Lotto Ekstraklasa. Tylko Pavels Steinbors wie, dlaczego Arka Gdynia przegrała z Wisłą Kraków

Jakub Podsiadło
Wisła Kraków - Arka Gdynia 3:2
Wisła Kraków - Arka Gdynia 3:2 Andrzej Banas / Polska Press
Lotto Ekstraklasa. Wisła Kraków z pierwszym zwycięstwem w tym roku. Napastników zechciał wyręczyć stoper Zoran Arsenić, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Arka Gdynia mogła sięgnąć nawet po pełną pulę, ale jej głównym wrogiem w walce o korzystny wynik okazał się... Pavels Steinbors. Łotewski bramkarz popełnił gafy przy wszystkich straconych bramkach. Nie popisał się także przy trafieniu Carlitosa, którego anulowano po wideoweryfikacji. Na trybunach zasiadło 10 027 widzów.

To już wybitnie nieświecka tradycja, że po każdym golu dla Arki trener Leszek Ojrzyński nabożnie całuje medalik z Maryją. Choćby dlatego trudno, żeby wierzył w piłkarskie gusła, czyli fatalną (ostatnie zwycięstwo w 2010) serię gdynian na stadionie Wisły. Od pogromu 5:1 minęło półtora roku, a już w 11. minucie sobotniego meczu Ojrzyński miał prawo pomyśleć, że niebiosa tym razem są po jego stronie. Dając się ogrywać Damianowi Zbozieniowi, Maciej Sadlok tylko potwierdził, że nawet przy słabej dyspozycji Artura Jędrzejczyka będzie mu bardzo ciężko wślizgnąć się do kadry narodowej. Mateusz Szwoch szczęśliwie przepuścił piłkę, do której na linii pola karnego dopadł Adam Marciniak. Obrona Wisły spodziewała się prawdziwej petardy byłego zawodnika Cracovii, ale niezbyt udany strzał w asystę zamienił przyczajony w polu karnym Patryk Kun.

Ojrzyński mógł znowu uśmiechnąć się w 19. minucie, bo Arce uszedł na sucho fatalny błąd Pāvelsa Šteinborsa. To wtedy kąśliwie strzelał Imaz, a piłka zatańczyła Łotyszowi w rękawicach i spadła pod nogi Carlitosa, któremu dwa razy nie trzeba powtarzać, żeby wykorzystywał takie sytuacje. Piłkarze Arki w zasadzie pogodzili się ze straconym golem, lecz Szymon Marciniak pokazał palcami “telewizorek” i szybko okazało się, że Hiszpan był na minimalnym spalonym. Pol Llonch przyćmiewał swoją grą nieporadnych kolegów z pomocy, którzy nie byli w stanie dotrzymać mu kroku. Pozbawiony podań Carlitos mógł tylko się przyglądać, jak w 29. minucie Łukasiewicz z bliska główkuje obok słupka. Sam kilka minut później przymierzył z rzutu wolnego w słupek, a druga najszczelniejsza defensywa ligi (20 straconych bramek) wydawała się nie do przejścia w konwencjonalny sposób. Pewnie dlatego na minutę przed gwizdkiem na przerwę Imaz porwał się na uderzenie z ponad dwudziestu metrów i…. jego strzał ugrzązł w bramce obok zaskoczonego Šteinborsa.

To nie tylko piłkarska prawda, że szczęściu trzeba pomóc. Już po przerwie Wisła poszła za ciosem, naciskała, naciskała Arkę, aż strzeliła drugiego gola. Za dokładnie dziewięć minut prowadzenia powinna jednak podziękować Šteinborsowi, który drugi raz wypuścił piłkę przed siebie. Tym razem gola z bliska strzelił Zoran Arsenić, a VAR do tego trafienia nie miał już zastrzeżeń. Mroźne lutowe powietrze pachniało kolejnymi bramkami dla Wisły, ale po godzinie gry Leszek Ojrzyński mógł pocałować medalik kolejny raz. Wszystko przez błąd obrony gospodarzy na czele z Marcinem Wasilewskim. To weteran w koszulce “Białej Gwiazdy” złamał linię spalonego, dlatego Michała Marcjanika absolutnie nikt nie niepokoił, gdy po sytuacji sam na sam z Buchalikiem łatwo strzelił wyrównującego gola. Niewydolnym środkiem pola Wisły miała wstrząsnąć zmiana Tomasza Cywki za Tibora Halilovicia. Podobnie jak debiutant z ławki Enrique Esqueda, akurat ten Chorwat nie przydał się gospodarzom na nic. Co innego Zoran Arsenić, który w 83. minucie kolejny raz świetnie znalazł się w podbramkowym zamieszaniu i wturlał piłkę za linię bramkową, wygrywając Wiśle pierwszy mecz od dwóch spotkań. Mało brakowało, żeby w doliczonym czasie gry wyrównał Marciniak, ale jego strzał zatrzymał się na czujnym Buchaliku.

Kiko Ramírez narobił sobie wrogów wśród kibiców Wisły głównie końcówką kadencji. Carrillo jeszcze nie zasłużył na zaufanie, którym tuż po przyjeździe do Polski cieszył się jego poprzednik. Z dwóch meczów nowa Wisła wycisnęła cztery punkty, ale nie należy jej się umowna premia za styl, co mogłoby udobruchać kibiców. Mając z tyłu głowy kontuzje Bashy, Gonzáleza i Véleza, a także chwilową pustkę na pozycji rozgrywającego (szykowany jest na nią Petar Brlek, który już jest w Krakowie), pod Wawelem da się znaleźć symptomy pomyślnej wiosny. O Arce Gdynia można powiedzieć, że po Leszku Ojrzyńskim nie odziedziczyła topornego futbolu. Goście z Trójmiasta bez m.in. Rafała Siemaszki długo bronili się mądrze, a z prawie każdą ich kontrą w szeregach wiślaków zapalała się czerwona lampka. Wyszło tak, że Arka wcale nie musiała często opuszczać gardy, żeby podjąć walkę z Wisłą. To wszystko nie może przesłonić prostego faktu: arkowcy stracili dzisiaj trzy gole, w tym dwa po druzgocących własnych błędach.

Piłkarz meczu: Zoran Arsenić
Atrakcyjność meczu: 7,5/10

TRANSFERY w GOL24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Lotto Ekstraklasa. Tylko Pavels Steinbors wie, dlaczego Arka Gdynia przegrała z Wisłą Kraków - Gol24

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24