W Zielonej Górze mówi się już bardzo głośno o transferze Leona Madsena do Falubazu. Znasz Duńczyka doskonale, bo pracowałeś z nim przez lata w różnych klubach. Powiedz zatem, co sądzisz o perspektywie przenosin byłego wicemistrza świata z Włókniarza Częstochowa do Zielonej Góry?
- Można powiedzieć, że to trochę taki mój wychowanek. Ściągnęliśmy go do Wrocławia, gdy miał 16 lat. Później, w Tarnowie i Częstochowie pracowaliśmy razem. Co o nim można powiedzieć? To świetny zawodnik, nie ma dwóch zdań. Jego jazda przeczy czasami prawom fizyki. Tam, gdzie inni nie mogą się utrzymać na motocyklu, on potrafi wyprzedzać. Mankamentem jest on sam.
Wspominałeś o tym, że współpraca z nim, mówiąc delikatnie, nie należy do łatwych. Sam Leon Madsen jest trudny?
- W Częstochowie zdominował klub, wywierał presję na wszystko. Na tor, który lubi, numer startowy, biegi nominowane, bo chciał jechać tylko z tych torów, które lubi. Nie liczył się interes klubu, tylko jego. W nowym środowisku będzie musiał zaakceptować swoje obowiązki: być liderem, ale do innych spraw po prostu się nie wtrącać, tylko robić swoje.
Mówi się, że w Falubazie w mijającym sezonie brakowało właśnie zawodnika o takiej klasie. Podzielasz ten pogląd?
- Tak, bo Falubaz miał fajną drużynę, ale na piętnasty wyścig, by rozstrzygać końcówki meczów, często czegoś brakowało. W każdej drużynie on by się przydał, nie tylko w Falubazie.
Przed kilkoma laty, gdy pracowałeś w Zielonej Górze, podobno Duńczyk był blisko przejścia do Falubazu.
- Tak, potwierdzam, że tak było. Zresztą, rezygnacja z usług Leona Madsena była jedną z przyczyn mojego odejścia z klubu. Namówiłem go do przejścia chwilę po tym, jak odszedł z Gdańska. A wtedy nie miał klubu. Mówiłem: „Chodź do Falubazu” i przyjechał. Co ciekawe, to były wówczas śmieszne pieniądze, ale wtedy włodarze zielonogórskiego klubu, jak zaczęli z nim dyskusję, to mówię: „Chłopy, co wy robicie?”. Nie zgodził się, bo nie mógł się zgodzić. Głupota. Stracili dużo, bo Madsen poszedł do Częstochowy, zdobył wicemistrzostwo świata i był jednym z najlepszych zawodników świata i jednym z najlepszych w lidze.
Jaki to był sezon dla Falubazu, który – jako beniaminek – zapewnił sobie pozostanie w PGE Ekstralidze?
- Dla Falubazu to był dobry rok, nie ma co dyskutować. Ten pierwszy mecz w play offach z Lublinem im nie poszedł, ale nie mogło być inaczej. Obraz zamydlił trochę pierwszy mecz z Motorem w rundzie zasadniczej, gdy Lublin okrutnie się mordował w Zielonej Górze [wygrał tylko 47:43 – red.]. Drużyna nieznacznie przegrywała na wyjazdach, mogła wygrać nawet w Częstochowie. W sumie dobrze, że tego nie zrobili, bo Włókniarz mógłby spaść, choć był typowany do medali. O Falubazie mówiło się, że może spaść, a tu proszę, były play offy.
Kto w tym roku wygra ekstraligę?
- Motor! Zdecydowanie postawiłbym pieniądze na ekipę z Lublina. To drużyna kompletna, zabezpieczona z każdej strony, od juniorów po lidera Bartka Zmarzlika. Nie będzie na nich mocnych.