KSW 44. Wielkie grzmoty w Ergo Arenie. Karol Bedorf nie dał szans Mariuszowi Pudzianowskiemu

Tomasz Dębek
Tomasz Dębek
Pudzianowski i Bedorf
Pudzianowski i Bedorf Przemyslaw Swiderski
Podczas sobotniej gali KSW 44 w Ergo Arenie sędziowie punktowi byli potrzebni tylko raz. Osiem walk kończyło się efektownymi nokautami i poddaniami. Wygrali m.in. Karol Bedorf z Mariuszem Pudzianowskim i Michał Materla z Martinem Zawadą. Brutalnie znokautowany przez Erko Juna został Tomasz "Strachu" Oświeciński.

„Nigdy nie pozostawiaj tego w rękach sędziów” - stara maksyma zawodników sportów walki była mottem zdecydowanej większości wojowników KSW podczas sobotniej gali w Ergo Arenie. Pełne trzy rundy przewalczyli tylko Filip Wolański i Daniel Torres. Po najlepszej walce gali (a może nawet roku) pełnej zwrotów akcji sędziowie nie byli jednogłośni. Jeden widział zwycięstwo Polaka, dwóch Brazylijczyka. Niesamowitą wojnę obaj okupili kontuzjami. „Wolan” trafił do szpitala ze złamaną ręką i mocno poobijaną twarzą. Torres po walce był tak wycieńczony i okopany, że po hali przemieszczał się na wózku inwalidzkim.

Podczas pozostałych pojedynków sędziowie mogli sobie zaparzyć kawę, rozpakować kanapki i podziwiać efektowne nokauty oraz poddania. Aż pięć walk skończyło się już w pierwszej rundzie, do drugiej zabrnęły pozostałe trzy. W sumie w starciach zakończonych przed czasem zawodnicy spędzili w klatce 33 minuty i 25 sekund.

W niespełna dwie minuty walkę wieczoru rozstrzygnął Karol Bedorf. Były mistrz KSW wagi ciężkiej zmierzył się z Mariuszem Pudzianowskim. Starcie z umiejętnościami i doświadczeniem „Coco” nie wyszło dla najsilniejszego człowieka świata zbyt pozytywnie. Szczeciński Berserker był dla byłego Strongmana nieuchwytny. Okopał mu nogi lowkickami, obronił rozpaczliwą próbę obalenia i szybko odwrócił pozycję. Z góry zapiął kimurę i zmusił Pudzianowskiego do odklepania.

- Co z ręką? Do wesela się zagoi - żartował Pudzian jeszcze w klatce w rozmowie z Mateuszem Borkiem. - Mariuszowi wyskoczył bark, czułem chrupnięcie. Ale tak jak powiedział, do wesela się zagoi. Mam nadzieję, że stanie się to szybko. Chciałbym z nim na tym weselu usiąść i się napić - dodał Bedorf.

Dla „Coco”, który wrócił do klatki po ponad półtorarocznej przerwie spowodowanej kontuzjami wygrana z Pudzia-nem to pierwszy krok do odzyskania tytułu. Obecnie dzierży go Anglik Phil de Fries. - Ja chcę pas z powrotem! - deklaruje Bedorf.

41-letni Pudzian z kolei powoli szykuje się do zakończenia kariery. - Okazało się, że Karol to dziś dla mnie za wysokie progi. To jego czas, ja stoję w miejscu. Pobawię się jeszcze dwa lata. Dam sobie dwie walki na rozkręcenie się i zobaczymy. Może Karol da mi jeszcze jedną szansę? - przyznał po walce.

W drugiej z głównych walk wieczoru na zwycięski szlak powrócił Michał Materla. Po dotkliwej porażce z rąk Scotta Askhama na KSW 42 „Cipao” zmierzył się z Niemcem polskiego pochodzenia Martinem Zawadą. Mimo przewagi warunków fizycznych rywala (walka odbyła się w umownym limicie 90 kg, Materla od ponad dekady startuje w kategorii 84 kg) wchodził z nim w ostre wymiany w półdystansie. Jego przewaga uwidaczniała się jednak w parterze. Właśnie w tej płaszczyźnie zakończył pojedynek w drugiej rundzie. Okładał „King Konga” ciosami z góry na tyle długo, że sędzia musiał przerwać walkę.

34-letniego Materlę wielu widziałoby w starciu z brązowym medalistą olimpijskim, niepokonanym w trzech walkach MMA Damianem Janikowskim. - Walczę od 17 lat. Cały czas tu jestem. A stawiano przede mną różne wyzwania. Damian to wybitny zawodnik. Jeśli wspólnie z trenerami uzna, że jest na mnie gotowy, to czekam na niego - zapowiedział po walce.

Inny były mistrz KSW, Kleber Koike Erbst (kat. piórkowa) znów pokazał, jak groźny jest jego parter. Pojedynek z Marianem Ziółkowskim, który tydzień przed galą zastąpił kontuzjowanego Marcina Wrzoska, zakończył po niespełna czterech minutach efektowną balachą.

Poddanie wieczoru zaliczył jednak Łukasz Rajewski, który kapitalną skrętówką odprawił Chorwata Leo Zulicia. „Raju”, którego z narożnika wspierali mistrz KSW wagi lekkiej Mateusz Gamrot oraz były czempion półśredniej Borys Mańkowski, zaskoczył chyba wszystkich. Do tej pory imponował raczej umiejętnościami kickbokserskimi, w dziesięciu poprzednich walkach nie poddał rywala ani razu.

W hali na granicy Gdańska i Sopotu ucztę mieli też wielbiciele nokautów. Najbardziej brutalnym popisał się chyba Gracjan Szadziński, który odesłał Paula Redmonda prosto w objęcia Morfeusza krótkim prawym na skroń. - Czułem się dziś świetnie (dopóki nie straciłem przytomności). Nie pamiętam, jak mnie znokautował. Ale jest, jak jest. Nos połamany w trzech miejscach, złamana przegroda, rozbite zatoki... Gratulacje, Gracjan. KSW, robicie cholernie dobre show - skomentował Irlandczyk na Twitterze.

Ciężkie lanie dostał też jego rodak Chris Fields (z rąk debiutującego w KSW Brazylijczyka Wagnera Prado) oraz Dawid Gralka, którego znokautował Sebastian Przybysz. We „freak fighcie” aktor Tomasz Oświeciński miał Bośniaka Erko Juna na skraju nokautu, dał mu jednak się zregenerować i sam padł jak długi po kontrującym prawym.

Kolejną galę KSW zorganizuje 6 października w londyńskiej SSE Arenie. Pierwszymi potwierdzonymi bohaterami wydarzenia są Janikowski i Askham oraz znani bardziej z działalności poza klatką MMA Paweł „Popek” Mikołajuw i Akop Szostak.

Tomasz Dębek, Ergo Arena
Obserwuj autora artykułu na Twitterze

Mariusz Pudzianowski: Nie ma złej krwi pomiędzy mną a Bedorfem. Ale w klatce będziemy się lać po mordach, aż posypią się iskry

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: KSW 44. Wielkie grzmoty w Ergo Arenie. Karol Bedorf nie dał szans Mariuszowi Pudzianowskiemu - Portal i.pl

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24