Kolejorz rozegrał najlepszy mecz w tym roku, ale jednak przegrał z Legią 1:2. Głównym autorem wygranej warszawskiego zespołu był międzynarodowy arbiter Szymon Marciniak, który podyktował absurdalny rzut karny.
To był cirkus i skandaloza jak mawia Nenad Bjelica. Ile razy Marciniak będzie oszukiwał Lecha? Przecież rok temu, jego fatalne błędy też decydowały o przegranej naszej drużyny.
Lech niestety dał się zaskoczyć już na początku meczu. To była niemal kopia akcji sprzed roku, kiedy te drużyny spotkały się przy Łazienkowskiej w fazie finałowej. Długie crossowe podanie przejął wtedy Vadis Odidja - Ofoe i wyprowadził Legię na prowadzenie.
Zobacz też: Co Łukasz Trałka powiedział po meczu?
W niedzielę w Warszawie daleki przerzut wykonał Remy, a katem Lecha okazał się Marko Vesović. Reprezentant Czarnogóry okazał się szybszy od Nikoli Vujadinovicia, z wielkim spokojem przyjął piłkę i trafił do siatki obok bezradnego Jasmina Buricia. Jeszcze mecz się na dobre nie rozpoczął, a poznaniacy już musieli odrabiać straty.
Nie trzeba sympatykom poznańskiej drużyny przypominać, jak kończą się mecze, w których Lech pierwszy traci gola. Od kilku lat jest on wręcz tragiczny. Lech przy wyniku 0:1 od trzech lat zdołał wygrać tylko 3 spotkania, 7 zremisował, a 35 przegrał. Doliczając do tego strzelecką niemoc na wyjazdach, po tym golu, perspektywy dla ekipy Nenada Bjelicy wydawały się mało optymistyczne. Kolejorz jednak nie zamierzał tym razem poddać się bez walki.
Nie zawsze lechitom starczało umiejętności, ale ambicji i zaangażowania naszej drużynie nie można było odmówić. Kolejorz próbował atakować, stworzył sobie kilka sytuacji, ale kapitalnymi interwencjami popisywał się Arkadiusz Malarz. Tak jak w 16 min. kiedy obronił strzał Mihaia Raduta.
Lech wywalczył rzut rożny, po którym główkował Vujadinović, ale bramkarz Legii popisał się doskonałym refleksem i zatrzymał piłkę tuż przed linią. Groźny był też strzał Radosława Majewskiego, który czubkami palców nad poprzeczkę przeniósł Malarz
Mecz był emocjonujący, lechici starali się realizować swoje założenia taktyczne i po zmianie stron zaczęli dominować. Głęboko cofnięta Legia liczyła, że zdoła rozstrzygnąć mecz kontratakiem, ale okazało się, że defensywa warszawskiego zespołu, gdy jest pod presją, gubi się i popełnia błędy.
Bramka dla Kolejorza "wisiała" w powietrzu. I rzeczywiście w 65 minucie slalom między obrońcami Legii wykonał Mihai Radut. Rumun świetnym podanie obsłużył Christiana Gytkjaera, który pewnym strzałem doprowadził do remisu!
Kolejorz nie zadowalał się jednym punktem. Nadal groźnie atakował, widać było, że bardzo chce strzelić gola. Majewski dwa razy uderzał z dystansu. Oprócz akcji, po której bramkę mógł zdobyć Kucharczyk, gospodarze nie mieli wiele do powiedzenia.
I wtedy do gry włączył się Szymon Marciniak, który podyktował "karnego z kapelusza". Arbiter dopatrzył się ręki Kostewycza. To byłą skandaliczna decyzja. Jedenastkę pewnie wykorzystał Michał Kucharczyk i Kolejorz znów z Warszawy wyjechał bez punktów.
- Takich karnych nie powinno się gwizdać w tak ważnych pojedynkach, tym bardziej, Kostewycz jeśli nawet dotknął piłkę, to zupełnie przypadkowo i w z boku pola karnego, gdzie Legia nie mogła nic zrobić - powiedział Łukasz Trałka. My możemy tylko dodać, że tak jawny przekręt Marciniakowi nie powinien ujść na sucho!
POLECAMY:
Kobiety poszukiwane za niepłacenie alimentówStary Poznań na archiwalnych zdjęciach!
Tu serwują najlepszą pizzę w Poznaniu!
Sprawdź, czy jesteś bystry [QUIZ]
Quizy gwarowe, które pokochaliście [SPRAWDŹ SIĘ]
Wszystko o Lechu Poznań [NEWSY, TRANSFERY]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?