Trener Leszek Ojrzyński zasłynął kiedyś w Podbeskidziu z muzycznej motywacji. Po pierwszym treningu w Bielsku, w którym piłkarze nie wykazali zbyt dużej determinacji, zamknął ich w szatni i puścił składankę kilkunastu zamordystycznych hitów rapowych. I tak po 40 minutach słuchania - na murawie zaczęły lecieć iskry. Teraz trener Ojrzyński ratuje Wisłę Płock. Na razie bardzo efektownie, płocczanie wygrali dwa ligowe mecze z rzędu i opuścili strefę spadkową. Być może znowu pomogła hip-hopowa składanka?
Jak to jest w Polsce z efektem nowej miotły? Już były prezes PZPN Grzegorz Lato - po zwolnieniu Leo Beenhakkera - głowił się i stwierdził, że nowa miotła może będzie inaczej zamiatała. A jak inaczej, to zazwyczaj lepiej.
- Nie zawsze, ale często. Pierwszy przykład w tym sezonie to AS Monaco, gdy przyszedł Thierry Henry. Wybitny piłkarz i asystent trenera Roberto Martineza w reprezentacji Belgii, a musiał odejść i szybko wrócił Leonardo Jardim. Nie zawsze ta miotła działa. Co się dzieje w szatni, gdy coś nie działa i nie funkcjonuje? Zawodnicy potrzebują nowego bodźca. Najczęściej daje go nowy trener. Jeśli wcześniej był asystentem, to wie, kto jest niezadowolony i kto zasługuje na szansę. A jeśli przychodzi nowa twarz, to każdy się mobilizuje, jest biała karta. Przeciwnik, który przyjeżdża do klubu, w którym zmienia się trener, nie wie czego się spodziewać, nawet jeśli ludzie w środowisku się znają. Nikt nie lubi grać przeciwko zespołom, które zmieniły trenera - mówi Maciej Murawski, były kadrowicz, piłkarz wielu klubów ekstraklasy, obecnie ekspert telewizji Canal Plus.