Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marcin Możdżonek. „Z najwyższego punktu widzenia”: Prawdziwa uczta, ale tylko dla twardzieli [FELIETON]

Marcin Możdżonek
Trener Tałant Dujszebajew ma o czym myśleć...
Trener Tałant Dujszebajew ma o czym myśleć... Karolina Misztal
Piłka ręczna to nie jest sport dla słabych ludzi; przeciwnie – to dyscyplina wyłącznie dla gladiatorów. W tym momencie przeżywamy gorszy okres w reprezentacji Polski, ale jeśli chodzi o kluby, to nie mamy prawa narzekać. Są w kraju dwa zespoły - z Kielc i Płocka - na światowym poziomie, które toczą odwieczną wojnę. I dzięki temu znakomicie przygotowują się do międzynarodowej rywalizacji. Właśnie takiej, jak finał Łomży Vive z Barca sprzed tygodnia, a było to coś naprawdę niesamowitego. To było coś wspaniałego, prawdziwa uczta dla kibiców. Nawet tych, którzy na co dzień nie śledzą szczypiorniaka.

Osobiście, zachwycam się takimi meczami, które rozgrywa się na bardzo wysokim poziomie i na ostrzu noża, w których do ostatniego momentu nie wiadomo, kto może wygrać, bo poziom jest tak wyrównany. Przeżywałem jednak ten finał w sposób szczególny, ponieważ miałem okazję poznać cudowną drużynę Bogdana Wenty - tę reprezentacyjną w czasach, kiedy ja występowałem w siatkarskiej kadrze. A nawet zżyć się z tymi chłopakami, od czasu igrzysk olimpijskich w Pekinie byliśmy (a z niektórymi jesteśmy do dziś) mocno skumplowani. I właśnie dlatego śmiem twierdzić, że piłka ręczna nie jest sportem dla słabych ludzi. Wszyscy, którzy byli wówczas w Chinach, to wielcy twardziele. Mężczyźni 100-procentowi, którzy nie boją się ostrych starć, nie boją się walki, nawet za wszelką cenę. Z każdym meczem, z każdym dniem olimpijskiej rywalizacji byli coraz bardziej poobijani, mieli coraz więcej zadrapań i siniaków. Zdarzyły się nawet drobne złamania, ale oni w ogóle nie zwracali na to uwagi. Później widziałem w Spale, jak trenowali. Gdy na rozgrzewkę grali w piłkę nożną, to był mix trzech sportów: futbolu, zapasów oraz rugby. I dopóki krew nie lała się strumieniem, to nikt nie przestawał. Bo chyba tylko tak można przygotować się do rywalizacji, która momentami bywa naprawdę brutalna…

A wracając do Final Four sprzed tygodnia, dawno nie przeżywałem tak wielkich emocji, ale i nie widziałem tak skonsolidowanej drużyny, jak Vive. Kielczanie dali popis już w półfinale, natomiast w decydującej partii z Barceloną poszli jeszcze za ciosem. I naprawdę dali ognia, rzucili na szalę wszystko, co mieli. Chłopy mające po dwa metry i ważące po 100 kilogramów - a jak ich ruszyła przegrana w dramatycznych okolicznościach! Przegrać po serii rzutów karnych to w piłce ręcznej naprawdę rzadkie. Nam przed telewizorami wydawało się, że zawodnicy polskiego klubu mieli inicjatywę i mogli zamknąć spotkanie; zarówno w czasie podstawowym, jak i w dogrywce. Przeciwnik nie złożył jednak broni i także dzięki temu mogliśmy po raz kolejny przekonać się, jak bardzo widowiskowym sportem jest piłka ręczna.

Piłkarze Vive nawet nie starali się ukrywać, że po porażce w karnych są zdruzgotani. I że przeżywają dramat. Naprawdę widać było, jak tych ambitnych sportowców boli ta przegrana. Niezależnie od okoliczności, w jakich ją ponieśli. Nie mam więc wątpliwości, że długo będzie im się śniła, będzie tkwiła z tyłu głowy. Jedyną szansą na pozbycie się tych negatywnych myśli jest rzucenie się w wir pracy. I walka w kolejnym sezonie o pełną pulę, bo to jest drużyna perspektywiczna. Poukładana, kompletna, ale wciąż niespełniona.

Nie taka, w której ja grałem w 2012 roku w finale Ligi Mistrzów i przegrałem. Tylko bardziej dojrzała. Co tu zresztą dużo mówić - dzisiejsze Vive jest lepsze niż wówczas moja Skra Bełchatów. Nawet jeśli wtedy Michał Winiarski zaatakował piłkę prawidłowo, ale sędzia nie skorzystał z challenge’u i to Zenit Kazań mógł cieszył się z Pucharu Europy. Tyle że my bardzo szybko zaczęliśmy cieszyć się również z drugiego miejsca, bo to było dla nas ogromny sukces. Natomiast Vive przed tygodniem pojechało do Kolonii po trofeum, a nie po to, żeby radować się miejscem na podium. To istotna różnica.

Trener Tałant Dujszebajew musi usiąść i przeanalizować wszystko, co się wydarzyło. I z jakiego powodu. Na pewno nastąpią jakieś roszady w składzie, ale gołym okiem widać, że ma zespół mocny mentalnie. To nie jest drużyna, która się rozsypała. Dlatego stawiam tezę, że może zrobić krok do przodu i za rok sięgnąć po upragniony puchar.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24