Legia - Jagiellonia. Artur Boruc o pożegnaniu Michniewicza: Nie pamiętam. Byłem wtedy kompletnie zalany

Piotr Szymański
Piotr Szymański
screen Canal+ Sport
Legia - Jagiellonia. Artur Boruc po dwóch miesiącach wrócił do bramki Legii Warszawa, a mistrzowie Polski wreszcie się przełamali i przerwali serię siedmiu kolejnych porażek w lidze. - Jestem po to, żeby pomagać drużynie i cieszę się, że się udało - mówił 41-letni bramkarz po spotkaniu.

Artur Boruc w pomeczowej rozmowie w Lidze+ Extra został zapytany o sytuację z ostatniej akcji, gdy było blisko, by strzałem na własną bramkę zaskoczył go Kacper Skibicki - Chyba największą niespodzianką dla mnie było to, że wystąpiłem w tym meczu. Jestem po to, żeby pomagać drużynie i cieszę się, że dzisiaj się udało - odpowiedział skromnie.

Doświadczony golkiper opowiedział o swojej roli w szatni. - Jestem w Legii, byłem w Legii, wiem, z czym to się je. Większość piłkarzy, których przychodzi, po kilku miesiącach nie ma pojęcia na czym polega bycie piłkarzem Legii. W jakiś sposób ja, jako 41-latek pokazuję im, z jakim zaangażowaniem gram dla Legii w każdym meczu.

- Mam nadzieję, że nie będę jedyną osobą i znajdą się w szatni osoby, które będą potrafiły powiedzieć, co im leży na sercu. Myślę, że na tym to polega, by nowe osoby w klubie wiedziały, jak to wygląda. Charakteru w szatni nie brakuje, a tym bardziej jakości, która jeszcze do końca nie jest zademonstrowana na boisku. Trzymam kciuki za wszystkich, wierzę, że w końcu ruszymy i będzie coraz lepiej - kontynuował Boruc.

Jeśli Dariusz Mioduski zapytałby swojego najbardziej doświadczonego zawodnika o to, co należy zmienić, co ten by odpowiedział? - Pomidor. Nie mogę powiedzieć na antenie co zrobić, żeby w klubie było lepiej. Ale jak prezes mnie zapyta, to mu odpowiem.

"Czasami lepiej być szczęśliwym niż mieć rację. Pozdrawiam i życzę sukcesów!" - takimi słowami Boruc pożegnał na Instagramie zwolnionego Czesława Michniewicza. Dziennikarze Canal+ zapytali, co autor miał na myśli pisząc te słowa. - Nie pamiętam. Byłem wtedy zupełnie zalany - odpowiedział w swoim stylu 41-latek.

źródło: Canal+ Sport

EKSTRAKLASA w GOL24

Na stadionie Rakowa po 20 minutach meczu z Zagłębiem Lubin zgasło światło. Na stadionie przy ul. Limanowskiego w Częstochowie zgasło światło i piłkarze zeszli do szatni. Internauci szybko znaleźli winnego całej sytuacji. Za awarię prądu ich zdaniem, oczywiście w żartach, odpowiedzialny był prezes Legii Warszawa Dariusz Mioduski, żeby móc po ciemku porwać do stolicy trenera częstochowian Marka Papszuna.

Mioduski porwał Papszuna. MEMY po awarii prądu na stadionie Rakowa

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Legia - Jagiellonia. Artur Boruc o pożegnaniu Michniewicza: Nie pamiętam. Byłem wtedy kompletnie zalany - Gol24

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24