Lech Poznań na papierze był faworytem tego spotkania, ale Zagłębie Lubin nie zamierzało w Poznaniu kłaść się przed rywalem. Od samego początku byliśmy świadkami bardzo dobrej gry ze strony gości, którzy w pierwszej połowie zdominowali "Kolejorza".
"Miedziowi" dłużej utrzymywali się przy piłce w pierwszych 45 min (69% do 31%), ale to Lech oddał więcej celnych strzałów. Można powiedzieć, że to Zagłębie grało w piłkę, ale Lech strzelał.
Po zmianie stron wynik otworzył Lech. W 66 min. Christian Gytkjaer dobił strzał Pedro Tiby, który trafił w słupek, a następnie futbolówka odbiła się od pleców Konrada Forenca i zmierzała do bramki. Tuż przed linią dopadł do niej Duńczyk i dopełnił formalności.
Zagłębie do wyrównania doprowadziło w minucie 75 za sprawą Filipa Starzyńskiego. Były reprezentant Polski mógł zostać bohaterem gości, ale 10 min później nie wykorzystał rzutu karnego. Popularny Figo uderzył dobrze, mocno i precyzyjnie, ale stojący w bramce Lecha Jasmin Burić popisał się doskonałym instynktem i odbił futbolówkę na rzut rożny.
Lechici w tamtym momencie uwierzyli, że są w stanie ugrać coś więcej w tym spotkaniu i rzucili się na Zagłębie, ale podopieczni Bena van Daela nie panikowali i dalej robili swoje. Zostali za to wynagrodzeni w czwartej minucie doliczonego czasu gry, kiedy to po rzucie rożnym Maciej Dąbrowski trafił w Nikolę Vujadinovicia, a Czarnogórzec niechcący wpakował piłkę do własnej bramki. Stadion w Poznaniu zamilkł.
Kibice, którzy wybrali się na to spotkanie, lub oglądali je sprzed telewizora, z pewnością nie żałowali tej decyzji. Obie drużyny zaprezentowały ponadprzeciętny jak na LOTTO Ekstraklasę poziom i zaspokoiły apetyty wygłodniałych po zimowej przerwie fanów. Na taką ekstraklasę warto było czekać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?