poprzednim meczu Śląska Wrocław z Kingiem Szczecin nie tylko nie warto przypominać, ale i kibice woleliby już do niego myślami nie wracać. Z kronikarskiego obowiązku wspomnimy tylko, że „Wilki Morskie” w Hali Orbita wygrały 83:73, korzystając z dramatycznej wówczas skuteczności WKS-u.
Kamil Łączyński, którego Oliver Vidin bez większego zaskoczenia desygnował do pierwszej piątki, odebrał przed meczem gratulacje od władz szczecińskiego klubu, które przypomniały wywalczone z jego udziałem ósme miejsce na Mistrzostwach Świata. Obok „Łączki” mecz rozpoczęli Devoe Joseph, Mathieu Wojciechowski, Michał Gabiński i Michael Humphrey. Co ciekawe, w wyjściowym składzie Kinga zabrakło Pawła Kikowskiego i Clevelanda Melvina, którzy w październikowym meczu rzucili najwięcej punktów. Trener Łukasz Biela postawił natomiast na Dominika Wilczka, wychowanka WKS-u.
Choć pierwsze dwie minuty i kilka celnych rzutów wskazywały na zupełnie odmienny obraz gry, pozostałość drugiej połowy skutecznie ten optymizm wybiła. Przede wszystkim ponownie Śląsk miał duże kłopoty z szykami defensywnymi Kinga, który z powodzeniem zagęszczał strefę podkoszową, wybijając z rytmu Humphreya. Po drugiej stronie boiska gospodarze natomiast sprawiali olbrzymie problemy, naprzemiennie penetrując kosz i szybkimi przerzutami rozbijając szyki Śląska. Efekt? Seria 17:2! Dopiero zmiany Olivera Vidina pomogły WKS-owi wrócić do gry. Danny Gibson wniósł dużo ożywienia i rzucił 7 punktów, a Andrew Chrabascz z Aleksandrem Dziewą zadbali o poprawę zbiórki, łącznie zgarniając 6 piłek. Rzutem na taśmę Trójkolorowi wygrali pierwszą kwartę.
Trudno znaleźć pozytywy w drugiej odsłonie. Przedstawimy ją więc liczbowo: 3 na 11 celnych prób w „trumnie” i... 0 na 8 zza łuku. Przez 10 minut gry Trójkolorowi nie przekroczyli 30 proc. skuteczności z gry... Idealnym podsumowaniem tej części meczu był ostatni set rozgrywany z 27 sekundami na zegarze. Po chaotycznej akcji Łączyński chybił zza łuku, na co odpowiedział Kikowski trzypunktowym buzzer beaterem.
Początek drugiej połowy do złudzenia przypominał pierwszą. Mimo 9-punktowej serii, Śląsk systematycznie swoją przewagę tracił. Zawodnicy WKS-u nie potrafili wypracować sobie pozycji do rzutu i wciąż nagminnie pudłowali z dystansu. W połowie trzeciej kwarty trener Vidin powoli zaczął tracić karty w talii, z uwagi na skumulowane przez jego zawodników faule. Humphrey w ostatnią odsłonę wszedł z 4 przewinieniami na koncie, Dziewa - 4, a Łączyński 3. Zwłaszcza balansowanie na krawędzi graczy wysokich było mocnym ciosem dla WKS-u, zważywszy na to, że już Humphrey z Dziewą miewali problemy pod koszem z Melvinem, Łapetą czy McCauleyem, a Gabiński i Chrabascz to zawodnicy o jeszcze mniej okazałych warunkach fizycznych.
W finalnej odsłonie Vidin wykorzystał do samego końca limit fauli Humphreya, który punktowo rozgrywał swój najlepszy mecz odkąd występuje na polskich parkietach. Po ostatniej syrenie zapisał na swoim koncie 32 punktów i 9 zbiórek, oraz... 4 faule! Wilki nie zdołały wymusić na Amerykaninie ostatniego przewinienia.
Śląsk w ostatnich 10 minutach skutecznie „żerował” na stratach Kinga, których w całym spotkaniu było aż 20. To właśnie szybkie ataki wyprowadzane po zbiórce okazały się kluczem do zwycięstwa dla Śląska, który przez całe spotkanie nie mógł rozpracować defensywy Kinga w statycznych akcjach.
Dzięki korzystnemu wynikowi w Szczecinie WKS zrównał się w tabeli ze swoim przeciwnikiem, wskakując na siódme miejsce w tabeli! W powietrzu zaczyna unosić się zapach play-offów...
King Szczecin - WKS Śląsk Wrocław 77:92 (21:23, 20:16, 19:17, 17:36)
King: McCauley 17, Melvin 17, Kikowski 14, Davis 11, Ware 8, Bartosz 5, Wilczek 4, Łapeta 1, Mustapić 0.
Śląsk: Humphrey 32, Joseph 17, Wojciechowski 13, Gibson 8, Dziewa 7, Dorn 5, Gabiński 5, Łączyński 5, Musiał 0, Chrabascz 0.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?