Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maraton od kuchni. Jak dobiera się pacemakerów, po co na trasie gąbka i dlaczego trzeba uważać na wodne kurtyny

Rafał Rusiecki
Przemyslaw Swiderski
Rozmowa z Agatą Masiulaniec, opiekunką pacemakerów na 24. Orlen Maratonie Solidarności.

Sprawdź koniecznie: XXIV Maraton "Solidarności" - święto biegaczy w Trójmieście. Zmiany w komunikacji. Jakie ulice omijać 15.08.2018 w Gdańsku Sopocie i Gdyni?

Czym się kierujecie przy doborze pacemakerów do konkretnych czasów?
Przede wszystkim doświadczeniem. Na początek biegacz musi się legitymować lepszym wynikiem, niż czas, na który będzie prowadził innych. Dajemy takie, 20-minutowe ramy, chociaż to kwestia indywidualna. Pierwszeństwo mają osoby, które już wcześniej prowadziły biegi. Są tutaj osoby, które angażują się od początku. Jest Bartek Moll, który prowadzi na 4:30 i on jest od początku, kiedy są pacemakerzy, czyli piąty rok. Wiem, że ostatnio nie biegał maratonu, ale wiem też, że nie będzie miał problemu, żeby poprowadzić w tym czasie. Biega po prostu jak w zegarku. Pierwszeństwo mają też lokalni biegacze. Ja w tym środowisku jestem obeznana, więc trochę łatwiej jest mi dobrać tych ludzi.

Pacemakerzy z Trójmiasta to wyróżnik Maratonu Solidarności?
Powiedziałabym, że tak, aczkolwiek podobna sytuacja ma się z Gdańsk Maratonem. Na innych maratonach często jest większa różnorodność. W innych miejscach pojawiają się oficjalne ogłoszenia, że organizatorzy szukają pacemakerów. Wtedy jest selekcja zgłoszeń itd. My w pierwszej kolejności patrzymy w samym środowisku lokalnych biegaczy. Tych ludzi się zna, czyli wiadomo, czego się można po nich spodziewać.

Oni są też przewodnikami turystycznymi na trasie?
Czasami tak. Nie ma co ukrywać, że mieszkańcy znają te tereny. OK, nie jest specem z historii, ale nie ma problemu, aby główne miejsca przedstawić. W tym biegu 15 procent biegaczy stanowią obcokrajowcy, a wielu to po prostu turyści. Przyjeżdżają na wakacje i przy okazji wyjazdu rodzinnego decydują się na maraton.

Maraton Solidarności jest wyjątkowy, ale jest też zakładnikiem swojej sierpniowej daty. To sprawia, że jest bardzo trudny w sensie sportowym. Często biega się w wysokich temperaturach…
To maraton ultra, jeśli chodzi o pogodę. Często biegacze, którym zależy na wyniku, rezygnują ze startu w tej imprezie. Nie jest to bieg, w którym da się osiągać dobre wyniki. Temperatura bardzo mocno wpływa na rezultat na mecie. Lokalni biegacze ten bieg traktują patriotycznie. Na zasadzie, że jestem z Gdańska, to wypadałoby tutaj pobiec.

Wróćmy do pacemakerów. 15 osób będzie prowadzić grupy w czasach od 3:15 do 4:45. Tym szybszym prowadzący jest w ogóle potrzebny?
Jak najbardziej. Jeżeli ktoś lubi bieganie w samotności, to wtedy nie korzysta z tej pomocy. Nie jest to obowiązkowe. Natomiast także na 3:15 potrzebne są osoby, bo ktoś kto chce uzyskać podobny rezultat ma wtedy łatwiej. Ma wtedy cel, aby trzymać się tych osób. Sam stale nie musi całego biegu kontrolować. Nie ma co ukrywać, że to męczące, kiedy na przykład co kilometr trzeba sprawdzać, czy utrzymujemy dobre tempo. W tej sytuacji ktoś robi to za nas. A w przypadku wiatru ułatwieniem jest, że można się za prowadzącym schować.

Do rangi wyczynu urasta też prowadzenie grupy na 4:45. Dlaczego?
W tym roku dodaliśmy ten czas, chociaż limit w maratonie wynosi 5:30. Trzeba pamiętać, że im wyższa temperatura, tym wyniki biegaczy będą gorsze. Można zauważyć, że na te 4:45 też jest spora grupa chętnych. Tutaj pacemakerzy też są potrzebni. Być może zmobilizują też innych uczestników. Jeśli ktoś odpadnie z grupy 4:30 i zobaczy, że doganiają go baloniki z 4:45, to będzie miał motywację, żeby przyspieszyć. A samo bycie prawie pięć godzin na trasie, przy wysokich temperaturach, to już swoiste ultra.

O czym warto pamiętać biegając w sierpniu w maratonie?
Jeżeli nikt nie miał wcześniej styczności z kurtynami wodnymi na trasie, to lepiej przez nie nie przebiegać. Na Maratonie Solidarności pierwsza kurtyna będzie na 5 km. Jeżeli ktoś nie ma posmarowanych stóp, a to raczej praktyka z biegów ultra, a nie z maratonów ulicznych, to po przemoczeniu obuwia może sobie stopy odparzyć. Wtedy można przegrać bieg ze względu na taką drobnostkę. Oprócz tego, przy tak wysokich temperaturach, trzeba pamiętać o nakryciu głowy. Warto mieć ze sobą gąbkę, którą można na punktach moczyć i na przykład włożyć pod czapkę czy pod chustę buffa.

I trzeba jeszcze umieć pić?
Przede wszystkim trzeba pić. Może zdarzyć się sytuacja, że ktoś zrezygnuje z picia na danym punkcie, ale zanim dobiegnie do kolejnego, to już mu się będzie chciało pić. A jeżeli chce mu się pić, to znaczy, że jest już za późno na to. Trzeba stale tego płynu dostarczać do organizmu. Nie w dużych ilościach, co jest istotne! Niektórzy piją aż za dużo i przewadniają się na tych punktach. Warto wziąć łyczek ze zgniecionego kubeczka, wtedy będzie łatwiej to wypić.

Pożary w Lechii ugaszone, Arka tylko z pierwszym trafieniem. Dumni z naszych lekkoatletów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Maraton od kuchni. Jak dobiera się pacemakerów, po co na trasie gąbka i dlaczego trzeba uważać na wodne kurtyny - Dziennik Bałtycki

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24