W dwóch najbardziej oczekiwanych walkach piątkowej KSW 35 nie obyło się bez sensacji. Ci, którzy stawiali na Marcina Różalskiego w starciu z Mariuszem Pudzianowskim upatrywali jego szans w stójce. Tymczasem "Różal", legenda sportów uderzanych... poddał "Pudziana" duszeniem gilotynowym, do tego będąc na plecach. Z kolei Mamed Chalidow wygrał do prawda z Azizem Karaoglu większościową decyzją sędziów, ale spisał się bardzo słabo, a publiczność w Ergo Arenie wygwizdała zawodnika Berkut Arrachionu Olsztyn.
- To pokazuje, jak szybko można się zmienić. 12 lat w tym sporcie, a dziewięć w KSW, bez porażki. Tocząc wielkie boje zawsze miałem wsparcie kibiców. Dziś było coś innego. Powiem szczerze, bardzo mnie to zabolało. Według sędziów i opinii ludzi, z którymi już rozmawiałem, wygrałem dwie rundy. W trzeciej, która z różnych powodów wyglądała w ten a nie inny sposób, nie miałem żadnego wsparcia. Zawiodłem się. Po 10 latach zwycięstw i robienia ze mnie wielkiego mistrza dostałem takiego kopa w dupę - nie krył żalu Chalidow.
- Jeśli ktoś przez lata budzi takie oczekiwania i daje najgorszą walkę w życiu, bo tak bez wątpienia było, to w oczach ludzi przegrywa. Ale to nie jego wina, że wyszła mu słabsza walka. I że sędziowie orzekli jego zwycięstwo. Te gwizdy nie powinny się zdarzyć. Mam wrażenie, że na KSW chodzą fani MMA. Interesują się tym sportem i wiedzą, że zawodnik nie ma wpływu na sędziowanie. Powinni też zrozumieć, że raz na 10 lat można dać słabszą walkę. Przykro mi, że właśnie Mamed został potraktowany w ten sposób - podkreślił współwłaściciel największej organizacji mieszanych sztuk walki w Polsce Maciej Kawulski.
Tuż po ogłoszeniu kontrowersyjnej decyzji sędziów Chalidow oddał mistrzowski pas wagi średniej rywalowi. Zadeklarował też, że musi zrobić sobie rok przerwy, bo jest zmęczony MMA. - Przyzwyczaiłem się do tego, że albo kończę walkę przed czasem, albo dominuję rywala przez trzy rundy. Nie widziałem jeszcze nagrania, więc nie wiem czy wygrałem. Według sędziów tak, oni chyba powinni wiedzieć co robią - skomentował po zakończeniu gali urodzony w Groznym zawodnik.
- Sędziowie to nie przedstawiciele KSW, tak jest w każdej organizacji na świecie. Są zatrudniani, pracują na wszystkich galach, jest ich trzech, każdy ma prawo inaczej ocenić sytuację. W moim odczuciu w pierwszych dwóch rundach delikatną przewagę miał Mamed. Trzecia to pełna dominacja Aziza. Sędziowie punktowali podobnie, ale nie przyznali Azizowi dwupunktowej wygranej w ostatnim starciu, przez to nie było dogrywki. [na dwóch kartach punktowych widniał wynik 29:28, na jednej 28:28 - red.] Ta prawdopodobnie załatwiłaby niesmak, który pozostał po werdykcie - skomentował Kawulski.
Chalidow, choć w słabszej dyspozycji, był blisko zakończenia walki przed czasem. - Prawie urwałem mu stopę, zerwałem mu chyba wszystkie więzadła. Nie odklepał. Trójkąt nie był chyba dobrze zapięty. Dusił się, charczał, myślałem że odpłynie. Nie odpłynął. Fajnie blokował moje ciosy, świetnie bronił się przed poddaniami - przyznał 35-latek.
Publiczność zaczęła gwizdać na pochodzącego z Czeczenii Polaka już w trakcie walki, kiedy unikając wymiany ciosów w stójce kładł się plecami na macie zapraszając Karaoglu do parteru. - To nie był plan taktyczny. Miałem klinczować, boksować lewym prostym i schodzić na prawo. Kilka razy kopnąłem go w piszczel, przez co miałem strasznie zbite nogi. Trudno mi się było poruszać. No i wróciły stare nawyki, kulanie się po macie - tłumaczył Chalidow.
Mistrz wagi średniej, podobnie jak Karaoglu, przystąpił do walki z kontuzją. Nie przyznał się do niej nawet władzom KSW. - Obie stopy mam wyrwane ze stawów. Za każdym razem muszę je mocno bandażować, inaczej przy każdym trafionym low kicku wypadają. Ale urazy w MMA to normalna rzecz, można z nimi walczyć - powiedział po gali.
Większe problemy niż z kontuzjami Chalidow miał w sferze mentalnej. - Moje życie osobiste w ostatnim roku nie było dobre. Borykam się z pewnymi rzeczami, o których nie mówię. Gdyby ktoś wiedział, co działo się w mojej głowie w tym czasie i z czym musiałem się zmagać... Stawiam słowo honoru, że żaden zawodnik na moim miejscu nie wyszedłby ani do walki z Michałem Materlą, ani do Aziza - zdradził.
Pomysł na przerwę od MMA nie zrodził się tuż po pojedynku z Karaoglu. - Taką myśl miałem już po walce z Michałem. Ale mimo tego zacząłem przygotowania do kolejnej. Jestem zmęczony, to moje osobiste sprawy. Każdy ma swoje życie. Na razie rzygam MMA. Potrzebuję przerwy, muszę nabrać głodu do kolejnych walk. Dziś nie istniałem, moja głowa nie była w klatce. Nie słuchałem narożnika. Tego właśnie się obawiałem. Byłem dobrze przygotowany fizycznie, ale głowa nie grała - wyjaśnił najlepszy polski zawodnik bez podziału na kategorie wagowe.
Co w takim razie z mistrzowskim pasem w wadze średniej? - Decyzja należy do właścicieli KSW. Ja mam przerwę. A oni niech robią z tym pasem, co chcą - uciął Chalidow. - Mamed niczym mnie nie zaskoczył. Jesteśmy w stałym kontakcie i wiem, że potrzebuje przerwy. Być może ta walka była najlepszym dowodem na to, że trochę odpoczynku to dobry pomysł. Nie zastanawialiśmy się jeszcze, co z pasem. Mamed nie ustalił precyzyjnie długości przerwy. Deklaracja o roku jest raczej symboliczna. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Jeżeli przerwa będzie na tyle długa, że utrudni rozwój kategorii średniej, pas zostanie zwakowany. Jeśli nie, dalej będziemy ją wzbogacać, by Mamed po powrocie miał godnego pretendenta do tytułu - dodał Kawulski.
Karaoglu jasno zadeklarował, że ze względu na łączącą ich przyjaźń nawet po powrocie Chalidowa nie ma zamiaru stoczyć z nim rewanżowej walki. Nawet kosztem zerwania kontraktu z KSW. W tym sporcie pewne jest jednak tylko jedno - łaska kibiców na pstrym koniu jeździ. Szkoda, że na własnej skórze przekonał się o tym zawodnik, który dla rozwoju polskiego MMA zrobił więcej niż ktokolwiek inny. - Mamed zawsze zbiera owacje, bo jemu szacunek należy się ustawowo. Uważam, że nie można powiedzieć o nim złego słowa jako o zawodniku. W żadnej płaszczyźnie. Jeśli ktoś znajdzie u niego jakieś braki, to znaczy że jest k... idiotą i cymbałem - ocenił cztery lata temu w rozmowie dla mymma.pl bohater piątkowej gali, "Różal". A on ma to do siebie, że trafia w punkt nie tylko w klatce.
Tomasz Dębek, Trójmiasto
Obserwuj autora artykułu na Twitterze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?