Dla wrocławianina, wychowanka Śląska, mecz z Anwilem musi być czymś wyjątkowym...
Rzeczywiście. Od małego chodziłem na mecze Śląska. Te z Anwilem - w finałach mistrzostw Polski, jeszcze w Hali Ludowej - to były klasyki. Osobiście pamiętam też rzut Jacka Krzykały przez prawie całe boisko. Zrobiło to na mnie ogromne wrażenie. Oglądałem go mnóstwo razy.
Ale Ty też masz swój "rzut Krzykały". Dwa sezony temu, jeszcze w drugiej lidze, wygrałeś w taki sposób mecz z Politechniką Poznań.
Tak, zdarzyło się (śmiech). Dzięki temu, wiem jak to smakuje. Swój rzut też często oglądałem, ale już mi się znudziło (śmiech).
A gdy byłeś jeszcze kibicem, to co zapamiętałeś z meczów świętej wojny?
Z pewnością rywalizację Macieja Zielińskiego z Igorem Griszczukiem, na którą kibice zawsze ostrzyli sobie zęby. Ci kibice byli fanatyczni, zawsze były jakieś niesnaski. To oni wytwarzali niesłychaną atmosferę na trybunach.
Twoim idolem był Raimonds Miglinieks czy może Alan Gregov, który do Śląska przyszedł z Anwilu?
Kiedy oni grali, ja nie miałem jeszcze takiej świadomości koszykarskiej. Swoich idoli miałem troszkę później, byli nimi czarnoskórzy rozgrywający: Michael Hawkins i Lynn Greer. Wtedy wiedziałem już więcej o koszykówce i mogłem się na nich wzorować.
Rywalizowałeś z Anwilem w rozgrywkach juniorskich?
Tak, dwukrotnie, raz we Włocławku, raz w Kosynierce. Mój bilans to zwycięstwo i porażka. Muszę jednak przyznać, że nie było takich emocji i adrenaliny, jak na meczach seniorów.
Anwil ma jakieś słabości?
Myślę, że nie ma się co doszukiwać słabszych stron rywali. Oni grają przecież o jedną klasę wyżej. Na każdej pozycji mają po dwóch wartościowych zawodników. Kluczem będzie zatrzymanie Krzysztofa Szubargi. To on inicjuje każdą akcję ofensywną Anwilu. Wszystko, co uda się wybronić przeciwko niemu, będzie dla nas na plus.
Po meczu z Radexem narzekaliście na halę Orbita. W środę też będzie problemem?
Teoretycznie mecze w Orbicie są dla nas meczami wyjazdowymi. Dotychczas przed każdym spotkaniem mieliśmy tam tylko jeden trening. Tak samo jest teraz. Ciężko jest się przestawić z regularnego grania w Kosynierce. W Orbicie jest większa przestrzeń, a to robi dużą różnicę. Kosze też mamy nieobrzucane. Nie chcę jednak się tłumaczyć, bo słabej baletnicy przeszkadza i rąbek spódnicy. Zresztą dla Anwilu gra w Orbicie też będzie nowością, więc szanse są równe.
Rozmawiał Paweł Kucharski
ZOBACZ RZUT JACKA KRZYKAŁY
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?