Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Koszarek: - Nawet jak było źle, to nie myślałem, żeby uciec i spróbować szczęścia gdzie indziej

Jakub Kłyszejko
Jakub Kłyszejko
Kapitan Stelmetu Enei BC Zielona Góra będzie reprezentował klub już dziewiąty sezon.
Kapitan Stelmetu Enei BC Zielona Góra będzie reprezentował klub już dziewiąty sezon. Mariusz Kapała
Łukasz Koszarek swój pierwszy kontrakt ze Stelmetem podpisał... 18 marca 2013 roku. Sezon 2020/2021 będzie dla niego dziewiątym w biało-zielonych barwach. Z kapitanem mistrza Polski powspominaliśmy trochę dawne czasy i porozmawialiśmy o teraźniejszości i przyszłości.

Ponad siedem lat w Zielonej Górze minęło jak jeden dzień?
- Czuję każdy rok i każdy miesiąc. Ten czas wspominam bardzo dobrze. Wiem, że to jeszcze nie koniec i na jakieś większe wspomnienia mi się nie zebrało. Patrzę bardziej w przyszłość, niż w przeszłość.

Przy podpisywaniu umowy nie usłyszeliśmy, że jest to ostatnia w karierze?
- No tak. To dobry znak, ale jestem już trochę nauczony, że lepiej nic nie gwarantować i z niczym nie wyskakiwać, bo nie wiemy, co przyniesie nam następny miesiąc, czy mecz. Natomiast jak będę zdrowy i wszystko będzie się układać, to czemu nie? Zawsze możemy rozmawiać w czerwcu przyszłego roku o kolejnych latach. Na teraz na pewno chciałbym dograć sezon i cieszyć się po zakończeniu z dobrej roboty i sukcesów klubu.

Sądził pan, że Zielona Góra stanie się drugim, a może nawet pierwszym domem?
- Nie. Na pewno nie. Gdy jechałem tu w połowie sezonu, żeby podpisać kontrakt, to szczerze mówiąc, nie wiedziałem wiele o tym klubie. To była w jakimś sensie zagadka dla mnie. Wiedziałem, że jest piękna hala, wiedziałem, że klub ma ambicje, ale na pewno nie spodziewałem się, że tyle tu zostanę.

Aż takich sukcesów chyba też nie można było się spodziewać.
- Mieliśmy kilka lat dominacji. Był też czas wielkich porażek, ale sukcesów było zdecydowanie więcej. Są one zasługą wielu osób w klubie. To bardzo pracowity, ale też pozytywny czas dla zielonogórskiej koszykówki i dla mnie.

Co wpłynęło na to, że przez tyle lat występuje pan w Stelmecie?
- Wiele czynników. Na pewno to, że klub ciągle chce się rozwijać. Ambicja właściciela klubu nie pozwala, aby mimo wielu problemów, Stelmet ugrzązł na jakiejś mieliźnie i przeżywał ciężkie chwile. Dzięki tej ambicji klub w każdym sezonie chce o coś walczyć, żeby kibice byli z niego dumni.

Najtrudniejszy moment w Zielonej Górze? Może było ich kilka?
- Sezon za Igora Jovovicia. Zajęliśmy wtedy czwarte miejsce w lidze i mimo bardzo solidnych zawodników i budżetu, mieliśmy też spore problemy organizacyjne. Sportowo też był to jeden z najsłabszych sezonów, odkąd jestem w Zielonej Górze, bo nawet gdy przegraliśmy półfinał z Anwilem, to byliśmy o włos od zwycięstwa. Tu bezdyskusyjnie odpadliśmy w półfinale i bardzo źle wyglądały mecze o trzecie miejsce.

Wtedy było widać, że nie ma nici porozumienia między wami, a trenerem.
- Było więcej problemów, nie tylko kontakt z trenerem. To był najtrudniejszy sezon do przeżycia. Absolutnie nie możemy mówić, że winna była jedna osoba. Było ich wiele.

Wesoło nie było też przed poprzednim sezonem, gdzie można było usłyszeć o końcu koszykówki w Zielonej Górze?
- No tak. W pewnym sensie było to dopełnienie poprzedniego, nieudanego sezonu. Na szczęście udało się wyjść z tego kryzysu i mam nadzieję, że teraz będziemy wchodzić do góry. Oczywiście nie będzie to proste i parę razy spadniemy, ale chciałbym, żebyśmy mieli tyle siły, aby przezwyciężyć wszystko i cieszyć się dobrymi wynikami.

Jak mimo upływu lat, każdego dnia znajduje pan motywację do treningów?
- Kocham to, co robię. Nie ma prostszej odpowiedzi. Lubię grać w koszykówkę, lubię rywalizować i to daję mi siłę do treningów.

Czasami można było usłyszeć, że pół kraju chciałoby mieć Koszarka u siebie. Był taki moment, w którym myślał pan o odejściu z Zielonej Góry?
- Myślę, że były to głównie plotki. Szczerze mówiąc, nie zajmowałem się nimi. W pewnym wieku każdy zawodnik chciałby znaleźć miejsce, gdzie czułby się szczęśliwy, a zespół zawsze walczyłby o coś. Ja od kilku lat jestem zadowolony z tego, co tu przeżywamy. Nawet jak mamy zły czas, to staram się myśleć o tym, jak to odbudować, a nie żeby uciec i szukać szczęścia gdzie indziej.

Jak zapatruje się pan na nowy sezon?
- Mamy młody i dynamiczny skład. Szukaliśmy porównań do poprzedniego sezonu. Myślę, że je znaleźliśmy. Zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie.

Współpraca z trenerem Tabakiem od początku dobrze się układała? W pierwszych miesiącach było widać, że nie jest panu łatwo przystosować się do nowej roli.
- Jeżeli przez wiele lat swojej kariery grasz dużo, a później twoja rola jest inna, to nie jest to łatwa zmiana. Tak jak powiedziałem, nowe rzeczy powodują, że musisz się zmienić. To wyzwala dodatkową energię. Trener Tabak na szczęście jasno określa role. Potrafiłem się do tego dostosować.

Mobilizacja była bardzo duża, bo pana cyferki były rewelacyjne.
- Tak, ale co tam cyferki (śmiech). Na poziomie tych kilkunastu minut muszą wyglądać inaczej. Jednak cieszyło mnie to, że mogę wyjść na parkiet, a w niektórych meczach grać na tyle, aby pomóc drużynie.

Niektórzy wcześniej mówili, że Łukasz Koszarek ma wszystko, tylko nie wraca do obrony. Jak trenerowi Tabakowi udało się to zmienić?
- To inne zaangażowanie, gdy wszyscy bronimy. Nie ma świętych krów i trzeba się dostosować.

Czeka pan szczególnie na jakiś mecz w tym sezonie?
- Chyba nie. Cieszę się z całego nadchodzącego sezonu, który może być moim ostatnim. Oczywiście nie musi, ale staram się czerpać z każdego meczu tyle, ile się tylko da.

Nie będzie nim superpuchar z Anwilem, w którym będziecie mogli udowodnić swoją siłę?
- Na pewno będzie to mocne uderzenie na początek sezonu. Fajnie byłoby wygrać, natomiast do tego meczu pozostało jeszcze sporo czasu. Musimy zebrać wszystkich i dobrze potrenować. Superpuchar jest ważny, bo jeden mecz zadecyduje o trofeum, ale w hierarchii ważności jest dopiero którymś z kolei.

Trener Tabak mocno dokręca wam śrubę?
- Stopniowo wchodzimy w trening. Na razie jest nas ośmiu i nie możemy od razu pójść na całość, bo okaże się, że nie wytrzymamy do rozpoczęcia sezonu. Wszystko robimy z głową i tak, jak być powinno.

Czego można panu życzyć przed nowym sezonem? Głównie zdrowia?
- Tak. Zdrowia. Jak ono będzie, to będziemy sobie radzić!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24