- Presja faworytek, bo przecież broniłyście tytułu sprzed dwóch lat, raczej pomagała, czy przeszkadzała?
- Chciałyśmy udowodnić, że cały czas jesteśmy na najwyższym poziomie, ale jednocześnie byłyśmy spokojne o naszą formę. Wiedziałyśmy, ze w trakcie przygotowań idzie to w dobrym kierunku. Skupiałyśmy się zadaniowo na poszczególnych elementach i nie zwracałyśmy uwagi na całą resztę. Wiemy, że żeby na czymś się skupić, trzeba odciąć się od wszelkich rzeczy, które mogą cię rozpraszać, a cała otoczka medialna i analizowanie, jakie mamy szanse, raczej by nam nie pomagały.
- Względem poprzedniego startu na HME, dołączyła do was Anna Kiełbasińska. Jak odczuwasz wewnętrzną rywalizację w kadrze?
- Nikt nie może być pewny swego miejsca, inne dziewczyny naciskają, robią postępy i coraz mocnej pukają do drzwi reprezentacji. Ale to dobrze. Człowiek się mobilizuje, jest skoncentrowany i skupia się na pracy. Liczą się tylko wyniki i aktualna forma, nie ma przywiązywania się do nazwisk. A jeszcze, gdy na początku roku borykałam się z kontuzją (zapalenie nerwu kulszowego - przyp. red.) już w ogóle niczego nie mogłam być pewna. Szerokie zaplecze i mocny rezerwowy skład, będący na podobnym poziomie, co pierwszy, sprawia, że trener ma większe pole manewru, można inaczej rozkładać siły podczas największych imprez. To bardzo pomocne, zwłaszcza w perspektywie bardzo długiego sezonu letniego w tym roku.
- Medale na imprezach krajowych i międzynarodowych powoli powszednieją, czy jednak odczuwasz ciągły głód ich zdobywania i poprawiania swoich osiągnięć?
- Zdecydowanie to drugie. Początek tego roku nie był dla mnie łatwy. W zasadzie finał HME w Glasgow był dopiero pierwszym, którego nie kończyłam z płaczem. Kontuzja mniej mi przeszkadzała. To był i tak zresztą jeden z przystanków do tego, co przed nami. Skupiamy się na sezonie letnim, a główny cel to Igrzyska Olimpijskie w Tokio 2020. To wszystko nie pozwala nam spocząć na laurach. Chcemy i możemy więcej.
- Na początku roku przyszły jednak chwile zwątpienia.
- Tak, w pewnym momencie w ogóle chciałam zrezygnować ze startów w sezonie halowym. Wszystko przez wspomnianą kontuzję. Przygotowania stanęły w martwym punkcie. Płakałam trenerowi w rękaw, że już nie daję rady. Ale mąż i trener byli dla mnie dużym wsparciem, postawili mnie do pionu. Zabiegi, ciągły kontakt z fizjoterapeutami, przyjmowanie zastrzyków i leków przeciwbólowych, i jakoś się udało. Zrobienie minimum na Halowych Mistrzostwach Polski było swego rodzaju prezentem za te wyrzeczenia. Teraz mam kilka dni wolnego, odpocznę, naładuję akumulatory w rodzinnym gronie. A potem znów wyjazd.
- Jak wyglądają plany na dalszą część roku?
- Sezon letni będzie bardzo bogaty w starty. Za chwilę kolejne zgrupowanie, na początku maja nieoficjalne mistrzostwa świata sztafet, będące jednocześnie kwalifikacją do MŚ w lekkoatletyce w stolicy Kataru - Dosze, które odbędą się na przełomie września i października. To nasza najważniejsza tegoroczna impreza. W sierpniu czekają nas Drużynowe Mistrzostwa Polski w Bydgoszczy i - pod koniec sierpnia - Mistrzostwa Polski. Dużo startów, sezon kończy się późno, będzie mało czasu na roztrenowanie i odpoczynek przed olimpiadą.
Zobacz także Magazyn Sportowy GK24
POLECAMY:
Zachęcamy również do korzystania z prenumeraty cyfrowej Głosu Koszalińskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?