Kwalifikacje Tokio 2020. Jacek Kasprzyk, prezes PZPS: Vital Heynen postawił na chłopaków, którzy sprawdzili się w ciężkich bojach

Rafał Rusiecki
Rafał Rusiecki
- Wszyscy podziwiają atmosferę na trybunach podczas meczów reprezentacji Polski - mówi Jacek Kasprzyk, szef związkowej centrali
- Wszyscy podziwiają atmosferę na trybunach podczas meczów reprezentacji Polski - mówi Jacek Kasprzyk, szef związkowej centrali Sylwia Dąbrowa
Reprezentacja Polski w siatkówce od 9 do 11 sierpnia walczyć będzie w hali Ergo Arena o kwalifikację olimpijską do igrzysk w Tokio. Rywalami biało-czerwonych będą Tunezja (piątek o godz. 17), Francja (sobota o godz. 15) i Słowenia (niedziela o godz. 15). Jacek Kasprzyk, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej, wierzy, że trener Vital Heynen wybrał siatkarzy, którzy usatysfakcjonują kilkunastotysięczną widownię w obiekcie na granicy Gdańska i Sopotu.

Gdyby miał pan oceniać stopień trudności tego turnieju, to jak by go pan określił?
Ale w jakiej skali? Od 1 do 10? To myślę, że dziesięć. To jest specyficzny turniej. Chyba pierwszy raz w Polsce rozgrywany jest turniej kwalifikacyjny do igrzysk. Zawsze to było w innej kolejności – były turnieje kontynentalne, a później interkontynentalne. Teraz władze FIVB zmieniły to na odwrót. Z jednej strony to lepiej, a z drugiej gorzej. Łatwiej było się dostać na tych interkontynentalnych, bo po nich „odpadali” najlepsi. To troszeczkę działanie przeciwko Europie.

Dlaczego?
Europa jest bardzo mocna w siatkówce. W starym systemie kwalifikacji wchodziły na początku Brazylia, Stany Zjednoczone i później nie było ich jako konkurentów. Drugie zespoły z tamtych rejonów świata, czyli Argentyna i Kanada, były dużo słabsze. Teraz w turnieju interkontynentalnym może awansować Brazylia, a w drugiej próbie, kontynentalnej może wejść Argentyna, czyli zespół zdecydowanie słabszy. Taka kolejność jest przeciwko Europie. Będziemy na pewno o tym rozmawiali na kongresie CEV-u (Europejska Konfederacja Piłki Siatkowej – przyp.), że tak nie powinno być. Europa powinna walczyć, aby turnieje były w odwrotnej kolejności. Czeka nas teraz ciężki turniej, ale jesteśmy mistrzami świata. Doszedł Wilfredo Leon, więc nie powinno być problemów z wygrywaniem. To jest jednak sport i wszystko jest możliwe.

Mamy turniej u siebie, w hali Ergo Arena. Jako gospodarze mogliśmy ułożyć plan gier. Zrobiliśmy co było trzeba?
To najważniejsze, że gramy przed polską publicznością. A ta publiczność jest fantastyczna i każdy chciałby przed nią grać. Z tego co wiem, trener Vital Heynen marzył kiedyś, aby być w wielkiej hali, gdzie z reprezentacją Polski będzie występował w roli gospodarza. Zawsze podziwiał atmosferę na trybunach, którą tworzyli nasi kibice. Nie wierzył, że można zaśpiewać hymn a cappella przez kilkanaście tysięcy osób. Teraz stało się to faktem. Myślę, że trener jest bardzo spięty, ale widzi jakie wymagania stawiają przed tą drużyną kibice. Wszyscy się denerwujemy. Ja też. Bardzo, bardzo bym chciał, aby ten awans przypieczętować już 11 sierpnia.

Z najsilniejszą Francją nasza reprezentacja zagra drugiego dnia tego trzydniowego turnieju. Takie ułożenie terminarza pana zdaniem jest najbardziej odpowiednie?
Tak chciał trener. Ja nie mogę i nie chcę ingerować w sprawy szkoleniowe. Trener chyba wie najlepiej, jak to powinno wyglądać. Cieszę się, że tak jest. Wszystko zostało uzgodnione z władzami FIVB: kolejność gier, godziny rozpoczęcia spotkań. To jest w zgodzie z siatkarskim prawem międzynarodowym. Jeśli trener życzył sobie takiej, a nie innej kolejności rywali i godzin meczów, to my, jako działacze, staraliśmy się to tak załatwić. Chodziło o jak największy komfort pracy trenera i grania zawodników.

Selekcjoner zaskoczył pana doborem 14-osobowego składu na memoriał Wagnera w Krakowie i turniej kwalifikacyjny w Gdańsku?
Myślę, że nie. Na pewno postawił na doświadczenie, na zgranie. Postawił na chłopaków, którzy sprawdzili się w ciężkich bojach na mistrzostwach świata w poprzednim sezonie. Wierzymy w trenera i wierzymy w jego dobrą rękę do wyboru składu na dany turniej. Może być przecież całkiem inna „czternastka” na mistrzostwa Europy, które będą za miesiąc w Holandii i we Francji. Trener wiedział co robi, jeśli chodzi o decyzje personalne, i my mu wierzymy.

Z powodów zdrowotnych nie mamy jednej gwiazdy, czyli Bartosza Kurka. Mamy za to nową gwiazdę, czyli Wilfredo Leona. Czy myśli pan, że to taka wymiana jeden za jednego?
To zawodnicy grający na całkiem innych pozycjach. Były oczywiście spekulacje kibiców, dziennikarzy, że Leon będzie grał na ataku. Patrząc na tegoroczną Ligę Narodów mamy naprawdę 30 zawodników, którzy potrafią grać w siatkówkę. Trener, obserwując ich na co dzień, dobrał akurat taką czternastkę na turniej w Gdańsku. Na pewno Wilfredo to uznana gwiazda światowa. Niektórzy określają go jako najlepszego siatkarza na świecie. Ale on przyszedł do drużyny mistrzów świata, do najlepszej drużyny na świecie. Musi się w nią wkomponować. Ja uważam, że to wartość dodana tej reprezentacji. Na pewno jednak zgranie jeszcze kuleje. Przede wszystkim między nim a rozgrywającymi musi być ta chemia.

Przed nami turniej kwalifikacyjny, najważniejszy punkt sezonu reprezentacyjnego, ale po nim także mistrzostwa Europy i Puchar Świata w Hiroszimie. Jak te sportowe akcenty mają się rozkładać? Czego możemy wymagać, oczekiwać od tej drużyny?**
Zawsze oczekujemy medali, bo nie jesteśmy małostkowi. Trudno, żeby tutaj było inaczej. Późniejsze zawody, ze względu na wagę turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk, są mniej ważne. Oczekujemy w nich jednak także dobrej gry. Składu na kolejne zawody jeszcze nie znamy, bo to może ulec zmianie. Mamy do dyspozycji szeroką grupę zawodników i w zależności od ich zdrowia, potrzeb trenera, będziemy jechali na te turnieje takimi „czternastkami”, aby walczyć o najwyższe miejsca.

Jest plan B, jeśli miałaby się siatkarzom potknąć noga i trzeba by grać kolejny turniej kwalifikacyjny w styczniu? Jak to połączyć z rozgrywkami ligowymi?
Z tego co wiem zostały zatwierdzone dwa terminarze: jeden, jeśli będziemy musieli grać turniej europejski i drugi, kiedy przerwa nie będzie potrzebna. Jednak z racji tego, że nasza liga żeńska i męska jest mocna w Europie, a przez to dużo zawodników z Europy gra w tych ligach, będzie na pewno potrzebna przerwa w rozgrywkach ligowych. Trzeba bowiem innym zawodnikom umożliwić grę w swoich reprezentacjach. Takie są wymogi i przepisy FIVB, aby dwa tygodnie przed turniejami kwalifikacyjnymi powołani zawodnicy mogli uczestniczyć w zgrupowaniach kadr narodowych.

Paweł Zatorski przed turniejem kwalifikacyjnym w Ergo Arenie

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Maksym Chłań: Awans przyjdzie jeśli będziemy skoncentrowani

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24