Po mistrzostwie Polski Lech Poznań powinien zbudować kadrę, z którą można by się pokazać w Europie i chociaż spróbować jak najdłużej powalczyć w eliminacjach Ligi Mistrzów. Kolejorz nie tylko odpadł w pierwszej rundzie z Karabachem, ale potem okrutnie męczył się w rywalizacji z mistrzami Islandii czy Luksemburga. Równolegle zanotował fatalny start w ekstraklasie. Plaga kontuzji, słaba forma kluczowych graczy, spowodowała, że kibice byli kompletnie rozczarowani wynikami Lecha Poznań i stylem zarządzania drużyną. Bardzo szybko mistrzowski zespół stał się pośmiewiskiem.
Miały na to wpływ przede wszystkim nieudane transfery. Nikt z pozyskanych piłkarzy nie był gotowy na eliminacje europejskich pucharów, nikt nie podniósł jakości zespołu, a taki Artur Rudko jeszcze go osłabił. Na dodatek lekką ręką zrezygnowano z Dawida Kownackiego, którego Lech mógł wykupić za 1,5 mln euro.
Za to wszystko odpowiedzialność ponoszą Piotr Rutkowski, Karol Klimczak, a zwłaszcza Tomasz Rząsa. Dyrektor sportowy próbując tłumaczyć swoje działani,a naraził się nie tylko na krytykę, ale też śmieszność.
Rząsa w programie na portalu meczyki.pl przyznał, że priorytetem na letnie okienko transferowe był środkowy obrońca i bramkarz. Kolejorz starał się pozyskać przede wszystkim Michała Helika. - Bardzo walczyliśmy o Helika, który zablokował nam ruchy transferowe - przyznał dyrektor sportowy.
Lech 2 miesiące starał się o tego defensora, ale sam piłkarz przyznał stosunkowe wcześnie, że chce zostać w Anglii i Lech nie jest dla niego pierwszą opcją. Dlaczego więc Rząsa tak upierał się przy tym transferze, choć był on mało prawdopodobny? Potem dodał: - Gdybyśmy wiedzieli, że z Michałem Helikiem nie dojdziemy do porozumienia, zaryzykowalibyśmy i pozyskalibyśmy Dawida Kownackiego.
Tę wypowiedź najlepiej skomentował były prezes PZPN Zbigniew Boniek - Słyszałem, że chcieli zaryzykować z Kownackim. Tomek - jako dyrektor sportowy - powiedział kilka śmiesznych rzeczy. Ryzyko z Kownackim jest żadne.
Te "śmieszne rzeczy" to przedstawienie argumentów, dlaczego zatrudniono Artura Rudkę. - Na pierwszy rzut oka jest to potężny, silny, wysoki bramkarz. Patrząc na Bednarka i Van der Harta, to brakowało im tego wzrostu i walki w powietrzu przy stałych fragmentach.
Internauci bardzo szybko wychwycili, że Rudko jest tylko o 2 cm wyższy od van der Harta i Bednarka. Potem Rząsa dodał, że o umiejętnościach czysto bramkarskich nie chcę się wypowiadać. - Najlepiej jakby usiadł tutaj obok mnie trener bramkarzy i powiedział o szczegółach.
Tomasz Rząsa przyznał też, że w Lechu doskonale zdawano sobie sprawę, że na początku sezonu nie pomoże drużynie najdroższy zakup - Afonso Sousa. Także Kądzior, o którego klub bardzo zabiegał, ale ostatecznie też nie udało się go pozyskać, był kontuzjowany.
W sumie nie udało się poszerzyć kadry o żadne z priorytetowych ponoć nazwisk. Blisko Lecha był też Puchacz, ale i ten transfer w ostatniej chwili się "wysypał".
Lech na początku sezonu - zdaniem Tomasza Rząsy - najbardziej liczył na mistrzowską jedenastkę. Szybko z powodu kontuzji się ona posypała, co odbiło się na wynikach.- Zastąpić Kamińskiego było niemożliwe. Powoli rozkręca się Velde, liczyliśmy na Skórasia, na Adriela Ba Louę - niestety nie wszedł na poziom, z którego startował - przyznał Tomasz Rząsa.
Czy można czegoś jeszcze się spodziewać? - Zaczynamy się rozglądać za zawodnikami ofensywnymi bez kontraktu. Nie chcemy robić łapanki. Monitorujemy jeszcze zawodników z listy skautingu - przyznał dyrektor sportowy.
Nic więc dziwnego, że tłumaczenia Tomasza Rząsy absolutnie nie zadowoliły sympatyków Lecha. Najlepszym podsumowaniem tej rozmowy jest opinia Damiana Smyka z weszło.pl:
Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?