Krzysztof Jotko: Będę ruszał się jak motyl, a żądlił jak pszczoła

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Jotko (z prawej) w UFC wygrał cztery walki, przegrał jedną
Jotko (z prawej) w UFC wygrał cztery walki, przegrał jedną Anders Wiklund
- Waga średnia jest najmocniejszą kategorią w UFC. Czołówka rankingu to topowi zawodnicy. Żeby trafić do tego towarzystwa, trzeba być naprawdę dobrym. Ale mam nadzieję, że moje nazwisko wktótce też się tam pojawi - zapowiada Krzysztof Jotko (17-1), który w sobotę na gali UFC Fight Night 89 w Ottawie zmierzy się z Tamdanem McCrorym (14-3). Polski zawodnik największej organizacji MMA świata opowiada nam m.in. o przygotowaniach do tego pojedynku, planach podboju wagi średniej i ewentualnym udziale w... "Tańcu z Gwiazdami".

Walka z Tamdanem McCrorym już w sobotę. Jak z Pana samopoczuciem kilka dni przed wejściem do oktagonu?
Czuję się bardzo dobrze. Naprawdę ciężko przepracowałem okres przygotowawczy. Nic mnie nie boli, ani razu nie zachorowałem. Jestem pewny siebie i gotowy na Tamdana.

Odlicza Pan już dni i godziny do pojedynku?
Nie, ja nigdy się nie stresuję. Nawet nie myślę o tej walce. Zacznę to robić dopiero po ważeniu. Robię to, co zawsze. W ubiegły wtorek miałem ostatnie sparingi, później już trenowałem lekko, łapałem świeżość i szybkość. Do walki podchodzę na spokojnie.

Do pojedynku przygotowywał się Pan w Tajlandii oraz w słynnym American Top Team. Jest Pan zadowolony z wykonanej tam pracy?
Na początku poleciałem do Tajlandii. Bardziej po to, żeby się rozruszać. Trenowałem głównie kopnięcia, łokcie i kolana. Po miesiącu zmieniłem kluby, z tajskiego Phuket Top Team na American Top Team na Florydzie. Tam rozpocząłem już poważne przygotowania. Pracowałem głównie nad zapasami, parterem i poruszaniem się na nogach. Podczas treningów wyglądałem naprawdę dobrze na tle zawodników z UFC i Bellatora. Jestem dobrej myśli, nie mam czego się obawiać.

Co może Pan powiedzieć na temat McCrory'ego?
Jego główną bronią jest parter. Bardzo dobrze poddaje z pleców balachą, omoplatą czy trójkątem. To nieobliczalny zawodnik. Cały czas napiera do przodu, wymęcza, idzie po nogi rywala by sprowadzić go do parteru. Jest naprawdę twardy. Nawet jeśli złamie się mu rękę czy nogę, nie da za wygraną. Jak zombi, tak też zresztą się porusza. Kluczem do zwycięstwa będą praca nóg i szybkie ręce. Bo ja będę ruszał się jak motyl, a żądlił jak pszczoła. (śmiech)

Otwarty styl przeciwnika jest chyba dla Pana korzystny? W końcu będzie okazja na to, by wygrać przez nokaut czy poddanie, a nie decyzją sędziów.
Tak samo powiedział mi Joe Silva, matchmaker UFC. McCrory prawie wszystkie walki kończy przed czasem albo w ten sposób je przegrywa. Z jego 17 pojedynków tylko dwa zakończyły się decyzją. Ja w swoim rekordzie mam ich aż 12. To chyba czas i miejsce na to, żeby skończyć walkę wcześniej. Będę robił wszystko, żeby po mojej wygranej sędziowie nie musieli wypełniać kart punktowych.

McCrory to największe wyzwanie w Pana karierze?
Myślę, że tak. Rozmawiałem o nim z chłopakami w American Top Team. Wielu go zna, niektórzy są nawet jego fanami. Podkreślają, że McCrory to bardzo twardy i wymagający przeciwnik. W światowych rankingach jest w okolicach 22-23 miejca. Traktuję go jako bardzo duże wyzwanie. Ale mam zamiar je przeskoczyć i zabrać się za kolejne.

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, w kolejnej walce będzie Pan chciał rewanżu z Magnusem Cedenbladem, jedynym zawodnikiem, który Pana pokonał, czy raczej będzie Pan mierzył w kogoś z "15" rankingu UFC?
Co do Magnusa, to oczywiście boli mnie na porażka. Zawsze kiedy patrzę w mój rekord, przegrana z nim rzuca się w oczy. Chciałbym kiedyś wyrównać nasze sprawy. Ale to nie zależy ode mnie, tylko od UFC. Jeśli dostanę rewanż z Magnusem, fajnie. Jeśli zestawią mnie z kimś z czołowej "15", będę walczył z takim rywalem. Na razie o tym nie myślę. Skupiam się na tym, żeby wygrać z McCrorym. Chcę mieć czystą głowę, nie zamierzam zajmować się jakimiś niepotrzebnymi sprawami. Porozmawiamy po walce, wtedy powiem, z kim chciałbym czy mógłbym się bić.

Będzie Pan chciał walczyć jeszcze w tym roku?
Jeśli zdrowie pozwoli, chciałbym stoczyć w tym roku jeszcze jedną walkę. W listopadzie albo grudniu, to byłby dla mnie idealny termin.

Po walce z McCrorym Pana kontrakt z UFC miał wygasnąć, podpisał Pan już nowy?
Tak, mam nowy kontrakt na kolejne cztery walki.

UFC ma z kolei nowego mistrza wagi średniej. Wygrana Michaela Bispinga z Luke'iem Rockholdem to chyba spora niespodzianka?
Tak to już jest w MMA. Sytuacja potrafi się diametralnie zmienić w mgnieniu oka. Przed tą walką chyba nikt nie postawiłby na to, że Bisping wygra w pierwszej rundzie. Ale moim zdaniem jego kariera mistrza nie potrwa długo. Jeśli zestawią go z Ronaldo "Jacare" Souzą, Brazylijczyk szybko go podda. Nie wiem, dlaczego Rockhold zamiast sprowadzać Anglika do parteru, lekceważąco walczył z nim w stójce. Zapłacił za to najwyższą cenę.

Waga średnia jest najmocniejszą kategorią w UFC? Patrząc na ranking, od wielkich nazwisk w czołówce aż się roi.
Zgadzam się. Czołowa dziesiątka czy piętnastka rankingu to topowi zawodnicy. Żeby trafić do tego towarzystwa, trzeba być naprawdę dobrym. Nikt nie bierze się tam z przypadku. Mam nadzieję, że moje nazwisko wktótce też się tam pojawi.

Wracając do gali w Ottawie, pewnie pojawi się na niej legendarny Georges St-Pierre, u którego kiedyś miał Pan okazję trenować. Od jakiegoś czasu mówi się, że Kanadyjczyk po prawie trzech latach wróci do MMA. Pana zdaniem to dobry ruch?
GSP zrobił już bardzo dużo dla naszego sportu. Skończył karierę jako mistrz, dla mnie zawsze nim był, jest i będzie. Myślę, że nie powinien już wracać. Po co? Nie daj Boże przegra i każdy będzie pamiętał to, a nie jego wielkie wojny i wspaniałe zwycięstwa. Wydaje mi się, że powinien odpoczywać, a trenować już tylko dla zabawy.

Na koniec pytanie z przymrużeniem oka. W komentarzach pod jednym z Pana wywiadów ktoś zasugerował, że z Pana umiejętnościami [Jotko przez kilka lat trenował breakdance - red.] powinien Pan wystartować w "Tańcu z Gwiazdami". I - jak pięściarz Izu Ugonoh - wypromować się wśród osób niekoniecznie interesujących się sportami walki, otworzyć sobie furtkę do pozyskania nowych sponsorów itd. Gdyby dostał Pan po walce telefon z Polsatu, jaka byłaby odpowiedź?
(śmiech) Jeśli będzie taka oferta, to oczywiście że wystartuję. Ale organizatorzy programu muszą zdawać sobie sprawę z tego, że jeśli mnie zaproszą, to może być nudno. Od samego początku będzie wiadomo kto wygra. Rywale nie mają żadnych szans, więc nie wiem czy ktokolwiek będzie chciał oglądać taki program. (śmiech)

Rozmawiał Tomasz Dębek
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24