Maciej Janowski po Grand Prix Skandynawii: Apetyt był na coś więcej

DF
Paweł Relikowski
Maciej Janowski sobotnią Grand Prix Skandynawii zakończył na trzecim miejscu. – Apetyt był na coś więcej. Gdybym pilnował krawężnik, to bym przyjechał drugi. Powiedziałem sobie, że albo wygrana, albo przegrana. Zwycięstwo liczy się najbardziej i chciałem spróbować – mówił po zawodach „Magic”.

Maciej Janowski z powodu kontuzji opuścił warszawską rundę Grand Prix, która zainaugurowała tegoroczne zmagania o indywidualne mistrzostwo świata. „Magic” zasługuje na tym większe brawa, że w stosunkowo szybkim tempie zdołał wskoczyć do czołowej ósemki klasyfikacji przejściowej. Jeśli kapitan Betardu Sparty Wrocław utrzyma się w niej do końca sezonu, zapewni sobie miejsce w cyklu na sezon 2020.

Janowski w ostatnich dwóch turniejach Grand Prix rywalizował na swoich domowych torach – tym na wrocławskim Stadionie Olimpijskim oraz w Malilli, gdzie w szwedzkiej Elitserien reprezentuje barwy miejscowej Dackarny. W sobotę 28-latek spisał się najlepiej z grona Biało-Czerwonych. Swój udział w zawodach na etapie fazy zasadniczej zakończyli Janusz Kołodziej oraz Patryk Dudek. Ten drugi w szóstym biegu uczestniczył w groźnie wyglądającym karambolu. W walce z Mikkelem Michelsen zahaczył o dmuchaną bandę i zanotował upadek. Przytomnie za plecami „Duzersa” zachował się Fredrik Lindgren, który natychmiast podniósł przednie koło swojego motocykla i zdołał ominąć leżącego rywala. Brawa dla Szweda, który swoim refleksem i udanym wheelie (jazda na jednym kole), co najprawdopodobniej uchroniło Polaka przed kontuzją.

Dariusz Śledź swoją zawodową karierę skończył w 2007 roku. W tym tygodniu 49-letni trener Betardu Sparty Wrocław pożyczył natomiast sprzęt od Przemysława Liszki i sam kręcił kółka na Stadionie Olimpijskim.

Dariusz Śledź ponownie ma motocyklu. Trener Sparty kręcił kó...

Bartosz Zmarzlik dwa tygodnie temu wyjeżdżał z Wrocławia jako lider klasyfikacji przejściowej. WMalilli tego miana pozbawił go Leon Madsen. Duńczyk nie byłby sobą, gdyby w jednym z biegów turnieju rangi Grand Prix nie ruszał się na starcie. Taka sytuacja miała miejsce w piątym wyścigu. Sędzia Artur Kuśmierz uznał jednak, że żużlowiec forBET Włókniarza Częstochowa ukarał się sam i nie przerwał gonitwy. 30-latek dobrze spożytkował jednak cztery okrążenia. W ich trakcie poradził sobie na dystansie z Janowskim i Zmarzlikiem. Ten drugi awansował do półfinału, lecz zajął w nim ostatnie miejsce.

W tym sezonie Grand Prix cieniem samego siebie jest natomiast Tai Woffinden. Broniący tytułu Brytyjczek co prawda z powodu kontuzji opuścił dwie rundy, lecz w pozostałych czterech nie wygrał żadnego z 21 biegów, w których brał udział. „Tajski”to najskuteczniejszy w tym roku jeździec PGEEkstraligi (ze średnią biegopunktową 2,426 przewodzi liście klasyfikacyjnej). Jego wyniki w elitarnym cyklu pokazują, że walka o mistrzostwo globu to nie przelewki, a o każdy punkt trzeba mocno walczyć.

Finał w Malilli zakończył się zwycięstwem faworyta miejscowej publiczności, Lindgrena. Dobrze spod taśmy ruszył Janowski, choć ostatecznie patent znalazł na niego Madsen. – Apetyt był na coś więcej. Gdybym pilnował krawężnik, to bym przyjechał drugi. Powiedziałem sobie, że albo wygrana, albo przegrana. Zwycięstwo liczy się najbardziej i chciałem spróbować. Widziałem, że Lindgren jedzie bardzo szybko pod bandą. Powinienem był bardziej się pod nią wysunąć, a tak naprawdę jechałem śladem Fredrika. Dlatego wyprzedził mnie Madsen – tłumaczył „Magic”.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Maciej Janowski po Grand Prix Skandynawii: Apetyt był na coś więcej - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24