Marissa Kastanek: Czuję się we Wrocławiu jak w domu

Marta Wrońska
Tomasz Hołod
Marissa Kastanek, koszykarka 1KS Ślęzy, rozegrała 100 meczów dla wrocławskiej drużyny. 28-latka opowiada nam o początkach w klubie, zmianie obywatelstwa i celach na ten sezon.

Rozegrałaś już 100 meczów dla Ślęzy. Jakie to uczucie być częścią wrocławskiej ekipy?
Jest to niesamowite uczucie zagrać tutaj 100 spotkań, ponieważ kiedy występowałam w liceum, to w tamtej drużynie rozegrałam 133 mecze, a to były moje początki z basketem. Czuję się tu jak w domu. Mam tu bardzo dużo przyjaciół i znajomych. Jestem bardzo szczęśliwa, że jestem częścią tego zespołu, wiele tu osiągnęłam.

Przyjechałaś do Wrocławia jako 25-latka, wcześniej grałaś w Szwecji i w Czechach. Jakie były twoje pierwsze wrażenia dotyczące miasta i klubu?
Kiedy przyjechałam do Wrocławia, to bardzo mi się podobało to miasto, bo jest duże. Moje poprzednie kluby były w bardzo małych mieścinach, wręcz wioskach. Chwile po przyjeździe zobaczyłam bardzo profesjonalny klub, w którym każdy trening był ciężki i dobrze zaplanowany. Spotkania i wydarzenia, na które szłyśmy, były prestiżowe. To był dla mnie inny świat.

Co Ciebie najbardziej zaskoczyło w Polsce?
Zakochałam się w tutejszym jedzeniu. Pierogi są moją ulubioną potrawą.

Czym różni się polska liga koszykówki od szwedzkiej czy czeskiej?
Polska liga jest bardzo mocna i wyrównana. Mamy tu wiele trudnych spotkań. Przez to musimy grać najlepiej jak tylko możemy, czy jesteś w najlepszym zespole czy 13. drużyną kraju. Przegraliśmy z Widzewem Łódź, a to tak naprawdę jest jeden z najsłabszych zespołów w lidze. Musimy grać najlepiej jak tylko potrafimy za każdym razem. W poprzednim klubie to mój zespół był jednym z najgorszych w lidze, stał zawsze na tej słabszej pozycji, a tutaj każdy z każdym może wygrać. Myślę, że to jest właśnie najlepsze, jeśli chodzi o Energa Basket Ligę Kobiet.

Zdobyłaś mistrzostwo Polski wraz ze Ślęzą. Co wtedy czuliście, jaki to był sezon?
Sezon w Ślęzie, który zakończyłyśmy pierwszym po 30 latach mistrzostwem Polski był dla mnie niesamowity. Od dziewczyn po trenerów wszystko pracowało tak jak powinno. Miałyśmy przy tym dużo szczęścia i błogosławieństwa i udało nam się.

Czemu zdecydowałaś się na naturalizację, zmianę obywatelstwa na polskie?
Zdarzyła się taka okazja, a Polska dała mi dużo szans. Przede wszystkim doświadczenie i rozwój koszykarski. Dostałam bardzo dużo od was, chcę też dać coś z siebie. Uwielbiam ten kraj, jest dla mnie drugim domem. Kiedy dostałam propozycję, nawet się nie wahałam, od razu powiedziałam „tak”. Biorę lekcje polskiego, mimo że jeszcze dobrze nie mówię. Staram się być jak najbardziej naturalną obywatelką, cały czas się szkolę.

Kiedy zagrasz w Biało-czerwonych barwach?
Jeszcze nie wiem, już podczas okienka reprezentacyjnego w listopadzie miałam zadebiutować, ale FIBA się nie zgodziła na grę wszystkich naturalizowanych reprezentantek. Muszę czekać, kiedy trener powie, że mnie potrzebuje, wtedy będę gotowa.

Ulubiona zawodniczka w Energa Basket Lidze?
Zdecydowanie Sharnee Zoll-Norman. Wiele się od niej nauczyłam, grałyśmy razem. Jest to dla mnie autorytet na boisku, jak i poza nim.

Obecnie gracie w kratkę. Czwarte miejsce w lidze. Czego brakuje zespołowi?
Uważam, że liga jest w tym roku bardzo mocna. Myślę, że nam niczego nie brakuje, może chodzi tu trochę o to, że popełniamy te same błędy, ale to przychodzi z doświadczeniem. Cały zespół jest nowy, nikt nie może od nas oczekiwać, że drużyna będzie grała tak samo jak w poprzednich latach. Elementem do poprawy na pewno jest obrona. Podczas spotkania z Widzewem straciłyśmy 92 punkty, niestety nie można wygrać meczu w taki sposób. Nasza ofensywa jest za to bardzo mocna.

Kolejny przeciwnik to CCC Polkowice - jedyna niepokonana drużyna w lidze.
Musimy zagrać lepiej w obronie. Znamy wszystkie mocne strony każdej koszykarki. Warto się skupić na tym, co CCC potrafi robi najlepiej. To zespół, który zna swoją moc i siłę. Chcemy zaskoczyć polkowiczanki. Mamy szansę wygrać, jak najbardziej każdy może to zrobić.

Kibice cię uwielbiają. Sto spotkań pękło w lidze, czy będzie kolejna setka?
Nie wiem, lecz mam nadzieję, że tak. Czuję się, jakbym mogła zagrać kolejne sto meczów. Wszystko jednak zależy od moich kolan i zdrowia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Marissa Kastanek: Czuję się we Wrocławiu jak w domu - Gazeta Wrocławska

Wróć na sportowy24.pl Sportowy 24