Ubiegły sezon był wyjątkowy dla Eintrachtu. Zespół z Frankfurtu po 42 latach sięgnął po triumf w europejskich rozgrywkach (wcześniej 1980 roku zdobył Puchar UEFA). Choć w Bundeslidze nie należy do ścisłej czołówki, miał kilka słabych sezonów, to na arenie międzynarodowej radził sobie świetnie.
W sezonie 2018/2019 w Lidze Europy postarał się o kilka niespodzianek. Wyeliminował tak znane firmy Szachtar, Inter czy Benfikę. Dopiero w półfinale zatrzymała go Chelsea, ale do tego potrzebowała rzutów karnych. W tamtej drużynie błyszczeli Ante Rebić, Luka Jović i Sebastian Haller. Tego tercetu w zespole "Orłów" już nie ma, ale ze sprzedaży ich do lepszych klubów, można było zbudować solidną ekipę.
Zobacz też: Lech Poznań - Eintracht Frankfurt: Transmisja ze sparingu Kolejorza w Lech TV
Przełomowym momentem dla Eintrachtu było zdobycie w 2018 roku Pucharu Niemiec. Sukces trenera Niko Kovaca, był tak duży, że postanowił zatrudnić go Bayern Monachium. I choć w drużynie mistrza Niemiec nie wyszło mu okiełznanie gwiazd, nadal uważany jest za świetnego szkoleniowca. Obecnie pracuje z nim Kuba Kamiński w VfL Wolfsburg.
Misję Kovaca kontynuowali Adi Hütter i obecny trener Oliver Glasner. W drodze po triumf w Lidze Europy Eintracht wyeliminował m.in Barcelonę, West Ham, a w finale po rzutach karnych pokonał Rangersów, z którymi Kolejorz rywalizował w 2020 roku.
Swój najlepszy mecz "Orły" rozegrały w Barcelonie, gdzie na Camp Nou dopingowało ich 30 tys(!) kibiców. Stało się to możliwe dzięki nieszczelnemu systemowi odsprzedaży biletów między fanami Barcy. Wolne bilety przechwycili Niemcy i wręcz najechali Barcelonę.
Eintracht wygrał 3:2, prowadząc w pewnym momencie już 3:0. Katalońska prasa była niepocieszona, bo we Frankfurcie było 1:1. Na dodatek ubrani na biało sympatycy Eintrachtu (to było nawiązanie do znienawidzonego w Katalonii Realu Madryt) sprawili, że ich zespół czuł się jak w domu, więc upokorzenie było podwójne.
Bez dobrej siatki skautów nie udałby się zbudować tak dobrej drużyny. Choć jej liderami są Niemcy - bramkarz Kevin Trapp (wcześniej PSG), Mario Goetze (mistrz świata 2014, PSV, Borussia Dortmund i Bayern) czy kapitan Sebastian Rode, o sile defensywnej decydują obcokrajowcy.
Na transferowym rynku 24-letni reprezentant Francji Randal Kolo Muani wyceniany jest już na 100 mln euro. Środkowego napastnika łączy się już z Liverpoolem, Manchesterem Utd, Tottenhamem czy Bayernem Monachium. Dyrektor sportowy zastrzegł jednak, że zimą go na pewno nie sprzeda.
Mocne europejskie kluby interesują się już też Daichi Kamadą. Japończyk jest szybki i świetny technicznie. Ofensywny pomocnik w tym sezonie zdobył w Budeslidze już 7 goli, a 3 dodał w Lidze Mistrzów.
Arsenal Londyn bacznie obserwuje natomiast 22-letniego Jespera Lindstroema. Podobnie jak Kamada ten ofensywny pomocnik wyceniany jest na ok. 30 mln euro.
Gwiazdą defensywy jest Francuz Evan Ndicka, na którym w przyszłości Eintracht też z pewnością zrobi dobry interes. Brazylijczyk Tuta, pomocnik Dibrij Sow czy Chorwat Kristjan Jakić to też klasowi zawodnicy.
Piłkarskiej jakości w Eintrachcie z pewnością nie brakuje (cała kadra wyceniana jest na 230 mln euro) , dlatego dla lechitów piątkowe sparingi będą na pewno ciekawym, ale też pod względem sportowym bardzo wymagającym wyzwaniem. Kolejorz nie za często ma okazję sparować z zespołami Bundesligi (choć rok temu potrafił wygrać w Berlinie 4:2 z Herthą), więc takie doświadczenie może być bezcenne przed czekającym go kolejnym wyzwaniem w Lidze Konferencji.
Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?