jorku. „Nie ma problemu” - dodał po polsku Kent.
Sosnowiec oczami Washingtona
Spotkanie odbyło się w we wtorek po godzinie 12. Washington wraz ze swoim byłym menedżerem i tłumaczem byli zobaczyć halę przy Żeromskiego, gdzie rozgrywał mecze, ale mieli tam zostać przegonieni przez obsługę, która zabroniła robić zdjęcia… ze względu na wojnę na Ukrainę. Były koszykarz nie miał jeszcze okazji obejrzeć miasta, ale podzielił się pierwszymi spostrzeżeniami
- Sosnowiec oczywiście jest teraz inny, wygląda na pewno bardziej nowocześnie - ocenił.
68-letni były koszykarz imponuje sportową sylwetką, ale przyznał, że nie gra już w koszykówkę. Co więc robi, aby tak dobrze wyglądać?
- Pływam, jeżdżę na rowerze i jem rozsądnie dzięki mojej żonie - stwierdził Washington spoglądając na Susan, która w tym czasie robiła zdjęcia.
Tragedia w Arenie Sosnowiec
Spotkanie z Kentem Washingtonem miało odbyć się w Arenie Sosnowiec. Tuż przed nim jeden z uczestników, przyjaciel sosnowieckiej koszykówki Zbigniew Zawiła, zasłabł w sali konferencyjnej po wejściu po schodach na II piętro. Natychmiast podjęto akcję reanimacyjną, szybko przyjechała karetka pogotowia. Niestety, po pewnym czasie stwierdzono zgon. Spotkanie przeniesiono do sali na Stadionie Zimowym i poprzedzono minutą ciszy.
Nie przeocz
- Kibice Ruchu Chorzów z 337 miejscowości zobaczyli zwycięski debiut trenera Szulczka
- 12. Tyski Półmaraton: Zobaczcie kto był najszybszy w biegu w Tychach ZDJĘCIA, WYNIKI
- Katowicki Satelita z przebudowanymi trybunami i nowym dachem czeka na hokeistów GKS
- Ponad 21 000 kibiców na meczu Górnika Zabrze z Lechią ZDJĘCIA