Lidia Walczyk. Trenerska legenda

Jerzy Filipiuk
Lidia Walczyk: - Pracując z młodzieżą, starałam się przekazać im wiedzę i umiejętności z zakresu piłki ręcznej
Lidia Walczyk: - Pracując z młodzieżą, starałam się przekazać im wiedzę i umiejętności z zakresu piłki ręcznej Fot. Andrzej Banaś
Sylwetka. Lidia Walczyk rzucała daleko oszczepem i celnie piłką. Większe sukcesy odniosła jednak jako szczypiornistka. Od czterech dekad zajmuje się pracą szkoleniową na parkiecie

- Cieszę się z tego, co osiągnęłam w piłce ręcznej. Nie zdobyłam wprawdzie ani mistrzostwa świata, ani mistrzostwa Polski, ale pracując z młodzieżą, ze studentkami, starałam się przekazać im wiedzę oraz umiejętności techniczno-taktyczne z zakresu piłki ręcznej - mówi Lidia Walczyk, była świetna zawodniczka, reprezentantka Polski, wieloletnia trenerka AZS AWF, jedna z legend krakowskiego handballu, od ubiegłego roku pełniąca funkcję koordynatora makroregionalnego Ośrodka Szkolenia Piłki Ręcznej.

Urodziła się 2 stycznia 1947 roku w Opatkowicach koło Krakowa. Zamiłowanie do sportu zaszczepił w niej Stanisław Rajski, nauczyciel ze SP nr 81 na os. Górali w Nowej Hucie. Uczestniczyła w różnych zawodach, także lekkoatletycznych. Z powodzeniem rzucała… oszczepem. W 1965 roku zdobyła brązowy medal w Ogólnopolskich Igrzyskach Młodzieży w Olsztynie. Rok później na stadionie Wawelu uzyskała - oszczepem starego typu - 39,16 m, co było 49. wynikiem w 75-letniej historii Krakowskiego Okręgowego Związku Lekkiej Atletyki (jubileusz obchodzono w 1997 roku).

Na rzucanie oszczepem namówił ją trener MKS Kraków Stefan Kowalski. Bardzo szybko awansowała do lekkoatletycznej kadry Polski, rywalizowała m.in. z późniejszymi olimpijkami Ewą Gryziecką (Monachium 1972 - siódme miejsce) i Danielą Jaworską (Meksyk 1968 - piąta lokata, i Monachium; mistrzyni Europy w Helsinkach 1971).

Jej największą miłością okazała się jednak piłka ręczna. Początkowo była bramkarką. W latach 1959-1965 grała w MKS Krakus, zdobywając mistrzostwo Polski młodziczek - trenerem był Józef Wolak. W 1965 roku trafiła do Wandy Nowa Huta, w której spędziła aż 10 lat, awansując z nią z ligi międzywojewódzkiej do II ligi, a następnie do I ligi (1967 rok). Grała w niej ze swoimi siostrami Zofią i Barbarą, które także zostały szczypiornistkami.

W Wandzie przekwalifikowała się na środkową rozgrywającą. - To był pomysł trenerki Stefanii Warykiewicz. Zmiana pozycji nie sprawiła mi żadnych problemów, silny rzut - jako oszczepniczki - przydał się w piłce ręcznej - wyjaśnia.

Potem przez dwa lata występowała w Cracovii (1973-1975) pod okiem trenera Edwarda Surdyki. Odeszła z klubu po awansie do I ligi i 1975 roku przeszła do AZS AWF Kraków, który wprowadziła do II ligi.

Przez pewien czas sport łączyła z pracą zawodową. Po ukończeniu Technikum Kolejowego pracowała na kolei.

W roku 1973 roku rozpoczęła studia na AWF, które ukończyła w 1977 roku i została asystentką w Zakładzie Piłki Ręcznej tej uczelni. Pracowała w niej do 2012 roku - przez większość czasu pod kierunkiem doc. Władysława Stawiarskiego - zostając starszym wykładowcą.

W reprezentacji Polski występowała w latach 1966-1973, rozgrywając 46 meczów. W eliminacjach do mistrzostw świata 1973 rozegrała oba spotkania z Holenderkami (12:8 w Siemianowicach i 11:10 w Utrechcie), strzelając w nich dwie i trzy bramki. A mimo to nie znalazła się w składzie reprezentacji na MŚ w Zagrzebiu.

- Zamiast mnie pojechała Barbara Kusz z Ruchu Chorzów, który prowadził wtedy Adam Pecold, pracujący w kadrze z Zygmuntem Jakubikiem. Nawet koleżanki z kadry były tym zdziwione. Ja długo nie mogłam się pozbierać po tej decyzji - wspomina pani Lidia, która w reprezentacji nie grała na swej nominalnej pozycji.

- Występowałam na lewym skrzydle, a jak była potrzeba, to także na lewym rozegraniu. W kadrze były wyższe zawodniczki - ja mam 163 centymetry wzrostu - ale nie zawsze w parze z dobrymi warunkami fizycznymi szły ich umiejętności taktyczne i techniczne. To była dla mnie szansa - wyjaśnia. Jej atutami były wysokie umiejętności techniki i duży repertuar rzutów.

Drugą przygodę z kadrą przeżyła ćwierć wieku później, ale tym razem w roli trenerki reprezentacji Polski juniorek, którą w 1998 roku w Moskwie poprowadziła do brązowego medal w Światowych Igrzyskach Młodzieży, a rok później w Niemczech do ósmego miejsca w mistrzostwach Europy.

- Zabrakło nam tylko jednej bramki, aby znaleźć się w półfinale - nie kryje rozczarowania po występie swej ekipy w ME.

Pracę z kadrą wspomina bardzo mile: - Miałam dziewczęta z całej Polski. Były to zawodniczki perspektywiczne, posiadały bardzo dobre warunki fizyczne - średnia wzrostu wynosiła 184 centymerty - które bardzo szybko przyswajały sobie umiejętności techniczne i taktyczne. Założyłam sobie plan, by jak najwięcej z nich trafiło do kadry seniorek. I grały w niej między innymi Monika Stachowska, Kaja Daszewska-Załęczna, Agnieszka Wolska, Karolina Tomaszewicz-Siódmiak, Agnieszka Ślusarz i Sabina Kubisztal.

Przez prawie trzy dekady była trenerką AZS AWF (1977-2006). Jej podopieczne często zajmowały czołowe lokaty (drugie i trzecie) w II lidze, a w 2005 roku udało się im awansować do I ligi. W akademickich MP dwukrotnie były drugie i raz trzecie.

Przerwą w pracy z akademiczkami było prowadzenie Cracovii w I lidze w 1991 roku.

Na bazie juniorek Kusego reaktywowała sekcje piłki ręcznej Cracovii, którą w latach 2013-2015 prowadziła w II lidze.

W sierpniu 2015 roku została koordynatorem makroregionalnym OSPR (obejmuje on dzieci ze szkół podstawowych, gimnazjów oraz I i II klas liceów z czterech województw: małopolskiego, śląskiego, podparpackiego i świętokrzyskiego).

Prowadziła też chłopców - juniorów Hutnika (był wśród nich syn legendy piłki ręcznej Alfreda Kałuzińskiego - Eryk) i grupy ze Stowarzyszenia Mini Piłki Ręcznej, powstałego przy SP nr 144 na os. Bohaterów Września.

Jest trenerką klasy mistrzowskiej, autorką filmów metodyczno-szkoleniowych z zakresu techniki i taktyki gry w piłkę ręczną oraz podręczników metodycznych. Wychowała mnóstwo trenerów i instruktorów.

Za pracę szkoleniowa otrzymała wiele wyróżnień. Diamentowa Odznaka ZPRP (1993), Nagroda II stopnia UKFiS (1998), statuetka Małopolskiej Solidarności „Solidarni w sporcie” (2002), tytuł „Przyjaciel sportu” przyznany przez prezydenta Krakowa (2015) czy wyróżnienie MZPR „Osobowośc Roku 2015” - to tylko niektóre zaszczyty, jakie na nią spadły.

- Szczegółną satysfakcję sprawiła mi nagroda „Solidarni w sporcie”. Byłam nią totalnie zaskoczona i ogromnie się z niej ucieszyłam - nie kryje.

Marzenie sportowe? Nietrudno zgadnąć, bo podobne ma wiele innych legend krakowskiego handballu.

- Cały czas marzy mi się, żeby w Krakowie odbudowała się piłka ręczna - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Lidia Walczyk. Trenerska legenda - Dziennik Polski

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24