Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Marek Cieślak. Pół wieku na czarno", czyli żużel podany na ostro i z humorem (książka, fragmenty)

Jakub Guder
„W książce „Marek Cieślak. Pół wieku na czarno” jest taka m.in. wypowiedź ”żużel to nie liczby, żużel to twarze. Czasem umorusane, a czasem upier...one.” I o tym ta książka właśnie jest. O ludziach.
„W książce „Marek Cieślak. Pół wieku na czarno” jest taka m.in. wypowiedź ”żużel to nie liczby, żużel to twarze. Czasem umorusane, a czasem upier...one.” I o tym ta książka właśnie jest. O ludziach. Wydawnictwo SQN
Już 13 kwietnia premiera książki „Marek Cieślak. Pół wieku na czarno”, spisanej piórem Wojciecha Koerbera. - To żużlowy hit wszech czasów - twierdzi felietonista Tygodnika Żużlowego, Bartłomiej Czekański, który zapoznał się już z treścią autobiografii.

Kto ustalał skład WTS-u: Marek Cieślak czy Andrzej Rusko. Zaskakujące kulisy funkcjonowania wrocławskiego klubu i wielu innych. Kogo mistrz świata Jerzy Szczakiel pobił na oczach obecnego selekcjonera. Który biznesmen i dlaczego pozwał ostatnio Cieślaka do sądu. Gollob kontra Hampel – dlaczego się nie kochali i czym to się objawiało. Jaką pracę proponował Cieślakowi Greg Hancock. Który zawodnik przekonywał, że „kurwy i wódka, kariera krótka”. Kto chciał leżeć na cmentarzu obok byłego trenera Betardu Sparty - na te i mnóstwo innych pytań znajdziemy odpowiedź w tej pozycji. Już 13 kwietnia premiera autobiografii „Marek Cieślak. Pół wieku na czarno”, której współautorem jest dziennikarz Gazety Wrocławskiej, Wojciech Koerber. Książka ukaże się nakładem krakowskiego wydawnictwa Sine Qua Non i jest już dostępna w przedsprzedaży, m.in. na stronie www.empik.com (teraz taniej, w cenie 31,49 zł, później - 39,90).

- Trener polskiej reprezentacji tradycyjnie jedzie po bandzie. Sypie mistrzowskimi anegdotami, brawurowo przedstawia kolegów z branży, punktuje niebanalnym spojrzeniem. Żużlowy multimedalista opowiada o czarnym sporcie kolorowo i bez hamulców, kontrowersyjnie i z dystansem - pisze Gabriel Waliszko z redakcji nc+.

- Marek Cieślak udowadnia, że wytworność można zbudować na bazie żołnierskich słów. Znakomita lektura, niepozbawiona specyficznego żużlowego humoru, pełnego umiłowania dla abstrakcji. Zaglądanie za kotarę kombinezonów, wnikliwe spojrzenie w głąb duszy żużlowca. Ta książka to obowiązkowa pozycja dla romantyków, którzy dzięki niej dostrzegą niezwykły pomost pomiędzy czasami PRL-u a kapitalistycznym wymiarem speedwaya. Jeśli nie lubisz owijania w bawełnę, będziesz ukontentowany - uważa z kolei Tomasz Lorek (Polsat Sport).

Na okładce książki znalazły się również opinie najlepszych obecnie polskich jeźdźców. - W tej książce Marek zawarł mnóstwo fajnych historii. Niektóre z nich są śmieszne, inne kwaśne, ale każda z nich jest szczera i ciekawa - twierdzi Jarosław Hampel, a Maciej Janowski dodaje: - To świetna książka nie tylko dla fanów żużla, ale też dla każdego, kto lubi dobry humor.

Według Bartłomieja Czekańskiego „Pół wieku na czarno” wstrząśnie żużlowym światkiem, choć nie o skandale tu chodzi, a o prawdę. - Dlatego do czytania tej autobiografii należy podejść z dystansem, bo z prawdą jest jak z d... Każdy ma swoją. Nie twierdzę, że ta moja jest jedynie słuszna, ale właśnie moją prawdę teraz poznacie - mówi Marek Cieślak.

- Z książką jest jak z kobietą. Ludzie lubią sobie popatrzeć na efektowne opakowanie, ale najważniejsze jest jednak wnętrze, dlatego na nim najbardziej nam zależało - przekonuje Wojciech Koerber. - Mnie było o tyle łatwiej, że Marek jest kapitalnym anegdociarzem, a do tego ma wyśmienitą pamięć. Może mieć trudność z przypomnieniem sobie, co jadł wczoraj na obiad, ale szufladki z wiedzą o speedwayu lat minionych otwierają się w jego głowie bez zarzutu. A dlaczego Marek? Gdy chodzi o żużel, robił wszystko ze wszystkimi. Najpierw jako zawodnik zdobywał medale DMŚ, jeździł w trzech światowych finałach IMŚ, w tym dwa razy na Wembley, i był pierwszym Polakiem, który zdobył drużynowe mistrzostwo Anglii. Jego dokonania trenerskie są natomiast wciąż świeże, więc powszechnie znane - dodaje.

Poniżej fragmenty:

„Trzeba jednak przyznać, że Crump to osoba niezwykle rodzinna. Jego żona Melody oraz córeczka i syn jeździli z nim na wiele zawodów. Widać było, jak są blisko. I Jason w końcu poczuł, że zaczyna się bać. Po prostu. Zaczął przykręcać gaz. Pamiętam taką naszą rozmowę:
– Jason, gdzie ty zamykasz gaz?
– No jak to gdzie, widziałeś.
– A widzisz tamtą reklamę na bandzie?
– Widzę.
– To tam masz zamykać.
– Niemożliwe, Marek.
To był wyraźny znak, że w tym sporcie Jasonowi zaczęło się robić niewygodnie.”

************************

„Józek Jarmuła miał swoje ulubione zagrywki psychologiczne. Niejednokrotnie szedł się przebierać do szatni gości, a musicie wiedzieć, że miał w zwyczaju owijać całe ciało bandażami. Na wypadek karambolu, który – ma się rozumieć – przewidywał z góry. Wszyscy patrzyli, jak Józek wyciąga po kolei te swoje bandaże i zamienia się w mumię. Już wtedy mieli lekko dosyć i niektórych zaczynała chwytać tak zwana sraczka przedstartowa. Pewnego razu punkt kulminacyjny miał jednak dopiero nadejść. Jarmuła w końcu wstał, cały sztywny, cały na biało, i zapytał:
– Ty, jak ty się nazywasz?
– Jestem Proch – odezwał się Bolek Proch, swego czasu medalista IMP.
– Zetrę cię dziś na proch – zagroził Józek, zaglądając mu głęboko w oczy, niczym śmierć. Było wtedy i po Prochu, i po całej Polonii Bydgoszcz.”

************************

Jarek za Gollobem nie przepadał, a  że nie ma między nimi dobrej krwi, przekonałem się dobitnie podczas jednej z  toruń-
skich rund Grand Prix. Najpierw poszedłem pogadać z Jarkiem, a później zajrzałem do Tomka.
– Chyba za długo gadałeś z Hampelem – złowrogo przywitał mnie Gollob.
Odszedłem wtedy na bok i zacząłem myśleć: na cholerę mi przyjeżdżać na Grand Prix, skoro inni oceniają, jak długo z kim
rozmawiam i  snują domysły, że mogę uświadamiać Hampela, w jaki sposób ma pokonać Golloba. Przecież to są doświadczeni
zawodnicy, a uwagi i tak często lekceważą, bo mają swoich podpowiadaczy.
Gdy jednak nadchodził czas Drużynowego Pucharu Świata, sytuacja ulegała zmianie. Raz podszedłem do Golloba.
– Idź no do „Protasa” i powiedz mu, co ma założyć, żeby było dobrze – poprosiłem. A on poszedł bez słowa. Nie wiem, czy doradzał mu dobrze, czy źle, ale chyba jednak dobrze, bo w innym wypadku nic byśmy nie wygrali. A Gollobowi na wygrywaniu zależało cholernie. Często gadał, że dla orzełka dałby się pokroić, i muszę powiedzieć, że mówił prawdę. Tyle razy stałem przy Tomku na pudle i zawsze widziałem szczęśliwego człowieka, który osiągnął właśnie swój cel.

************************

„Półfinał DPŚ odbywał się w duńskim Vojens, gdzie wygrali gospodarze, a my zajęliśmy ważne, drugie miejsce. Ważne, bo wyprzedziliśmy mocnych Australijczyków. Najsłabszy w naszej ekipie był wtedy Gollob i dobrze pamiętam głosy ludzi, bym go wypierniczył. A ja się śmiałem i odpowiadałem krótko, że finał nie odbywa się już w Vojens, lecz w Lesznie.
Przeboje były wtedy różnorakie, bo oto wszyscy sobie ubzdurali, z Gollobem włącznie, że Rune Holta nie może w tym finale jechać, gdyż nie jest Polakiem. Odpowiadałem jednak, że ktoś mu dał obywatelstwo, zatem przepychanki, czy jest Polakiem, czy nie, są w tym momencie bezzasadne. Całe Leszno optowało za „Balim”, czyli miejscowym ulubieńcem Damianem Balińskim, natomiast Holta w leszczyńskim barażu jechać nie mógł. To był czas po słynnym wypadku tanich linii lotniczych „Papy” Golloba, a Rune dostał jakichś boleści mięśni szyi i musiał wziąć serię zabiegów. Wrócił jednak i przed finałem był gotów do startu.
Nazajutrz jemy śniadanie: Gollob, Trąbski – działacz z Częstochowy – i ja. Gollob zjadł i wstał.
– Poczekaj jeszcze chwilę. Pogadajmy – zatrzymałem go.
– Co tam, Marek?
– Wiesz, kto był najszybszy na treningu?
– No ja…
– Nie ty – odpowiedziałem, choć czasów w ogóle nie łapałem. Jaki to ma sens, skoro jeden jedzie na łysej oponie, a drugi na nowej, jeden sprawdza ścieżkę przy krawężniku, a drugi coś pod płotem?
– To kto był najszybszy? – dopytywał Gollob.
– Holta – wypaliłem. Gollob to bystry chłop, zaczął drążyć, do czego zmierzam, a ja postawiłem sprawę tak:
– Wiesz, że ten Rune ma najlepszy motocykl w całej drużynie!
Nie mogłem przecież powiedzieć, że najlepszy jest Holta. Wybrałem więc wersję, że nad wszystkimi góruje sprzętowo.
– Jeśli my tego motocykla nie użyjemy, a na końcu przegramy, to będziemy sobie pluć w brodę do końca życia – spojrzałem Tomkowi głęboko w oczy.
– Jeśli tak zrobisz, to cię zajebią – prognozował Gollob.
– Jak przegramy, to też mnie zajebią – wyszedłem z opresji chyba nawet całkiem sprytnie.
– Dobra, masz moje poparcie – wydusił z siebie Tomek.
– Ooo, widzisz. Jesteś kapitanem, masz mnie popierać – odpowiedziałem, kończąc udane negocjacje.
Dla kogo udane, dla tego udane… Kiedy prezes Unii Leszno Józef Dworakowski dowiedział się, że jego „Bali” będzie tylko rezerwowym, zarzucił mi, że naraziłem klub na podwójne koszty, bo musi teraz załatwić specjalną ochronę i dla Holty, i dla mnie. Wyszło jednak fajnie, Holta nie zawiódł, a „Bali” też pojawił się na torze i też dorzucił się do wyniku. Jak? Otóż po dwóch zerach Walaska trzeba było zrobić z niego chorego, bo taki obowiązywał wówczas regulamin, że rezerwowy mógł zmienić tylko kolegę niezdolnego do jazdy. Więc Walasek poczuł się gorzej, a Baliński dodał kilka punktów. Walczyliśmy wtedy z Duńczykami na noże, po czwartej kolejce nawet nas na chwilę wyprzedzili. Odbiliśmy jednak prowadzenie, a pieczątkę na złocie postawił w ostatnim biegu… No kto mógł postawić? Oczywiście Tomek Gollob!
Przed finałem zrobiłem z chłopakami odprawę.
– Chcecie dziś wygrać? – zapytałem z szelmowskim uśmiechem.
– To chyba jasne – nieufnie zauważył któryś z nich.
– No dobra. Wiecie, co podczas piłkarskiego mundialu robili Francuzi, żeby wygrać mecz? – zadałem pytanie, na które wytrawny kibic, rzecz jasna, zna odpowiedź. Otóż Francuzi całowali bramkarza Fabiena Bartheza w jego łysinę. Zdjąłem więc czapkę.
– To całować po kolei – zacząłem zachęcać.
Pierwszy pocałował Gollob. Holta się krzywił, ale też ucałował. Potem inni, aż w końcu ostatni, Walasek, pyta mnie, czy nie dostanie zajadów.
– Sukces kosztuje – wyjaśniłem mu.”

**********************

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: "Marek Cieślak. Pół wieku na czarno", czyli żużel podany na ostro i z humorem (książka, fragmenty) - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24